Trzy paradoksy na marginesie EURO

Trzy paradoksy na marginesie EURO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Adam Kowalczyk, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum 
Polak potrafi. Zaliczyć stratę na programach TV o najwyższej oglądalności i zrobić kampanię wyborczą na koszt podatnika. Ale potraktować dobrego klienta jak klienta już niekoniecznie.
Jedno EURO, trzy paradoksy. Pierwszy: choć telewizja publiczna bije rekordy oglądalności ? pojedynek Polska?Grecja oglądało w TVP ponad 15,5 mln osób, więcej niż jakikolwiek mecz piłki kopanej ? choć rywale TVP nie mają szans na odciągnięcie widzów od relacji z boisk w Warszawie, we Wrocławiu czy w Kijowie, choć redaktor Szpakowski wznosi się na wyżyny komentatorskiego kunsztu, to cała impreza dla publicznej zakończy się kilkudziesięciomilionowym deficytem. Cóż, Polak potrafi.

Drugi paradoks: minister rolnictwa wpycha się w reklamowe pasmo między Tyskie a Opla, by przed meczem, w przerwie i po meczu za grubą kasę z kieszeni unijnych i krajowych podatników w zgrzebnym spocie odkrywczo oznajmić, że 'mamy bogaty plon'. Choć kontekst jest oczywisty ? w PSL zbliżają się partyjne wybory ? żadna władza państwowa czy unijna nie protestuje i ministrowi faktury za reklamę na prywatny adres nie wysyła. Niech tam mu będzie, Polak potrafi.

Trzeci paradoks: polskie media nakręcają napięcie/szczują (niepotrzebne skreślić) na rosyjskich kibiców, który przyjechali tu raczej nie po to, by znów wprowadzać komunizm, ale by obejrzeć mecze i zostawić niemałą gotówkę w piwiarniach, galeriach handlowych i hotelach. Kibiców, którzy u siebie w domu kupują coraz więcej polskich produktów, dzięki czemu nasz eksport do Rosji rośnie w sprinterskim tempie 30 proc. Kibiców, których należałoby potraktować jak dobry kupiec dobrego klienta. Ale ? zdaje się ? Polak tego jeszcze nie potrafi.