Trzęsienie przedsiębiorcami

Trzęsienie przedsiębiorcami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki Źródło: Newspix.pl / MACIEJ GOCLON/FOTONEWS
Strach przed problemami finansowymi, a co za tym idzie spadkiem poparcia społecznego może wzmocnić w rządzie pozycję reformatorów spod znaku wicepremiera Morawieckiego. Przedsiębiorcy coraz bardziej się boją przedłużającego się chaosu i wprowadzanych nowych obciążeń.

Symptomów, że w polskiej gospodarce dzieje się gorzej, jest coraz więcej. Najnowszy odczyt Głównego Urzędu Statystycznego o wzroście gospodarczym był mocno rozczarowujący. Po miesiącach imponujących wzrostów, nagle przyhamowaliśmy. Gospodarka wciąż się rozwija, ale wolniej, niż przewidywali ekonomiści (wzrost PKB zamiast zapowiadanych 3,5 proc. wyniósł 3 proc. w pierwszym kwartale).

Spadają też wskaźniki optymizmu przedsiębiorców niezadowolonych z przedłużającego się chaosu i braku informacji co do dalszych rozwiązań gospodarczych. Z badania polskich firm przeprowadzonego przez portal Firmy.net wynika, że 57,2 proc. przedsiębiorców obawia się decyzji nowego rządu. Lista obaw ta co zawsze – nowe obciążenia, regulacje, brak przejrzystości procesu decyzyjnego. Ustawa ograniczająca obrót ziemią rolną i lasami, ustawa regulująca wywóz śmieci czy ustawa o podatku handlowym albo nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii blokująca rozwój energetyki prosumenckiej czy wiatrowej zaczynają mieć efekt mrożący na inwestorów. Niemal od pierwszego dnia rządów PiS mamy do czynienia ze swoistym dualizmem w polityce gospodarczej. Część etatystyczna rządu dążąca do wzmacniania osłon socjalnych, regulacji, i większego interwencjonizmu ściera się z politykami skupionymi wokół wicepremiera Mateusza Morawieckiego, zwolennika deregulacji i reform rynkowych.

Brzmi to przewrotnie, ale zbieg złych informacji gospodarczych może przełamać ten spór na korzyść wicepremiera. Dziś rząd Beaty Szydło ma dwie drogi. Albo zacznie szybko wprowadzać plan Morawieckiego, który da impuls polskiej gospodarce, albo gospodarka na trwałe zwolni i wpadniemy w pułapkę średniego rozwoju. Spełnienie obietnic socjalnych nie wystarczy, dla trwałego wzrostu ważniejsze są ułatwienia dla biznesu. Z obiecywanych niższego CIT, wyższej kwoty wolnej od podatku, podwójnego odpisu inwestycyjnego mamy uchwalone właśnie dwie ustawy uderzające w małe i średnie przedsiębiorstwa (MSP) – obniżenie limitu transakcji gotówkowych i klauzula obejścia prawa.

Nadchodzi podatkowa rewolucja?

– Czekamy. Jesteśmy cierpliwi i pełni nadziei – mówi Ryszard Florek, prezes grupy Fakro. – Nadzieję oczywiście daje plan ministra Morawieckiego. Podobnie uważa Jerzy Mazgaj, prezes sieci delikatesów Alma. – Plan Morawieckiego jest dobry, opodatkowanie sklepów to nie najlepszy pomysł – zaznacza. Z naszych informacji wynika, że w Ministerstwie Rozwoju trwają prace kilku komisji do spraw deregulacji, wsparcia dla przedsiębiorców, promocji polskiego biznesu. W skład wchodzą ludzie związani z biznesem. I choć nie chcą komentować szczegółów, to optymistycznie mówią o rezultatach, które zobaczymy wkrótce. To wkrótce jest tu jednak zasadniczą kwestią, bo czasu jest coraz mniej. Kilka dni temu premier Beata Szydło w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu” zdradziła, że rząd pracuje nad uproszczeniem podatków. Jesienią ma przedstawić konstytucję dla biznesu – dokument, który ułatwi działanie firm w Polsce. Nowe uregulowania mają uprościć system. Jedną z proponowanych zmian może być odejście od podatku CIT. Innym pomysłem jest z kolei – proponowana już przez PO tuż przed wyborami w ubiegłym roku – koncepcja połączenia trzech różnorodnych danin – podatku dochodowego, składek na ZUS i NFZ – nowym, jednolitym podatkiem. Teraz chce go wprowadzić PiS. Według zapowiedzi wysokość tej daniny byłaby uzależniona od dochodów podatnika, bez kwoty wolnej czy innego rodzaju progów. W ten sposób powstałby idealnie progresywny podatek. Przedsiębiorcy od lat apelują o prostszy system podatkowy, zwłaszcza dotyczący kosztów pracy. Rozwiązanie to byłoby też korzystne dla budżetu – rząd zyskałby większą swobodę w rozdzielaniu na różne cele pobranych pieniędzy. Obecnie przeznaczenie środków pochodzących ze składki społecznej, zdrowotnej oraz PIT jest wyraźnie określone. Kiedy jednak te rozwiązania się pojawią w postaci konkretnych ustaw, nie wiadomo. Być może jeszcze przed wakacjami.

Rzecz w tym, że nie tylko prawo musi się zmienić. Przedsiębiorcy wystraszeni są chaosem decyzyjnym i szumem informacyjnym wytwarzanym przez rząd i jego otoczenie. Obecny styl pracy to ciągła zmiana. Nawet w przypadku z pozoru błahych komunikatów. Na początku roku wiceminister pracy Marcin Zieleniecki zapowiedział ujednolicenie składek do ZUS samozatrudnionych tak, by płacili je w zależności od przychodu. Jeszcze tego samego dnia dystansowała się od tego minister Elżbieta Rafalska. Jednak wśród mikroprzedsiębiorców wywołało to burzę, bo oznaczało, że obciążenie na rzecz państwa przekroczyłoby 50 proc. dochodów firmy. I w praktyce bankructwo części z nich. Z drugiej strony jest potężna urzędnicza machina, niechętna jakimkolwiek zmianom. Ryszard Florek opisuje to na przykładzie projektu kompleksu narciarskiego Siedem Dolin w Beskidzie Sądeckim. Stara się go zrealizować już od wielu lat, ale ciągle blokują go decyzje środowiskowe. Kiedy wreszcie obecny minister środowiska dał zielone światło dla jego realizacji, projekt po raz kolejny zablokowali urzędnicy w wojewódzkim inspektoracie ochrony środowiska. – To administracyjny beton, który blokuje rozwój gospodarczy kraju. Potrzeba młota, żeby go skruszyć – mówi Florek. Biurokracja, która broniła swojej pozycji, blokując rozmaite reformy, jak choćby jedno okienko za rządów Donalda Tuska, dalej chce udowadniać, kto tu rządzi.

Więcej możesz przeczytać w 20/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.