Afrykańska apokalipsa

Afrykańska apokalipsa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szanse na sukces Mozambiku zatonęły w dolinach rzek Limpopo i Save


Trwające miesiąc powodzie w Mozambiku dotknęły bezpośrednio co najmniej półtora miliona osób. Skutki żywiołu odczują jednak wszyscy obywatele, gdyż jego ofiarami mogą się także okazać młode reformy gospodarcze, dzięki którym Mozambik zwrócił na siebie uwagę jako państwo względnego sukcesu.
Historia kraju to ciąg klęsk wywołanych przez przyrodę i człowieka. Po suszy z początku lat 80. przyszła powódź w prowincji Maputo. W 1992 r. zakończyła się trwająca szesnaście lat wojna domowa między ugrupowaniami rządzącej lewicowej partii Frelimo a partyzantką Renamo. Straciło w niej życie około miliona obywateli, a sześć milionów zostało wypędzonych z domów. W 1993 r. Bank Światowy oszacował straty wojenne na 15 mld USD. To dlatego na początku lat 90. Mozambik był najuboższym państwem świata. PKB wynosił tu 80 dolarów na mieszkańca (w przedostatniej na liście Etiopii było to 120 USD). W 1991 r. fundusz pomocy dla krajów rozwijających się stanowił aż 69 proc. PKB Mozambiku. Państwo należało także do największych dłużników. Ludzie żyli w skrajnej nędzy, a czwartą część pieniędzy przyznanych pod koniec 1992 r. przez Bank Światowy musiano przeznaczyć na żywność.
Drogę demokracji i liberalizacji gospodarki zaczęła torować uchwalona w 1990 r. konstytucja. Prezydent Joaquim Alberto Chissano od czasu objęcia urzędu w 1986 r. działał na rzecz przekształcenia gospodarki planowej w rynkową. Z pomocą Banku Światowego i MFW opracowano program rozwoju uwzględniający prywatyzację i reformę sektora finansowego. W latach 1987-1992 zrestrukturyzowano 140 największych przedsiębiorstw, a dziesięć lat później Mozambik osiągnął jeden z najwyższych w świecie wskaźników wzrostu gospodarczego (w 1998 r. wyniósł on 11 proc.). Odważne i, co najważniejsze, skuteczne reformy oraz rozkwit młodej demokracji sprawiły, że państwo stało się przykładem dla innych krajów Czarnego Lądu.
Prezydenta Joaquima Alberto Chissano uznano za najzdolniejszego ucznia Nelsona Mandeli. Dzięki programowi oświatowemu pisać i czytać nauczyło się już 33 proc. ludności (podczas wojny domowej 99 proc. społeczeństwa było analfabetami). W stolicy Maputo częściej pojawiali się zagraniczni inwestorzy, rósł eksport, a ludziom żyło się coraz lepiej. Niestety, szanse na szybkie odrodzenie kraju zatonęły w dolinach rzek Limpopo i Save. Deszcze i powodzie towarzyszące cyklonowi pozostawiły bez dachu nad głową 650 tys. osób. Liczbę śmiertelnych ofiar szacuje się na kilka tysięcy.
Pomoc Mozambikowi wciąż deklarują kolejne państwa i instytucje finansowe. Stany Zjednoczone, Hiszpania, Japonia i Wielka Brytania, a także Bank Światowy i MFW zapowiedziały wsparcie pieniężne oraz umorzenie części długów. BŚ zaoferuje nadzwyczajny kredyt oraz przyspieszy udostępnienie 17,5 mln USD przyznanej już wcześniej pożyczki. Poul Nielson, komisarz Unii Europejskiej do spraw pomocy humanitarnej, poinformował, że organizacja przeznaczy dodatkowo 25 mln euro na odbudowę dróg i mostów. Wcześniej unia obiecała 80 mln euro na wsparcie ofiar powodzi.
Joaquim Alberto Chissano zapowiedział, że na odbudowę kraju ze zniszczeń spowodowanych powodziami potrzeba będzie co najmniej 250 mln USD. Dla Mozambiku to wielkie pieniądze. W dodatku ludność dotkniętą klęską trzeba będzie żywić co najmniej dziesięć miesięcy, aż do nowych zbiorów. Przezwyciężanie skutków kataklizmu potrwa na pewno kilka lat. Będzie to czas wielkiej próby i walki o to, by kraj nie stał się znów pariasem Afryki.
Więcej możesz przeczytać w 12/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.