Rządowa rewolucja w podatkach zaczęła się po cichu w gabinetach ZUS. To tam Piotr Wojciechowski, główny ekonomista zakładu, przygotował projekt, który wkrótce wstrząśnie polskim systemem fiskalnym. To jednolity podatek, który połączy składki na ZUS i NFZ oraz podatek PIT. „Rząd nie ma zamiaru podnosić podatków” – zapewnia premier Beata Szydło, dodając, że cała operacja ma być neutralna dla budżetu, co oznacza, że ci, którzy zarabiają więcej, zapłacą wyższą daninę, a mniej zarabiający zapłacą mniejszą. Faktem jest, że wysoki klin podatkowy w Polsce wypycha najmniej zarabiających do szarej strefy. Cała operacja ma też ułatwić życie, bo zamiast kilku składek będziemy płacili jedną. Ale diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach, a te wcale nie są takie optymistyczne, zwłaszcza dla małych przedsiębiorców. Zniknie liniowy 19-procentowy podatek PIT. Liniowcy, którzy stanowią 23-24 proc. wszystkich prowadzących działalność gospodarczą, muszą się liczyć z dużym wzrostem obciążeń podatkowych. – Jest praktycznie pewne, że osoby rozliczające się dziś według podatku liniowego stracą – mówi Radosław Piekarz, doradca podatkowy z kancelarii A&RT. Ile? Precyzyjnie nie da się jeszcze wyliczyć, ale z zapowiedzi ministra wynika, że „im wyższe dochody, tym gorzej dla tych podatników”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.