Gambit prymasa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak kardynał Wyszyński układał się z władzami PRL

Porozumienie kwietniowe
Nowy prymas zaczął od energicznych protestów przeciwko likwidowaniu przez komunistów prasy katolickiej, usuwaniu religii ze szkół i tworzeniu sieci agenturalnej UB w szeregach duchowieństwa. Równocześnie jednak, inaczej niż jego węgierski odpowiednik, kardynał József Mindszenty, starał się nie prowokować władz i szukał takiej formuły koegzystencji, która pozwoliłaby uchronić Kościół przed masowymi represjami i bezpośrednią ingerencją komunistów w jego wewnętrzne sprawy. Ukoronowaniem tej strategii stało się podpisanie w kwietniu 1950 r. porozumienia między przedstawicielami episkopatu i władz komunistycznych, które - uznane za przejaw nadmiernej ugodowości - wywołało z trudem skrywane niezadowolenie Stolicy Apostolskiej.
Porozumienie kwietniowe było propagandowym sukcesem komunistów. Zdołali oni nakłonić biskupów m.in. do potępienia "band podziemnych" oraz warunkowego poparcia kolektywizacji rolnictwa. Wydarzenia następnych lat pokazały jednak, że decyzja Wyszyńskiego nie była przejawem strachu, lecz świadomej strategii gry na czas. Ustępując w sprawach nie należących do newralgicznych - jak dogmaty wiary czy polityka personalna - zdołał opóźnić proces przejmowania przez władze kontroli nad strukturami kościelnymi.

Front antymasoński
Argumenty, za których pomocą prymas Wyszyński próbował przekonywać komunistów o konieczności zaprzestania represji wobec Kościoła, mogą dziś zaskakiwać. "Nie widzę wewnętrznej konieczności ateizmu dla nowego ustroju - mówił w styczniu 1953 r. sekretarzowi KC PZPR Franciszkowi Mazurowi.
- Nie widzę ścisłej więzi między marksizmem a ateizmem. (...) Zwolennicy przebudowy są nie tylko wśród komunistów, ale i wśród katolików. Walka zaś komunizmu z religią odwraca od komunistycznej przebudowy najlepszych ludzi". Wyszyński próbował też oferować przedstawicielowi PZPR wspólny front antymasoński: "Masoneria to wspólny wróg - i nasz, i wasz; my się znamy z nim od dawna, wy zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami".
Wspólny front nie powstał, a wkrótce kierownictwo PZPR przystąpiło do ostatecznej rozgrywki z prymasem: z diecezji usuwano kolejnych biskupów, a ich miejsce zajmowali sterowani przez aparat bezpieczeństwa tak zwani księża patrioci. W lutym 1953 r. władze PRL, wyraźnie już znużone wyszukiwaniem kolejnych pretekstów do uzasadnienia decyzji o pozbawieniu stanowisk nieprawomyślnych biskupów i księży, zdecydowały się na wydanie dekretu mającego w praktyce oddać w ich ręce politykę personalną Kościoła.
n Non possumus Akceptacja dekretu lutowego była dla Wyszyńskiego nieprzekraczalną granicą. Dlatego episkopat skierował do Bolesława Bieruta memoriał, w którym po wyliczeniu krzywd doznanych przez Kościół padło w zakończeniu słynne "nie możemy" (non possumus), odnoszące się właśnie do lutowego dekretu. Bierut dał jeszcze prymasowi kilkanaście tygodni na zastanowienie, do czego dodatkową zachętą miał być pokazowy proces biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Biskup ów - złamany podczas trwającego ponad dwa lata ciężkiego śledztwa - przyznał się do szpiegostwa na rzecz USA i Watykanu. Kiedy prymas po raz kolejny odmówił akceptacji dekretu i potępienia ordynariusza kieleckiego, na posiedzeniu Sekretariatu Biura Politycznego na osobisty wniosek Bieruta podjęto (we wrześniu 1953 r.) decyzję o - jak to ujęto w protokole - "zakazaniu biskupowi Wyszyńskiemu w związku z jego ogólnie wrogą postawą wykonywania funkcji związanych z jego dotychczasowymi stanowiskami kościelnymi".
Za tym ogólnikowym zwrotem kryła się decyzja o internowaniu. Z pewnością okres uwięzienia prymasa był najgorszy w powojennej historii Kościoła katolickiego w Polsce. Biskupi, którzy pozostali na wolności, zostali zastraszeni i spełniali kolejne żądania personalne i polityczne władz, ograniczając się najwyżej do biernego oporu. Wyszyński był rozczarowany postawą członków episkopatu, którzy nie tylko nie zdobyli się na żaden protest w obronie swojego przewodniczącego, ale spełnili żądania władz dotyczące potępienia biskupa Kaczmarka i ślubowania wierności PRL. Miało to istotne konsekwencje dla stylu, w jakim zaczął rządzić polskim Kościołem po odzyskaniu wolności.

Wielka Nowenna
Władysław Gomułka, który powrócił do władzy w 1956 r., szybko się zorientował, że prymas w odosobnieniu jest niebezpieczniejszy niż na wolności, dlatego zgodził się na jego powrót do stolicy. Wyszyński przyjechał do Warszawy z przemyślaną koncepcją obliczonej na dziesięć lat wielkiej akcji duszpasterskiej, którą nazwał Wielką Nowenną (przed milenium chrztu Polski). W dokumentach PZPR nazywano ją "obłędnym programem wtrącania Polski w mroki obskurantyzmu", a Gomułka szybko uznał Kościół za przeciwnika znacznie niebezpieczniejszego niż partyjni rewizjoniści.
Prymas początkowo próbował przekonywać Gomułkę do swoich racji. Kiedy podczas spotkania w styczniu 1960 r. poskarżył się on na represje, jakim poddawano organizowany przez Kościół ruch abstynentów, doszło do następującej wymiany zdań: Gomułka: "Ci, którzy przystąpią do bractwa trzeźwości, to są na pewno niepijący". Wyszyński: "No być może, ale oni będą działać". Gomułka: "W tej organizacji zajmować się będą nie tylko sprawą trzeźwości, będą się zajmować dziesiątkami innych spraw". Wyszyński: "Na przykład?". Gomułka: "Dziesiątkami innych spraw. Dlatego my uważamy, że Kościół ma dostateczne pole do działalności na rzecz trzeźwości poprzez kazania, poprzez prasę".
Z czasem konflikt między Gomułką a Wyszyńskim nabrał charakteru personalnego. Kiedy jesienią 1963 r. z Paryża przyjechał wagon z 60 tys. książek religijnych autorstwa prymasa, na polecenie Gomułki cały nakład został skierowany na przemiał. "Jakże ograniczony i wyzbyty narodowego poczucia państwowości musi być umysł przewodniczącego episkopatu polskiego" - mówił I sekretarz w kwietniu 1966 r. w Poznaniu, w trakcie obchodów tysiąclecia państwa polskiego, stanowiących otwartą konkurencję dla zaprojektowanych przez Wyszyńskiego uroczystości milenijnych.

Prymat prymasa
"Konieczna jest polityka dalszego rozdrabniania, zróżnicowania i skłócania sił klerykalnych, a zwłaszcza kontynuowanie polityki dezintegracji episkopatu" - napisano w jednej z tajnych notatek opracowanych w Urzędzie ds. Wyznań. Wyszyński był świadom, czym mogło grozić upublicznienie różnic istniejących między biskupami i dopuszczenie do samodzielnego układania sobie przez nich stosunków z władzami. Dlatego, nie licząc się z faktem, że funkcja prymasa miała z punktu widzenia prawa kanonicznego czysto tytularny charakter, a biskupi diecezjalni podlegali bezpośrednio papieżowi, bardzo często narzucał episkopatowi swoją wolę.
"W wypadku ataku na któregokolwiek z biskupów należy reagować i stawać w obronie wspólnoty kolegium biskupiego" - mówił w trakcie jednej z konferencji episkopatu. Potrafił ostrymi słowy skrytykować przy innych członkach episkopatu biskupa włocławskiego Antoniego Pawłowskiego, który uległ presji władz i ocenzurował list pasterski sprzeciwiający się akcji ateizacyjnej państwa. Równocześnie jednak, kiedy biskup Kaczmarek posunął się - w jego ocenie - zbyt daleko w krytyce komunizmu, nie wahał się negocjować z Gomułką warunków, na jakich ordynariusz kielecki miał wyjechać na stałe do Rzymu.
W sierpniu 1980 r., przestraszony przez Gierka i Kanię możliwością sowieckiej interwencji, wygłosił kazanie dystansujące się od robotników strajkujących na wybrzeżu. Później jednak udzielił jednoznacznego wsparcia "Solidarności", a wiosną 1981 r., już śmiertelnie chory, zabiegał o rejestrację "Solidarności" rolniczej.
Kardynałowi Wyszyńskiemu udało się stworzyć niespotykany w innych krajach katolickich centralistyczny model kierowania Kościołem. Przetrwał on nie tylko lata 70., kiedy ekipa Gierka - przestraszona możliwością zastąpienia starzejącego się Wyszyńskiego przez kardynała Wojtyłę - zaczęła komplementować prymasa, ale całą epokę PRL. Na stworzonym przez Wyszyńskiego systemie dominacji prymasa w episkopacie pierwsze rysy pojawiły się dopiero w ostatnich latach. Nie wydaje się jednak, by miał się on w najbliższym czasie załamać. Podobnie jak umocniony przez kardynała i dominujący w Polsce do dziś model tak zwanego katolicyzmu ludowego.

Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.