Sześć dni fruwania

Sześć dni fruwania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wizyta Jana Pawła II na Malcie w miejscowym języku była oficjalnie ogłaszana jako "podróż Piotra śladami Pawła"
Gdy z datą 6 maja ukazały się w naszym tygodniku informacje o nowej pielgrzymce Jana Pawła II do Aten, Damaszku i na Maltę, a w felietonie oznajmiłem, że zamieniam swoją tratwę na latający dywanik, w rzeczywistości leciałem już na wielkim dywanie papieskiego samolotu z lotniska Leonardo da Vinci w Rzymie (Fumicino) w kierunku Grecji. Taki już los dziennikarza, że nieraz coś opisuje jako już zaistniałe, a to coś dopiero zaistnieje. Niekiedy spotykają go takie wpadki jak nieżyjącego już, niestety, mego przyjaciela z papieskich podróży, Tadeusza Nowakowskiego z Radia Wolna Europa. Wysłał do swej radiostacji sprawozdanie z odlotu papieża z Paryża i spakowawszy manatki, pojechał zmęczony do domu. Tymczasem odlot papieski się opóźnił i Wolna Europa nadała owo sprawozdanie grubo przed rzeczywistym startem. Miał potem z tego powodu straszne nieprzyjemności. Ja piszę ten felieton w dniu powrotu do Krakowa, dzień po przylocie z Ojcem Świętym do Rzymu. Gdy 4 maja jako przedstawiciel wydawnictwa Biały Kruk zbliżałem się do Grecji, myślałem przede wszystkim o tym, że spełnia się jedno z mych marzeń o obejrzeniu na własne oczy Akropolu i znalezieniu się na starożytnym Areopagu. Areopag był jednym z głównych punktów programu jednodniowego pobytu papieża w Atenach w związku z tak zwanym dialogiem ekumenicznym między prawosławiem a rzymskim katolicyzmem. To tutaj przed około 1950 laty św. Paweł, którego śladami podróżował obecnie Jan Paweł II, przemawiał do ateńskich filozofów, odkrywszy, że wśród ołtarzy wzniesionych dla różnych bóstw jest w Atenach i ołtarz poświęcony "nieznanemu bogu". Tłumaczył Grekom chrześcijańską prawdę o życiu po śmierci, a nawet po końcu świata, w imieniu nie znanego im Boga. Ci jednak jako sceptycy powiedzieli mu: "Posłuchamy cię innym razem", co odnosi się właściwie i do dzisiejszej sytuacji w naszym zachodnim świecie, a także do losów pątnika papieża. Papież Wojtyła jako 19-latek (rok 1939) pisał sonety. Jeden z nich zaczynał się słowami: "Z Wawelu na akropole...". Co teraz właśnie się zaktualizowało. Tyle że na Akropol nie dotarliśmy, bo dopuszczono do opóźnień w programie. Widać go było z Areopagu, jak bielał na górze w obsuwającym się ku zachodowi słońcu.
Z Aten polecieliśmy, jak wiadomo, do Damaszku. Tam z kolei przed wiekami nastąpiło nawrócenie św. Pawła; z prześladowcy chrześcijan stał się chrześcijańskim apostołem pogan. Jest to dosyć niezwykłe miasto, bo pozbawione możliwości korzystania z telefonów komórkowych, w zasadzie też bez Internetu, nie znające bankomatów i nienawidzące Izraelitów, którzy elektronicznie są w następnej epoce. Przekonaliśmy się o tym na Wzgórzach Golan, gdzie w miejscowości Quneitra Ojciec Święty modlił się o pokój, a zebrana licznie młodzież szkolna skandowała okrzyki na cześć prezydenta Syrii. Dziś dziennikarz bez komórki jest jak nietoperz bez swego "radaru". I oto 30 kilometrów od granicy walczących państw, po syryjskiej stronie, ktoś z nas włączył bezczynny od dwóch dni aparat, a na jego ekraniku ukazał się napis: "Welcome in Israel...". Natychmiast wszyscy zaczęli nadawać na żywo sprawozdania do wszystkich agencji światowych, a dzieci szkolne nadal machały chorągiewkami w syryjskiej ciszy komórkowej.
Meczet w Damaszku - cud architektury, którą komponowały tysiąclecia. Rzymskie kolumny, bizantyjskie freski i arabskie arabeski, księżyc w pełni, obok bazar, na którym spotkałem polski patrol Policji Wojskowej w służbie ONZ. Nasza jednostka rozdziela Izrael i Syrię właśnie na Wzgórzach Golan. Polscy żołnierze ochraniali potem papieża i nas w Quneitra przed ewentualnymi niespodziankami.
Z Syrii polecieliśmy na Maltę. Tam z kolei św. Paweł podróżujący jako rzymski więzień do wtedy jeszcze niezupełnie Wiecznego Miasta znalazł się jako rozbitek (około 60 r.) i czekając dwa lata na następne połączenie, założył miejscowy kościół chrześcijański, który trwa licznie i dzielnie po dziś dzień. Na Malcie witano papieża radośnie i tłumnie. Kupiłem tam sobie na pamiątkę krawat w krzyżyki maltańskie. 9 maja pofrunęliśmy do Rzymu, gdzie św. Paweł skazany został na śmierć, a wyrok wykonano mniej więcej 1946 lat temu. Wizyta na Malcie w miejscowym języku była oficjalnie ogłaszana jako "podróż Piotra śladami Pawła". Mój patron Marek też miał udział w owych antycznych podróżach i kto wie, czy to nie on był inicjatorem białokruczej mej podróży z nieśmiertelną duszą na ramieniu i z Adamem Bujakiem, który wszystko to fotografował, spocony jak każdy z nas w apostolskich tropikach.
Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.