„Westworld” ostrzega

„Westworld” ostrzega

"Westworld"
"Westworld" Źródło: HBO
Dostępne na HBO GO dwa sezony serialu „Westworld” pokazują, że jeśli nie zbuntujemy się przeciwko technologii, wszyscy kiepsko skończymy.

Rodzinne dysputy między Lisą Joy a jej mężem Jonathanem Nolanem rozgorzały na dobre, gdy oboje zobaczyli film Michaela Crichtona „Świat Dzikiego Zachodu” z 1973 roku. Kiedy HBO tworzyło zespół odpowiedzialny za przeniesienie go na mały ekran, oboje znaleźli się na pokładzie. Przypomnijmy: akcja dzieje się w świecie przyszłości, w którym jednym ze sposobów na spędzanie wolnego czasu jest park rozrywki Westworld. Można w nim stać się, kim tylko chcemy i przenieść się w dowolną epokę. Mało tego, możemy też robić to, na co tylko mamy ochotę, z pracującymi w parku ludźmi. W rzeczywistości są oni bowiem hostami – stworzonymi na podobieństwa człowieka maszynami. Przykładowo: jeśli jesteśmy w czasach Dzikiego Zachodu, możemy strzelać do hostów z rewolweru, zadawać im cierpienie z torturami włącznie. Host nam nie odda, ma bowiem wprogramowaną blokadę, która nie pozwala mu krzywdzić ludzi.

Pytania o granice moralności, które stawia Crichton, okazały się szczególnie ciekawe dla Joy, która w pomyśle odnalazła metaforę współczesności, wciąż mniej przychylnej dla kobiet niż dla mężczyzn. – Wiem, jak to jest być pracującą matką, kiedy nie ma się czasu na to, żeby złapać oddech, a co dopiero odciąć się od własnego życia i pomyśleć o swoich wyborach i globalnych utrapieniach człowieka. Chciałam, żeby „Westworld” zmusił oglądające go kobiety do zastanowienia się nad pozycją, w której się znalazły – mówi Arturowi Zaborskiemu w Los Angeles.

Więcej możesz przeczytać w 27/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Opracował: