Aleksander Gudzowaty zmarł 14 lutego 2013 r. W lipcu 2012 narzeka, że boli go żołądek. Koło września dostaje informacje, że to na szczęście nie jest nowotwór. Później raz jest lepiej, raz gorzej. Dosyć ciężki jest grudzień. 20 stycznia Gudzowaty trafia do szpitala na Banacha w Warszawie. Syn, Tomasz Gudzowaty, dowiaduje się od lekarza, że to może być rak. Parę tygodni spędza przy łóżku chorego. Desperacko szuka ratunku dla ojca w kraju i za granicą. Choroba jest już jednak w zaawansowanym stadium. Ostatnie 10 dni przed śmiercią ojciec pozostaje nieprzytomny. Wybudza się co jakiś czas. – Trzech momentów nigdy nie zapomnę – wspomina Tomasz Gudzowaty. Pierwszy to kiedy przyszedł do szpitala ze swoją matką Grażyną, czyli pierwszą żoną Aleksandra Gudzowatego. Ten, trzymając ją za rękę, mówi, że to jest jego prawdziwa żona. Drugi, gdy odwiedził ojca ze swoją najstarszą córką Zosią. Gudzowaty półprzytomny zwracał się do niej: „Zosieńko kochana”. I ostatnie spotkanie ojca z synem przed śmiercią. Tomaszowi towarzyszył Grzegorz Ślak, wynajęty menedżer, który już od półtora roku prezesował paru spółkom umierającego biznesmena. Gudzowaty przechylił głowę w stronę syna: „Tomku, mam prośbę. Niech Grzegorz będzie ojcem chrzestnym twoich dzieci: Zosi i Aleksandra. I niech zajmie się prowadzeniem wszystkich moich firm”. Gudzowaty umiera w wieku 74 lat. Po pięciu latach Tomasz Gudzowaty wraca do tamtych słów ojca. – To była moja najgorsza życiowa decyzja, że wypełniłem wtedy jego ostatnią wolę. Ślak oszukał mnie i mojego ojca. Podstępem wkupił się w łaski rodziny, żeby nas okradać – mówi dzisiaj.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.