Według informacji „Wprost” ze zleconych przez partię Grzegorza Schetyny badań wynika, że decyzja o wysunięciu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na kandydatkę na premiera i wyborczą jedynkę na warszawskiej liście nie spowodowała przepływu elektoratu między PiS a PO, nie przekonała też niezdecydowanych wyborców ani nie wpłynęła na ich mobilizację. – „Efekt Kidawy” nie zadziałał – ocenia nasz rozmówca z Platformy Obywatelskiej. – Liczyliśmy na odebranie głosów lewicy, ale ta nieoczekiwanie zaczęła rosnąć w siłę naszym kosztem – dodaje. Dlaczego odświeżenie wizerunku partii nie pomogło, tłumaczy były PR-owiec PO.
– Zbyt gwałtownie zmieniono przekaz w kampanii. Pierwszy był pod hasłem: „Rozliczymy rządy PiS”, drugi – „Współpraca, nie kłótnie”. To się kupy nie trzyma, jedno zaprzecza drugiemu, przekaz był niespójny – twierdzi. Ale nie on jedyny jest sceptyczny co do kampanii Koalicji Obywatelskiej. Nawet Igor Ostachowicz, który doradza kierownictwu PO w sprawach wizerunkowych, w nieoficjalnych rozmowach przyznaje podobno, że kampania Koalicji Obywatelskiej nie jest udana. Opowiada jeden z polityków PO: – Igor umówił się ze mną w knajpie obok Sejmu. Z rozbrajającą szczerością przyznał mi, że nasza kampania to dramat. I że nie jest w stanie nic z tym zrobić. Jak opowiada nam jeden ze strategów partii, doradcy PO obrali sobie trzy główne motywy kampanii. Wszystkie okazały się porażką. Pierwszym miała być obrona demokracji, okazało się jednak, że ten temat szybko się wypalił, elektoratu to specjalnie nie interesuje.
Drugą linią podziału miały być pomysły gospodarcze, ale w tej dziedzinie PO nie udało się przelicytować PiS. Trzeci temat kampanii to z kolei kwestie światopoglądowe. Te jednak okazały się zabójcze dla Koalicji Obywatelskiej, bo okazało się, że w sporach tego typu traci ona poparcie na rzecz lewicy. Okazało się też, że wyborcy kompletnie nie doceniają osiągnięć rządów PO-PSL, są natomiast wdzięczni PiS za transfery socjalne. – Na badaniach fokusowych zbadaliśmy, jakie tematy wywołują w Polakach emocje. Okazało się, że autostrady, stadiony, wszelkie inwestycje infrastrukturalne, w które inwestował nasz rząd, nie mają już dziś dla ludzi żadnego znaczenia. Ważne są pieniądze, które dała im obecna ekipa – opowiada polityk Platformy.
Na kłopoty Kidawa
Choć Małgorzata Kidawa-Błońska nie zmieniła biegu kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej, to regionalni politycy właśnie w niej zaczęli upatrywać partyjnego lidera. Badania pokazują bowiem, że ludzie ją cenią. A więc drzemie w niej polityczny potencjał. – Działacze robią sobie z nią zdjęcia i wrzucają do mediów społecznościowych. Proszą ją, by zawalczyła o przywództwo w Platformie – opisuje nasz rozmówca. Według naszych informacji w prywatnych rozmowach z terenowymi politykami PO Kidawa-Błońska nie zaprzecza, że mogłaby wystartować w wyborach na przewodniczącą partii. – Tyle że mało kto jej w to wierzy. Charakterologicznie nie jest osobą zdolną do konfrontacji i walki. Trochę jak kiedyś Tomasz Siemoniak, który miał stanąć do walki ze Schetyną, ale w końcu zrezygnował. W efekcie ci, którzy w regionach wprost się za nim opowiedzieli, dziś – zamiast pierwszych miejsc na listach – startują z miejsc niewybieralnych: na przykład z 11. czy 13. – relacjonuje nasz rozmówca. I twierdzi, że na równie niepewnego kandydata działacze terenowi drugi raz już raczej nie postawią. Szczególnie że – jak pisał „Wprost” – Małgorzata Kidawa-Błońska tuż po wyborach parlamentarnych ma zostać ogłoszona przez PO kandydatką na prezydenta.
Brejza odsunięty
Tymczasem wśród regionalnych polityków partii potrzeba znalezienia alternatywy dla Grzegorza Schetyny staje się coraz większa. – Niektórzy startujący z dalszych miejsc dostali bardzo małe limity kampanijne, rzędu 8, 10 tys. zł na osobę. Za takie pieniądze nie da się prowadzić kampanii – opisuje sytuację w regionach nasz rozmówca. I twierdzi, że działacze są bardzo poirytowani tym, że w ostatnich dwóch tygodniach przed wyborami kierownictwo partii zamierza przeznaczyć ogromną pulę pieniędzy na kampanię centralną, kosztem tej w regionach. – Naszych plakatów praktycznie nie ma w małych miasteczkach i wsiach. Jesteśmy tylko w dużych miastach – skarży się polityk Platformy, który dostrzega w tej dziedzinie dużą przewagę PiS. – Nasi konkurenci są wszędzie, na każdym płocie – zauważa. Koalicja Obywatelska ma jeszcze jeden spory problem. Jak ustalił „Wprost”, od podejmowania decyzji w sprawie kampanii został praktycznie odsunięty Krzysztof Brejza, formalnie szef sztabu PO. Powód? Setki materiałów w telewizji publicznej na jego temat. TVP Info zarzuca mu, że stał za zorganizowaną grupą hejterów w Inowrocławiu. I choć wszyscy w PO wiedzą, że to w znacznej mierze nagonka, wizerunek Brejzy został na tyle skutecznie osłabiony, że uznano, iż nie może on być twarzą partii.
Strategia równoważenia
Polityk PO przyznaje, że dopiero teraz, w kampanii wyborczej, wielu jego kolegów zorientowało się, jak wielką siłą są media publiczne. – Objeżdżając kraj, nocujemy teraz często w prowincjonalnychhotelach. I przekonujemy się, że w mniejszych miejscowościach nie ma innych telewizji informacyjnych poza TVP Info. A w niej, jak wiadomo, nie porusza się tematów niewygodnych dla rządzących. Nic dziwnego, że ostatnie afery nie wpływają na poparcie dla PiS – opowiada. W dodatku Zjednoczona Prawica zastosowała wyjątkowo skuteczną strategię neutralizowania kolejnych wybuchających w kampanii afer – jest to „strategia równoważenia”. – Po każdej aferze przypominamy analogiczną, która dotyczyła obozu Platformy – zdradza kulisy strategii polityk PiS. I tak, gdy na jaw wyszły podejrzane związki szefa NIK Mariana Banasia, natychmiast przypomniano, że na jego poprzedniku z Platformy Krzysztofie Kwiatkowskim ciążą zarzuty prokuratorskie. Z kolei afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości została zrównoważona aferą internetowych trolli w Inowrocławiu.
Przesłanie jest proste: nieprawidłowości zdarzają się wszędzie, tyle że PiS (w przeciwieństwie do Platformy) błyskawicznie na nie reaguje. Udaną akcją PiS stało się też atakowanie oponentów politycznych za hejterski język. – Pokazujemy, jaką mowę nienawiści stosuje Platforma. Fanpage SokzBuraka powiązany z działaczami PO, Klaudia Jachira i jej obraźliwe nagrania, to wszystko prezenty od losu w kampanii. Szczególnie że kierownictwo Platformy bagatelizuje te sprawy – mówi nasz rozmówca z partii rządzącej. O ile z wyciszeniem afer i budowaniem własnej narracji w kampanii PiS radzi sobie nadzwyczaj dobrze, to stratedzy partii muszą się mierzyć z niezadowoleniem w regionach. – W kampanii w terenie każdy jest zdany sam na siebie – narzeka nasz rozmówca z PiS. – Szczerze mówiąc, nasza kampania jest mocno chaotyczna, owszem, mamy hucznie organizowane konwencje, ale poza nimi zdani jesteśmy na własną inwencję – dodaje. Te narzekania nie zmieniają jednak najważniejszego faktu: niemal wszyscy w PiS są przekonani, że ich partia wygra. Za to w szeregach opozycji panuje marazm. – Nie ma co się oszukiwać, wisi nad nami widmo klęski i kolejnych czterech lat w opozycji – podsumowuje ze smutkiem polityk PO.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze