Muzeum XXI wieku

Dodano:   /  Zmieniono: 
W 2000 roku amerykańskie muzea zdołały przyciągnąć ponad miliard widzów
Muzeum Guggenheima od początku istnienia szokowało i bulwersowało publiczność przywykłą do konserwatywnego sposobu eksponowania sztuki. Jeszcze w połowie XX wieku instytucji nie wróżono długiego żywota. Tymczasem nowojorska placówka weszła w nowe milenium z nowoczesną koncepcją muzealnictwa, przyciągając co roku ponad trzy miliony odwiedzających. Idea sieci pięciu siostrzanych oddziałów rozrzuconych po całym świecie zapewniła Muzeum Sztuki Abstrakcyjnej wyjątkową pozycję w historii sztuki wystawienniczej.

Ekspansywne zarządzanie placówką, na której czele stoi Thomas Krens, przysparza jej zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Koncepcja muzeum XXI wieku szokuje tych, którzy uważają, że instytucja ta powinna być świątynią czystej sztuki. Krens odpowiada, że muzeum to miejsce rozrywki, a nie rezerwat skostniałych koncepcji prezentacji sztuki. Co więcej, dobrze prosperujące muzeum powinno przynosić zysk.
Zgodnie z tą koncepcją w 2000 r. Muzeum Sztuki Abstrakcyjnej zaprezentowało wystawę włoskiego projektanta mody Giorgio Armaniego. Mimo że jej sponsorem był magazyn mody "In Styl", Armani za możliwość prezentacji swojego dorobku wpłacił podobno do muzealnej kasy 15 mln dolarów. Oburzyło to nawet tolerancyjnych nowojorczyków, przyzwyczajonych do siły pieniądza. Jeszcze większy szok wywołała wystawa motocykli sponsorowana przez BMW. Zamianę muzeum w salon motocyklowy uznano za profanację sztuki. Podobno koncern zapłacił za ekspozycję tyle, ile wynosi dwuletni budżet muzeum.
Czy z takiego Muzeum Sztuki Abstrakcyjnej zadowolony byłby jego założyciel Solomon R. Guggenheim? Marzył on o stworzeniu "świątyni sztuki abstrakcyjnej, szokujących koncepcji i myśli". Jako wytrawny kolekcjoner byłby pewnie zaskoczony. Ale i on sam wywołał oburzenie, kiedy w 1939 r. otworzył muzeum w dawnym pawilonie wystawowym samochodów. Jeszcze większy skandal towarzyszył w 1959 r. przeprowadzce muzeum do budynku zaprojektowanego przez Franka Lloyda Wrighta. Gmach o niezwykle nowoczesnym kształcie nie przypominał tradycyjnego muzeum. Najbardziej protestowali artyści i krytycy sztuki, którzy uważali, że forma architektoniczna przytłoczy każdą ekspozycję. Musiało upłynąć ponad 40 lat, aby wszyscy się przekonali, że Wright miał rację, tworząc bryłę, która - jak zapewniał - "wspólnie z malarstwem tworzy niezwykłą symfonię".
Nowojorskim Muzeum Sztuki Abstrakcyjnej zarządzali zawsze ludzie o kontrowersyjnych poglądach. Wielu przeciwników miała Peggy Guggenheim, która w 1976 r. postanowiła otworzyć oddziały nowojorskiego muzeum w różnych częściach świata. Mówiono wtedy, że jej koncepcja globalnego muzeum skończy się fiaskiem i doprowadzi do bankructwa Fundacji Guggenheima. Sześć lat po otwarciu placówki w Wenecji zdecydowano się jednak na otwarcie kolejnej w nowojorskiej dzielnicy SoHo. W 1997 r. powstał oddział w Bilbao, finansowany wspólnie z hiszpańskim rządem. W tym samym roku w formie joint venture z Deutsche Bank otwarto filię w Berlinie. W 2000 r. Muzeum Guggenheima rozpoczęło współpracę z petersburskim Ermitażem.
Dyrektor Thomas Krens kontynuuje koncepcję Peggy Guggenheim. Przed końcem tego roku powstaną oddziały w Las Vegas i Brazylii. Planowana jest też budowa trzeciej siedziby w Nowym Jorku, w ubogiej Lower East Side. Nowa placówka nie tylko uatrakcyjni dzielnicę, ale też stworzy dodatkowe miejsca pracy. Szef Muzeum Guggenheima poszukuje teraz sponsorów. Udało mu się już przekonać do swojego pomysłu magnata ubezpieczeniowego Petera Lewisa, który pokryje jedną trzecią kosztów projektu, czyli wyłoży 678 mln dolarów.
Nowojorskie muzeum to również globalna instytucja edukacyjna. Rok 2001 ogłoszono Rokiem Dziecka. W programie "Ucząc przez sztukę" bierze udział ponad 4 tys. dzieci i młodzieży ze szkół publicznych Nowego Jorku, Ekwadoru i Meksyku. Co roku studenci i doktoranci uczelni artystycznych i ekonomicznych z całego świata mogą się ubiegać o staż i stypendia w nowojorskiej placówce.
Na pomoc państwa amerykańskie muzea mogą liczyć tylko w znikomym stopniu. Główne źródła utrzymania to dotacje prywatnych fundacji, bogatych instytucji i osób prywatnych. Z definicji muzea są instytucjami niedochodowymi i zgodnie z prawem przekazywane na ich konta sumy można odpisywać od dochodu. Placówki te korzystają również z licznych przywilejów finansowych. A te - zdaniem przeciwników agresywnej działalności instytucji kultury - mogą zostać zagrożone, jeśli się okaże, że muzea stają się instytucjami raczej biznesowymi niż kulturalnymi. Zagorzałym przeciwnikiem koncepcji Thomasa Krensa jest dyrektor nowojorskiego Metropolitan Museum of Art, Philippe de Montebello, który twierdzi, że takie pomysły doprowadzą do upadku muzeów, zmieniając je w Disneylandy. Coraz więcej amerykańskich instytucji wystawienniczych opowiada się jednak za sposobem zarządzania zapoczątkowanym przez Muzeum Guggenheima. Te, które go przyjęły, nie tylko odniosły sukces finansowy, ale też stały się bardziej atrakcyjne. W ubiegłym roku amerykańskie muzea zdołały przyciągnąć ponad miliard widzów, bijąc dotychczasowe rekordy.


Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.