Co na to Witos?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Listy wyborcze PSL to ideowy koktajl Mołotowa
Tajemnicą poliszynela są wpływy PSL w telewizji publicznej i Polskim Radiu. Wprawdzie ludowcy temu gwałtownie zaprzeczają, ale faktów nie da się zakrzyczeć. Wystarczy włączyć telewizor bądź radio, aby się przekonać, że liderzy PSL są tam obecni znacznie ponad normę przyzwoitości wynikającą z miejsca stronnictwa w życiu publicznym. Wręcz stoperem można to było wymierzyć w ostatniej kampanii prezydenckiej, kiedy prezes Kalinowski występował na ekranach i w eterze o wiele częściej niż kandydaci bijący go na głowę w sondażach wyborczych. Zauważyła to nie tylko opinia publiczna, ale i instytucje powołane do czuwania nad bezstronnością mediów.
Zbliżają się kolejne wybory i nie ulega wątpliwości, że wszyscy zaniepokojeni takimi praktykami dołożą starań, aby tym razem nie dopuścić do nieuczciwej konkurencji. Muszą sobie z tego zdawać sprawę liderzy PSL i albo uszanować obowiązujące zasady, albo obmyślić jakiś chytry pomysł ich obejścia. Wiele wskazuje na to, że zdecydują się na drugie wyjście. Tak można przecież wytłumaczyć dokonywane ostatnio przez PSL transfery polityczne. Na listy wyborcze stronnictwa zapraszani są politycy o najróżniejszych poglądach - od zdecydowanie lewicowych po jednoznacznie prawicowe. Powstaje ideowy koktajl Mołotowa, zupełnie nieznany w społeczeństwach nawykłych do demokracji i przestrzegających klarowności politycznych podziałów. PSL to jednak nie przeszkadza. Najważniejsze, że zyskuje argument odpierający zarzut preferowania w telewizji i radiu tylko jednej, ludowej opcji. Znajdzie się teraz w mediach miejsce dla socjalistów i narodowców, a PSL zyska dodatkowe głosy.
Warto wyjaśnić strategom spod znaku koniczynki, że nie wymyślili niczego nowego. Kłusownictwo polityczne jest równie stare jak sama polityka. Ludowcy doświadczyli go na własnej skórze wielokrotnie, zarówno w okresie międzywojennym, jak i w PRL. Bezlitoś-nie osaczał ich tą metodą po 1926 r. marszałek Piłsudski, wyłuskując z PSL Piasta polityków, a następnie czyniąc z nich wyborczą przynętę na listach Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Ówczesny prezes Piasta, Wincenty Witos, mówił o tych praktykach słowami powszechnie uznanymi za obelżywe. Ciekawe, co dzisiaj myśli wójt z Wierzchosławic, kiedy w siedzibie PSL patrzy z portretu, jak jego polityczni prawnukowie kopiują polityczne chwyty sanacji.
Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.