Turbodoładowanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad dwa miliony polskich studentów i licealistów zażywa narkotyki przed egzaminami

Kiedy przyćpałem, nabierałem animuszu, poprawiała mi się pamięć, szybciej kojarzyłem. Egzaminy zdawałem bez trudu. Potem, żeby osiągnąć taki sam efekt, musiałem brać coraz więcej. To już zwróciło uwagę rodziców, którzy posłali mnie na odwyk - opowiada Janusz Turowski ze Szczecina. - Brałem amfę przed klasówkami w liceum. Problemy zaczęły się po dwóch latach. Przed maturą wziąłem taką dawkę, że nie dotarłem do szkoły. Po prostu nie byłem w stanie - wspomina 23-letni Mariusz Kmiecik z Poznania. Stołeczni policjanci twierdzą, że podczas tegorocznej matury w jednym z renomowanych warszawskich liceów cała klasa była na haju. Zdali wszyscy, poza uczniem, który nie mógł opanować histerycznej wesołości. Marcin J., student medycyny z Białegostoku, zaczął zażywać narkotyki, by przebrnąć przez pierwszy, najtrudniejszy rok studiów. "Wydawało mi się, że znam te mechanizmy, że nad wszystkim panuję. Po dwóch latach okazało się, że zgubiła mnie pycha. Potrafiłem przez osiem godzin wyciskać nie istniejące wągry na twarzy - do żywego mięsa, wyciągać drzazgi z ciała" - wyznaje Marcin w Internecie.

Nałóg sezonowy
Autorzy raportu przygotowanego w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie szacują, że w okresie egzaminów z narkotykowego doładowania korzysta ponad dwa miliony studentów i licealistów. Europejskie badania dotyczące picia alkoholu i zażywania narkotyków (ESPAD) przeprowadzone wśród uczniów pierwszych i trzecich klas szkół ponadpodstawowych dowodzą, że w ostatnich pięciu latach kilkakrotnie wzrósł u nas popyt na konopie, amfetaminę, heroinę i ecstasy.
- W krajach zachodnich spożycie narkotyków utrzymuje się na stałym poziomie, w naszym regionie zaś zdecydowanie wzrasta. Narkotyki kojarzą się tu nie ze śmiercią, ale ze sposobem na wspaniałe samopoczucie, przyjemną drogę do sukcesu - mówi Bogusława Bukowska z Biura ds. Narkomanii. - Młodzież traktuje narkotyki racjonalnie, dokonując bilansu zysków i strat. Tych drugich nikt jednak nie jest w stanie oszacować - zauważa Janusz Sierosławski, kierujący w Polsce badaniami ESPAD.

Dopalacze, czyli recepta na sukces
35 proc. młodzieży miało doświadczenia z narkotykami, 34 proc. regularnie pije piwo - wynika z badań przeprowadzonych wśród 5 tys. łódzkich nastolatków. Najbardziej popularne narkotyki to marihuana i haszysz (18 proc.), środki wziewne (12 proc.) i tabletki (12 proc.). Z amfetaminą miało kontakt 9 proc. badanych, z ecstasy - 3 proc., a z kokainą - 2 proc. Łódź nie należy do najbardziej zagrożonych rejonów. Gorzej jest w dawnych województwach zielonogórskim, wrocławskim, jeleniogórskim, warszawskim, szczecińskim, olsztyńskim i suwalskim. - Na prowincji branie tzw. dopalaczy ma dowodzić, że nie jest się gorszym od rówieśników z wielkich miast. Młodzież często wierzy, że dzięki takim stymulatorom staje się atrakcyjniejsza towarzysko - tłumaczy to zjawisko prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.
W wielkich miastach korzystanie z turbodoładowania stało się wręcz snobizmem. Nie wypada już używać polskiej heroiny, czyli kompotu. Stosuje się raczej indywidualnie dobraną kombinację specyfików: amfetaminy, halucynogenów, leków uspokajających i nasennych, konopi indyjskich. - Używanie polskiej heroiny jest podstawowym kryterium odróżniającym narkomanów od korzystających z turbodoładowania. To dwa odrębne światy - uważa dr Janusz Sierosławski. Zamiast kompotu ci drudzy korzystają z brown sugar, czyli heroiny do palenia. Dla nich narkotyk nie jest znakiem odrzucenia, ale dowodem nastawienia na sukces, dążenia do bycia na fali. Na tych ludziach nie robi wrażenia hasło jednej z policyjnych pogadanek: "Chcesz być cool? Możesz być cold".

Dopalacze zamiast mocnej herbaty
- Amfetamina i kokaina stały się częścią studenckiego życia, traktuje się je jak mocną herbatę - mówi 21-letnia Magda Kosińska, studentka anglistyki. Podczas sesji sprzedaż spidów wzrasta kilkunastokrotnie. Furorę robią mieszanki kilku narkotyków, na przykład ufo, znane także jako mitsubishi lub omega (połączenie amfetaminy i ecstasy), które prawdopodobnie stało się przyczyną śmierci kilku studentów w Gdańsku. Już dwadzieścia minut po zażyciu tzw. dopalaczy pojawia się podniecenie, wzrasta pewność siebie, poprawia się zdolność koncentracji. Po zażyciu ecstasy ludzie czują się lepiej, łatwiej nawiązują kontakty. Wielu uczniów i studentów jest przekonanych, że stosując turbodoładowanie, nie popadną w uzależnienie. Udaje się to jednemu na dziesięciu.
- W czasie matur i egzaminów mamy niewielu pacjentów. Zgłaszają się po wakacjach, gdy kończą się krótkotrwałe dobrodziejstwa, a zaczynają długotrwałe koszmary. Wtedy dobra pamięć staje się tylko wspomnieniem. Pacjenci nie mogą sobie przypomnieć nawet tego, co robili miesiąc wcześniej - przestrzega Renata Szewczyk, terapeutka z Monaru. Zapominają nie tylko o tym, czego się nauczyli w czasie narkotykowego ciągu, ale nawet o tym, że mają dziewczynę lub chłopaka. Po roku na "dopalaniu" tracą kontakt z rzeczywistością: są przekonani, że na egzaminie byli wyjątkowo błyskotliwi, a w rzeczywistości z uporem powtarzali te same zdania.

Sukces stymulowany
Systematycznie obniża się wiek dzieci sięgających po turbodoładowanie. Zaczynają już piątoklasiści. Zachętą jest łatwy dostęp do tych środków. Narkotyk można kupić w klasie, pubie, na dyskotece (od ochroniarzy), ulicy, a nawet w kiosku. Bez trudu lufkę marihuany czy działkę amfetaminy można kupić na warszawskiej Woli lub wrocławskim Rynku. Łatwy dostęp do środków odurzających potwierdzają badania ESPAD: jedna trzecia uczniów twierdzi, że narkotyki najłatwiej kupić w szkole bądź w jej pobliżu. Jedna czwarta była częstowana LSD, marihuaną, haszyszem lub amfetaminą. Ponad połowa uczniów ma kolegę narkomana. Większość wie, co to witamina A (amfetamina), plastelina i gruda (haszysz), kwasik (LSD), czym różni się snifowanie (wciąganie narkotyku przez nos) od kirania (wąchania kleju).

Cena dopingu
Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, nakładająca wyższe kary na dealerów, zmieniła sytuację w niewielkim stopniu. Narkotyki są nadal tak samo łatwo dostępne, tyle że droższe. Za jednorazowe "doładowanie" trzeba teraz zapłacić 20-30 zł. "Narkotyki są akceptowane przez młodzież, bo są źródłem odprężenia i przyjemności. Tolerowane są przez dyrektorów szkół, bo szkoła nie może stracić renomy, a niekiedy nawet przez rodziców, naciskających na dzieci, by za wszelką cenę odnosiły sukcesy" - można przeczytać na internetowych stronach Monaru. Cena ta najczęściej okazuje się wysoka: prawie 90 proc. uzależnionych zaczynało od pomagającego podczas egzaminów "dopalacza".

 

Więcej możesz przeczytać w 24/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: