„Niedyskrecje parlamentarne”: Kaczyński fikcyjnie odchudza rząd, KO i Lewica boją się projektu Hołowni

„Niedyskrecje parlamentarne”: Kaczyński fikcyjnie odchudza rząd, KO i Lewica boją się projektu Hołowni

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło: Newspix.pl / Aleksander Majdanski
O tym, że wiceministrowie, którzy nie są umocowani politycznie, mają zostać przeniesieni na stanowiska dyrektorów merytorycznych oraz o tym, dlaczego KO i Lewica boją się Hołowni w nowych „Niedyskrecjach parlamentarnych”.

Polityczni zwolennicy Rafała Trzaskowskiego są zdenerwowani, że prezydent Warszawy tak długo zwlekał z ogłoszeniem swojego ruchu, że ostatecznie zapał przygasł. – Jesteśmy wkurzeni! Nie potrafię zrozumieć dlaczego zamiast objeżdżać Polskę tuż po wyborach, pojechał na urlop. Emocji politycznych nie da się odłożyć na później – żali się jeden z polityków, który twierdzi, że część zwolenników Rafała Trzaskowskiego wpadała w defetyzm. – O Rafale krąży taka anegdota, że kiedy był ministrem administracji i cyfryzacji wychodził z pracy o 16, bo mówił, że musi wrócić do dzieci. O ile chwali się, że zajmuje się dziećmi, to jednak w polityce tak się nie pracuje. Tu trzeba więcej pracowitości – opowiada nasz rozmówca.

Napięcie w klubie Koalicji Obywatelskiej między Borysem Budką a Grzegorzem Schetyną jest coraz większe. – Oni ze sobą już teraz nawet nie rozmawiają. W Karpaczu podczas Forum Ekonomicznego mieli tak zorganizowane spotkania, że dopiero po tym, jak Borys wyjechał, to przyjechał Schetyna – opowiada polityk KO.

Borys Buda zresztą mało z kim w partii rozmawia. – Popełnia błąd za błędem i nikogo nie pyta o zdanie. Odciął się od partii na tzw. piątym piętrze czyli w samej siedzibie, jak kiedyś Schetyna – opowiada polityk KO.

Czytaj też:
Sekielski o swoim alkoholizmie, nowe życie Misiewicza, inwigilacja w czasach pandemii. Co w nowym „Wprost”?

Z ostatnich nieoficjalnych informacji wynika, że na szefa klubu PO szykuje się Cezary Tomczyk, co nie każdemu się podoba. Jeszcze przed wyborami prezydenckimi stanowisko szefa klubu KO zostało obiecane przez Borysa Budkę Sławomirowi Nitrasowi. – Sławek się do tego zapalił, ale najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że się do tego nie nadaje – mówi nasz rozmówca. I ciągnie: – Sławek jest Tarczyńskim PiS-u, tacy ludzie są w partiach potrzebni, ale nie na kierowniczych stanowiskach.

Politycy Platformy Obywatelskiej obawiają się projektu Szymona Hołowni. – W kuluarach partii słychać, że szykują się transfery z KO. Franek Sterczewski raczej na pewno przejdzie do Hołowni, zresztą zanim media poinformowały o jego ewentualnym transferze, dzwonił do niektórych polityków PO radzić się, czy powinien przejść do Hołowni – opowiada nasz rozmówca. I twierdzi, że plan Szymona Hołowni zakłada też pozyskanie doświadczonych polityków. – Hołownia nie chce popełnić błędu Janusza Palikota i Ryszarda Petru, którzy wzięli samych politycznych naturszczyków – mówi nasz rozmówca.

Wszystko wskazuje na to, że już niedługo w Sejmie może powstać koło ruchu Polska 2050. O planach założenia sejmowego koła przez Szymona Hołownię pisałyśmy w „Niedyskrecjach parlamentarnych” kilka miesięcy temu. – Można być liderem koła znajdując się poza parlamentem, choć nie jest to łatwe. Ale widać, że Hołowni zależy na tym, by iść w politykę. Jest zdeterminowany. A to nie jest dobra wiadomość dla naszej formacji – opowiada polityk PO.

Czytaj też:
Wspólny projekt PSL i Szymona Hołowni. „Kukiz do odstrzału”

Nie tylko PO boi się Polski 2050 Hołowni. Odejście posłanki Lewicy Hanny Gil-Piątek z klubu i związanie się politycznie z Hołownią zszokowało jej lewicowych kolegów. – W żadnym sondażu, w którym notowana jest formacja Hołowni Lewica nie osiąga 5 proc. poparcia, a to oznacza, że znowu może wypaść w Sejmu – mówi jeden z lewicowych polityków. – Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest poszukiwanie przez szeregowych posłów miejsc na liście w takiej formacji, która ma szanse na przekroczenie progu wyborczego.

Do wyborów parlamentarnych są jednak jeszcze trzy lata i wiele się może zmienić. – Można się zmęczyć – jak powiedział Donald Tusk o ewentualnym ruchu Rafała Trzaskowskiego. Dlaczego szeregowi posłowie przestali wierzyć w swoją formację? – Wszyscy wiedzą, że po bardzo słabym wyniku Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich, Lewica może pójść pod wodę. Ale ponieważ do rozliczeń nie doszło, to ludzie uznali, że udało się ugasić pożar i statek jako tako utrzymuje się na falach, nawet jeżeli tylko dryfuje. Odejście Gil-Piątek uświadomiło wszystkim, że łajba jednak tonie – mówi polityk lewicy.

Rzeczywiście lewicowy wyborca może być lekko zaskoczony rozwojem sytuacji po tej stronie sceny politycznej. Środowiska lewicowe i tak niezbyt liczne, w ramach ofensywy po wyborach prezydenckich postanowiły widowiskowo się pokłócić. Poszło o to, kto zorganizuje tzw. Kongres Lewicy i kogo na tę imprezę zaprosi. Mniejsze formacje wystosowały nawet list w tej sprawie do SLD - o czym już informowały media - z pretensjami, że nie zostały zaproszone na spotkanie organizacyjne. Efekt będzie taki, że w planach są trzy spotkania organizacyjne w sprawie Kongresu Lewicy: zorganizowane przez SLD, przez SdPl i przez Unię Pracy, która po wyborach prezydenckich nabrała wiatru w żagle. Zatem kroją się też trzy Kongresy Lewicy. Wojciech Filemonowicz, lider SdPL twierdzi, że tej sytuacji winien jest Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący SLD. – Lewica w Polsce nie ma wielkich idei, socjaldemokratycznej oferty dla społeczeństwa, ani nawet pomysłu na siebie – narzeka Filemonowicz. – Ale do tego trzeba dorosnąć i wyskoczyć z krótkich spodenek.

Prawica też zajmuje się głównie sobą i własnymi potyczkami. Przeciągające się negocjacje obozu rządzącego w sprawie rekonstrukcji rządu powoli zaczynają nużyć opinię publiczną. Na razie ustalono, że w ramach rekonstrukcji wiceministrowie, którzy nie są umocowani politycznie, a takich jest w rządzie przynajmniej jedna trzecia, zostaną przeniesieni na stanowiska dyrektorów merytorycznych. Prestiż takiej posady jest mniejszy, ale za to - paradoksalnie - pensja jest wyższa. Rząd będzie więc sprawiał wrażenie odchudzonego, choć nie będzie tańszy w utrzymaniu. Ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.

Nie gasną nadzieje środowisk, które wspierały Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich na powstanie Ruchu Nowa Solidarność. Podobno oddolnie ludzie zaczęli się już organizować. – Nowa Solidarność bezwzględnie powstanie, tylko Rafał musi najpierw uporać się z problemem ścieków w stolicy – zapewnia nas jeden z fanów tego pomysłu. Nadzieja jak wiadomo umiera ostatnia.

Czytaj też:
Nagranie z Trzaskowskim z klubu jest hitem sieci. „Moje miasto”

Artykuł został opublikowany w 34/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.