Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Dlaczego bank odmawia ci restrukturyzacji?

Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Dlaczego bank odmawia ci restrukturyzacji?

Bankomat (zdj. ilustracyjne)
Bankomat (zdj. ilustracyjne) Źródło: Fotolia / Syda Productions
„Ludzie nie powinni widzieć, jak robi się kiełbasę i politykę” – miał ponoć powiedzieć Otto von Bismarck. Bankowcy chętnie dorzuciliby do tej grupy także swoją dziedzinę. W wiadomym celu: aby przykryć pięknym PR-em liczne przekręty, często dokonywane na ogromną skalę. Dziś właśnie o takim przypadku.

Odwołam się najpierw do własnych doświadczeń. Pierwszy raz zetknąłem się zawodowo z bankowością w marcu 1993. Wtedy właśnie rozpocząłem pracę w krakowskim Banku Przemysłowo-Handlowym, gdzie zostałem zatrudniony na stanowisku specjalisty ds. promocji. Nie mając żadnej wiedzy w dziedzinie bankowości, wprost zapytałem głównego księgowego: a na czym się w banku najlepiej zarabia? Jak to na czym – usłyszałem w odpowiedzi – na kredytach!

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Co powinien umieć spec od antywindykacji?

Gdybym dziś na podobne pytanie miał odpowiedzieć, w sumie odpowiedź byłaby prawie taka sama. Ale, jak wiadomo, „prawie” robi czasem różnicę. Jak więc ta odpowiedź wygląda, wedle stanu na dziś? O tak:

Banki najlepiej zarabiają na niespłacanych kredytach

Zaraz, zaraz – pewnie usłyszę – chyba się Pan pomylił? Nie, proszę Państwa, nie myli się mistrz taki (to tylko cytat z polskiej klasyki, nie jestem aż tak bardzo nieskromny – przyp. aut.). Mam więc wyjaśnić o co chodzi? No problem. Więc znowu przeskakujemy w czasie, tym razem do września 2008 roku.

Pewnego pięknego dnia (za to, że był piękny głowy nie dam – przyp. aut.), dokładnie był to 15-ty dzień września roku 2008, dowiedziałem się z mediów, że właśnie upadł rynek kredytów hipotecznych w USA. Znaczy zbankrutował Lehmann Brothers, ale zostało to tak zinterpretowane w naszym kraju, iż nastąpiła plajta amerykańskich „hipotek”.

Jako, że siedziałem w tym czasie w kredytach hipotecznych bardzo mocno (od 1998 roku), pierwszą moją myślą było, że coś tu nie gra. Bo jeśli faktycznie „przesilenie” w hipotekach nastąpiło w dnu 15 września 2008, to już 5-6 lat temu ten rynek był bardzo, bardzo zgniły. A przecież mamy ciągły monitoring stanu kredytów w każdym banku. Na dodatek w każdym kraju są odpowiedniki naszego KNF-u, czy też inne instytucje nadzorcze. Zatem słabość rynku „hipotek” nie mogła przez tak długi czas być niezauważona! A jednak to się wydarzyło. Ale jak?

Z bankowego Archiwum X…

W ten sposób, krok po kroku, zbliżamy się do skrzętnie ukrywanej, wielkiej tajemnicy współczesnej bankowości. Ja dotarłem do tej wiedzy dopiero w 2015 roku, kiedy sam doświadczyłem (na własnej skórze) absurdalności działań jednego z banków. Sporo mnie to kosztowało.

Otóż bankowcy wpadli na iście genialną metodę, jak można skutecznie - i zgodnie z prawem - ukrywać prawdziwe wyniki akcji kredytowej przed opinią publiczną. Pozwalają na to systemy księgowania, które prawie 100 lat temu, wymyślono na Wall Street. Obecnie są w bankach stosowane powszechnie. Także w Polsce.

Konkretnie: w USA od lat 30-tych ubiegłego wieku, bankowa księgowość zaczęła działać na bazie amerykańskich standardów rachunkowości pod piękną nazwą Generally Accepted Accounting Principles. W skrócie GAAP.

Tylko gapy nie wykorzystują możliwości GAAP-y

Na co zatem pozwala system GAAP? Przede wszystkim na skuteczne ukrycie faktycznego wolumenu niespłacanych kredytów. Otóż, choć może wydawać się to zupełnie niewiarygodne, banki mogą wpisywać do rachunku wyników, wirtualne „przychody” z niespłacanych kredytów!

Krótko mówiąc: tam, gdzie powinna widnieć w wyniku finansowym strata, pojawia się dochód. Jak ładnie tę kwestię wyjaśniają bankowcy? Można na przykład w ten sposób:

"Możliwość wpisywania odsetek od niespłacanych kredytów wynika z zasady wyceny kredytu metodą zamortyzowanego kosztu. Wirtualne zyski z tego tytułu powinny być równoważone rzetelną kalkulacją odpisów".

Prawda, że brzmi to mądrze i wiarygodnie? Gdzie zatem tkwi sztuczka? Otóż wpisywanie „zysków” z niespłacanych kredytów to święte prawo banków. Natomiast wykazywane, przyszłe straty z tego tytułu, mogą być dokonywane uznaniowo. Daje to bankom możliwość znaczących zafałszowań rzeczywistej skali strat ponoszonych na akcji kredytowej.

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: I Ty zostaniesz antywindykatorem!

W przypadku, kiedy kredytobiorca przestaje spłacać kredyt, bank może podejrzewać stratę z tego tytułu. Wysokość tej straty (przy dobrym zabezpieczeniu nie jest 100 proc. niespłaconego kapitału) trzeba uwzględnić w księgowości. Nazywa się to „tworzeniem rezerw”.

Niemniej jednak, skoro pozostawiono bankom dowolność w ocenie przyszłych strat, banki ochoczo z tej opcji korzystają, znacząco je zaniżając. W ten sposób bankowcy kreują zupełnie fikcyjną rzeczywistość. Oczywiście: korzystną dla siebie, ukrywając faktyczny stan braków kasy w kasie.

Tu odwołam się do znakomitego filmu „BIG SHORT” z 2015 roku, w którym pokazane jest jak to wygląda w praktyce. W jednej ze scen widzimy spotkanie bankowej śmietanki, co ma miejsce podczas konferencji w Las Vegas. Bankowcy oficjalnie przyjęli poziom strat z udzielanych na wielką skalę trefnych hipotek na 5 proc. wolumenu kredytów. Podczas gdy faktycznie wynosiła ona blisko … 50 proc. Co odkrył wcześniej i obnażył na forum owej konferencji jeden z bohaterów filmu – Mark Baum. Jest to zresztą jedna z najpiękniejszych scen z tego obrazu.

Zamieniał wodę w wino? I to ma być wielkie „halo”?

Ze Stanów ów iście „genialny” wynalazek został zaimplementowany w Europie. Potem także i w Polsce: tu zaczął obowiązywać od stycznia 2005 roku, tj. wkrótce po wejściu naszego kraju do Unii. Wówczas ten system został wprowadzony pod nazwą MSR 39 i był obowiązkowy dla wszystkich banków notowanych na giełdzie. Było to narzędzie narzucone Polsce przez UE, gdzie ten standard księgowości działał pod nazwą IAS (skrót od: International Accounting Standards).

Jak się Państwo pewnie domyślają, w systemie MSR 39 także w pełni legalne było księgowanie „zysków” z niespłacanych kredytów. Wraz z jednoczesną własną, subiektywną oceną przyszłych strat z tego tytułu. Z początkiem 2018 roku, MSR 39 został zastąpiony systemem MSSF 9. Jednak możliwość robienia przez bankowców cudów, polegających na zamianie straty w zysk, pozostawiono w nowym systemie.

Jak zatem powyższa wiedza ma się do wielkiej niechęci bankowców do restrukturyzacji? Jest tajemnicą poliszynela, że najważniejszym i jedynym celem banków współczesnych jest zysk. Dodajmy: zysk wykazywany. Bo tego prawdziwego pewnie nie zna nikt… W rachunku zysku i strat niespłacany kredyt wychodzi korzystniej od takiego zobowiązania, które jest obsługiwane terminowo. Obecnie mniejsze są to różnice, ale jeśli cofniemy się np. 10 lat wstecz i policzymy to na przykładzie kredytów „frankowych”, widać czemu nie było chęci ze strony banków do rozwiązania tego problemu. Dochód na takim kredycie, jeśli był spłacany w walucie, było to zwykle od 2 do 4 pkt. proc. (odsetki w skali roku). Ale jeśli klient zaprzestał spłaty, bank miał prawo naliczać odsetki karne, które dochodziły nawet do 20 procent! Dodatkowym „zyskiem” na takim kredycie były inne opłaty, np. za monity.

Oczywiście z podobnymi „korzyściami” banków spotkamy się przy kredytach w rodzimej walucie. Bowiem zawsze przy braku spłaty, bank może naliczać sobie najwyższe odsetki (karne) oraz dodatkowe koszty. Dlatego też bankowcy tak ustawiają procedury przy ewentualnej restrukturyzacji, aby bardzo trudno było przez nie przejść dłużnikowi. Prawie jak wielbłądowi przez ucho igielne…

Bank nie chce zwrotu kredytu, czyli z życia wzięte…

Inny przykład jak się powyższe przekłada na relację bank-kredytobiorca. Żeby nie szukać daleko: kilka dni temu miałem spotkanie z klientem, Panem Jarosławem, który przez parę miesięcy miał poważne problemy z płynnością finansową (został oszukany przez kontrahenta na duże pieniądze). Z tego powodu był zmuszony zaprzestać spłaty kredytu hipotecznego. Kiedy już Pan Jarosław się „odkuł”, tj. odzyskał możliwość spłaty rat i zgłosił się do banku o powrót do regularnej spłaty, bank robi z tym ogromne problemy. Żąda m.in. udokumentowania sytuacji finansowej, kiedy jest jasne, że ostatni okres – czyli wtedy, gdy klient wpadł w dołek finansowy – w papierach wychodzi fatalnie.

Z treści pisma od banku jasno wynika, że kredytodawcy wcale nie zależy na zwrocie pożyczonej kasy. Można by więc uznać, że po drugiej stronie trafiliśmy na idiotów. Ale jeśli przeczytałeś uważnie treść tej części Poradnika, już wiesz, że bank robi to dla zwiększenia dochodów. Tych wykazywanych. Tak zostały ustawione procedury w tym banku, aby maksymalnie utrudnić kredytobiorcy zawarcie porozumienia w zakresie restrukturyzacji.

Moim skromnym zdaniem: jest to największy bankowy przekręt, na dodatek ogólnoświatowy. Co ciekawe winowajców nie można w żaden sposób ukarać, bo działają zgodnie z prawem. Tyle że sami je sobie wymyślili i ustanowili. Pewnie z pomocą sponsorowanych przez sektor finansowy, chciwych polityków (aczkolwiek ci pewnie i tak z tego nic nie rozumieją).

Dlatego też - nie bójmy się nie spłacać kredytów. Wszak dzięki temu bank więcej zarobi, więc jakby idziemy kredytodawcy na rękę! Nie oznacza to, że w każdym przypadku należy ignorować zobowiązania wobec instytucji finansowych. Jeśli bowiem dana osoba wzięła kredyt, nie jest to lichwa, ani toksyczna hipoteka frankowa i mamy środki na kolejne raty – jak najbardziej zalecam spłatę zobowiązań. Ale są też inne sytuacje, o których opowiem już za tydzień w kolejnym odcinku Poradnika, który ukaże się pt.

W jakich sytuacjach odradzam spłatę kredytu?
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.
Artykuł został opublikowany w 36/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.