Mistrz fuzji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dennis Kozlowski jest uznawany za największego guru biznesu w USA
Amerykański świat biznesu ma nowego idola. Jest nim Dennis Kozlowski, szef Tyco International Ltd. Kiedy dziewięć lat temu obejmował rządy w Tyco, firma z 3 mld USD obrotów rocznie niczym specjalnym się nie wyróżniała. Teraz jej przychody wynoszą 38,5 mld USD rocznie.

Wielkie zakupy
Specjalnością Tyco stały się fuzje i przejęcia. Od 1992 r. korporacja wydała na tego rodzaju operacje 53 mld USD, kupując 120 firm, których większość została wcielona w jej struktury. Ale na tym ambicje Kozlowskiego się nie kończą. Zapowiada nieskromnie, że w ciągu pięciu lat zrealizuje kolejne przejęcia o łącznej wartości 50 mld USD i osiągnie roczną sprzedaż na poziomie 100 mld USD. A wszystko to przy średniorocznym wzroście zysków co najmniej o 25 proc. Są to plany imponujące nawet jak na amerykańskie warunki. Nic więc dziwnego, że Kozlowski po przejściu na emeryturę Johna F. Welcha z General Electric wyrasta na największego guru korporacji.

Zagrać na nosie
Kozlowski zaczynał karierę jako audytor w dziale fuzji i przejęć nowojorskiej firmy SCM Corp. Był szalenie ambitny i kreatywny, szybko awansował. W 1975 r. zatrudnił się w Tyco - wówczas niewielkiej firmie produkcyjnej o przychodach 15 mln USD rocznie. Miał wtedy 28 lat. W krótkim czasie uporządkował jej struktury i niebawem został szefem.
Od tej pory kariera jego i firmy to nieprzerwane pasmo sukcesów. Tyco rośnie w siłę i ma coraz większe przychody. Móz-giem wszystkich operacji jest zaledwie sześcioosobowy zespół, któremu finalizacja transakcji zajmuje nie pół roku, jak firmom doradczym i bankom inwestycyjnym, ale dwa tygodnie. Lista znanych przedsiębiorstw, które stały się łupem Tyco, jest długa: od producenta sprzętu medycznego Kendall i U.S. Surgical poczynając, przez AMP Inc., głównego światowego producenta elementów elektronicznych, na kupionej od AT&T telekomunikacyjnej firmie Tycom kończąc.
Kozlowski jest już blisko nowej zdobyczy: przejęcia za 9,2 mld dolarów CIT Group Inc., największego w USA niezależnego kredytodawcy firm przemysłowych. Swoją ofertą przejęcia CIT szef Tyco zupełnie zaskoczył analityków i inwestorów giełdowych, bo grupa ta nie pasuje do dotychczasowego profilu korporacji. Ale Kozlowski zawsze lubił grać na nosie oponentom: - Uważam, że zakup CIT okaże się jednym z najlepszych interesów, jakie zrobiliśmy w całej historii Tyco.

Ucieczka na Bermudy
Tyco jest w ścisłej czołówce najlepiej prowadzonych koncernów - według "Business Week" - a jego kapitalizacja jest większa niż Boeinga czy Hewlett-Packard. Mimo to szefowi firmy stale się patrzy na ręce. Przeciwnicy zarzucają mu sztuczki księgowe, pozwalające ukryć fundusze na kolejne przejęcia, unikanie płacenia podatków, bo Tyco zarejestrowano w raju podatkowym na Bermudach. Niektórzy ostrzegają, że mocno zadłużona firma (na 18,3 mld USD) potknie się przy kolejnej transakcji. Kozlowski bagatelizuje te głosy i zapowiada: - Mamy nadzieję stać się nowym General Electric.

Hojny kutwa
Sukces Kozlowski zawdzięcza instynktowi i świetnemu zarządzaniu. Tyco jednak przegrywa rzadko. Zdaniem analityków z Goldman Sachs, zawdzięcza to dobrze przygotowanym programom integracji nowych nabytków z resztą koncernu. Sam Kozlowski, chociaż jest już w czołówce amerykańskich menedżerów, pobiera zaledwie 1,35 mln USD rocznie pensji. W 2000 r. otrzymał ponad 125 mln USD w postaci premii i opcji na akcje. Szef Tyco nie tylko żyje skromnie (ma piętnastoletni dom o powierzchni 320 m2 oraz dwa domy letniskowe na Florydzie), ale i koszty firmy trzyma w ryzach - 205 tysiącami pracowników firmy zarządza 140 osób z centrali w Exeter w stanie New Hampshire, która mieści się w dwupiętrowym drewnianym budynku. Nie nagradza też hojnie swoich menedżerów bonusami i premiami, chyba że wypracują wzrost zysków niewiele mniejszy od wyśrubowanych wskaźników, zazwyczaj ustalanych przez Kozlowskiego na poziomie 15 proc. Wtedy mogą liczyć na krocie.

Przed kolejnym skokiem
Kozlowski spogląda daleko w przyszłość. Gdy gorączkowo pracował nad strategią przejęcia CIT, wyznał: "Ostatnie kilka tygodni poświęciłem przyglądaniu się trzem lub czterem potencjalnym obiektom do przejęcia". Podoba mu się obecna sytuacja na rynku firm. - Koszty przejęcia są dziś o wiele niższe niż rok temu - twierdzi. Pytany, czy nie czas, by zwolnić tempo, śmieje się i mówi: - Dopiero zaczynam się orientować w tym, co robię.

Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.