e-Agora

Dodano:   /  Zmieniono: 
Milion polskich internautów regularnie komentuje to, co ich oburza, interesuje lub bulwersuje. Każda ciekawa wiadomość natychmiast obrasta setkami opinii. Kilka minut po emisji filmu o aferze FOZZ w sieci pojawiło się mnóstwo uwag, wspomnień oraz informacji o tym, gdzie niedawno przebywali bohaterowie programu. O tym, że Heathcliff Pineiro zamieszkał ostatnio w Poznaniu, wielu dowiedziało się właśnie dzięki internetowym komentarzom.

O mordzie w Jedwabnem wypowiedziało się już niemal dwieście tysięcy internautów! Pojawiły się krańcowo różne opinie, przedruki artykułów i fragmenty książek, a nawet bieżące relacje: "Poszedłem na sumę, aby usłyszeć, jak proboszcz odmawia kadisz - niestety, widać zaniechał. Poza tym jak to w małym miasteczku. Znudzona dzieciarnia rozrzuca misternie ułożone przez odwiedzających kamyki, a raz wypuściła powietrze z kół autokaru".

Totalna wolność
W witrynie stworzonej przez ojców franciszkanów jeden z internautów skwitował wypowiedź sejmową Longina Pastusiaka na temat żołnierzy WiN słowami "dał d..." i nikomu nie przyszło do głowy, aby ten komentarz wyrzucić. - Jeżeli ktoś używa niecenzuralnych słów, świadczy to tylko o nim. Odwiedzają nas również ludzie, którzy od Kościoła trzymają się z daleka, ale nikt im tu nie przeszkadza w głoszeniu swoich poglądów - zapewnia Konrad Sawicki z franciszkańskiego serwisu. Teoretycznie większy rygor panuje w portalach. Ich administratorzy zapewniają, że nie dopuszczają do obrażania innych osób. - Dbamy o to, by dyskusja była dyskusją, a nie opluwaniem. Szczególną uwagę zwracamy na komentarze na temat aktualnych wydarzeń. W Hyde Parku, gdzie można wymieniać poglądy na rozmaite tematy, jesteśmy bardziej liberalni - wyjaśnia Mariusz Kuziak z Interii. Na stronach tego portalu poseł Pastusiak może jednak przeczytać, że jest "gnidą latającą". Gdyby taką informację opublikowała jakakolwiek gazeta, nie wybroniłaby się w sądzie. A internauta, który to napisał, nie ponosi żadnych konsekwencji. - W sieci powinny obowiązywać takie same ograniczenia jak w prasie - twierdzi Andrzej Goszczyński z Centrum Monitoringu Wolności Prasy. Codziennie na polskich stronach pojawia się około 50 tys. komentarzy. Publikowane są niemal przez całą dobę. Do ich kontroli należałoby zatrudnić setki policjantów. - Mamy ważniejsze sprawy na głowie - twierdzą specjaliści od przestępczości komputerowej z Komendy Głównej Policji.
Gdzie mieści się tak ogromna liczba komentarzy? Swoje wirtualne łamy udostępniają grupy dyskusyjne. W Polsce jest ich ponad tysiąc, a najpopularniejsze skupiają nawet po kilka tysięcy osób. Poza tym każdy portal umożliwia skomentowanie informacji. Autorzy serwisów pod wiadomościami umieszczają okno, w którym użytkownicy mogą wpisywać swoje opinie. Szefowie portali tłumaczą, że walczą o to, by internauta jak najdłużej przebywał na ich stronie. Im więcej bulwersujących informacji i opinii, tym chętniej czytelnicy je komentują. Tradycyjne media także tworzą własne fora dyskusyjne. Jedno z pierwszych powstało przy tygodniku "Wprost" i mieści się pod adresem forum.wprost.pl.

Współczesna agora
Na współczesnej agorze najczęściej rozmawia się o wydarzeniach bieżących, komputerach, relacjach damsko-męskich, a nawet istocie bytu. Sokrates nie miałby tu problemów z uzyskaniem odpowiedzi. Istnieją grupy dyskusyjne poświęcone filozofii, podzielone na wątki reprezentujące różne światopoglądy i wierzenia. - Ostatnio najwięcej emocji wzbudziła wiadomość, że uczestniczka "Wielkiego Brata", która opuściła dom, będzie nagrywała płytę. Również gdy zapowiedzieliśmy, że Microsoft wprowadzi nowy produkt, w ciągu kilku godzin pojawiło się ponad 50 komentarzy - mówi Mariusz Kuziak. W Wirtualnej Polsce najwięcej osób (obecnie 842) okupuje kanał "Szukasz dziewczyny, chcesz pogadać".
Na forum tygodnika "Wprost" internauci najczęściej komentują artykuły publikowane w piśmie. Tekst o problemach homoseksualistów wywołał prawdziwą burzę: "Skoro 10-15 proc. każdej populacji to osoby o orientacji homoseksualnej, a życzliwych im jest zaledwie 2 proc., to znaczy, że 8-13 proc. polskich homoseksualistów i lesbijek jest niechętna samym sobie. Nie dość, że kochają inaczej, to w dodatku są schizofrenikami?" - zastanawia się jeden z naszych czytelników.
Spory pomiędzy internautami nie przypominają akademickich dysput. Rzeczy nazywa się po imieniu i nikt nie stara się trzymać nerwów na wodzy. W kilka minut po ogłoszeniu, że Marek Siwiec nie znieważył Ojca Świętego, w Internecie zaroiło się od komentarzy. "Parodiuję ten gest kilka razy dziennie. Tylko ziemi nie całuję, bo potem mam piach między zębami. I nic mi nie zrobicie, kretyni". "Za znieważenie papieża powinien odpowiadać Krzaklewski, który w swej kampanii wyborczej potraktował Ojca Świętego przedmiotowo".
- Popularność list dyskusyjnych należy tłumaczyć możliwością zachowania na nich anonimowości - twierdzi Cezary Trutkowski, psycholog społeczny. - Bez konsekwencji mogę oznajmić wszem wobec, że mam takie przekonania polityczne lub że porzuciła mnie kobieta. Uczestnicząc w dyskusjach internetowych, utwierdzamy się także w przekonaniu, że nie jesteśmy sami, ponieważ są jeszcze ludzie, którzy myślą i odczuwają tak jak my.
Inny psycholog, Jacek Jakubowski, przekonuje, że udzielanie się na forach dyskusyjnych dowartościowuje rozmówców: - Żyjemy w czasach, kiedy wiele osób ma wrażenie, że tak naprawdę na nic nie mają wpływu. Kiedyś chłop uprawiał swoje pole i wiedział, że w dużej mierze to od niego zależy, jakie będzie miał plony. Dzisiaj pracownicy fabryk i biur mają nad sobą rzesze przełożonych, którzy podejmują za nich decyzje. Wypowiadający się w sieci człowiek odnosi wrażenie, że mówi do całego świata. Jeżeli inni reagują na jego wypowiedzi, wtedy przekonuje się, że jest słuchany, a jego opinia coś znaczy.

Ocean informacji
Sieciowe komentarze są także skarbnicą wiedzy. W dyskusjach uczestniczy tak wielu internautów, że prawdopodobieństwo znalezienia specjalisty niemal z każdej dziedziny jest ogromne. Wystarczy umieścić w witrynie list i ma się pewność, że wśród komentarzy znajdzie się przynajmniej kilka fachowych opinii. Kilka tygodni temu dwóch internautów rozpoczęło debatę: "Niech mi ktoś wyjaśni, czy można znaleźć priony w mleku i jego przetworach, czy tylko w mięsie. Wokół nabiału panuje tak doskonała cisza, jakby było najoczywistszym faktem pod słońcem, że są to produkty stuprocentowo bezpieczne". "Może w chlebie też są. Krowy wszak pasą się na polach, obok których rośnie zboże". W odpowiedzi głos zabrali dowcipnisie, ale też trzech naukowców, w tym jeden doktor, mikrobiolog z Akademii Medycznej w Warszawie. W ferworze dyskusji pojawił się nawet kilkunastostronicowy fragment dysertacji o przenoszeniu się choroby BSE.

Demokracja bezpośrednia
Listy dyskusyjne i czaty znajdują się we wszystkich portalach, a nawet w niektórych serwisach prywatnych, wciąż jednak nie ma ich na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Sejmu. Czyżby politycy obawiali się dowiedzieć, co ludzie, którzy ich wybrali, naprawdę o nich myślą? Krzysztof Kilian z Platformy Obywatelskiej postuluje stworzenie państwowego serwisu, w którym politycy i urzędnicy mieliby obowiązek umieszczania informacji o wszystkich podejmowanych przez siebie działaniach, a internauci mogliby te projekty oceniać. Powstałaby współczesna agora. Byłby to pierwszy krok do demokracji bezpośredniej, która obowiązywała w starożytnych Atenach. - Ludzie mogliby wtedy bezpośrednio komentować to, co robią politycy, a także bez przerwy ich kontrolować. Czas skończyć z dziewiętnastowiecznym systemem partyjnym, w którym nikt na dole nie wiedział, co kombinują na górze - uważa Krzysztof Kilian.

Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.