Protest mediów. Co zrobi PiS? Jacek Wasilewski: Nastawiam się na czarny scenariusz

Protest mediów. Co zrobi PiS? Jacek Wasilewski: Nastawiam się na czarny scenariusz

Jacek Wasilewski
Jacek Wasilewski Źródło: Bartek Banaszak
Niezależne media protestują przeciw wprowadzeniu przez rządzących podatku od reklam. Pierwsze strony gazet i portale zamieściły w środę, w ramach akcji: „Media bez wyboru”, czarne plansze zasłaniające publikowane treści, a audycje radiowe zostały w wielu stacjach zawieszone. – Nie chciałbym, abyśmy funkcjonowali w podobnym systemie, jak na Węgrzech czy Białorusi, ale nastawiam się na czarny scenariusz. Oby wolne, polskie media nie musiały nadawać w przyszłości np. ze Szwajcarii – mówi „Wprost” medioznawca, dr hab. Jacek Wasilewski z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ten protest jest bardzo ważny w paru powodów. Dlaczego? Jak mówi dr hab. Jacek Wasilewski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, „widzimy przede wszystkim środowiskową jedność mediów, które na co dzień często ze sobą konkurują”. – Wspólny głos jest niezwykle ważny w sytuacji, w jakiej znalazły się polskie media. Przypomnę, że jeśli chodzi o wolność mediów spadliśmy od 2015 o kilkadziesiąt miejsc. Wystarczy spojrzeć na dane Światowego Indeksu Wolności Prasy przygotowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. A to znaczy, że dzieje się bardzo źle – mówi „Wprost” ekspert z Katedry Antropologii Mediów UW.

Czytaj też:
Robert Feluś: Bez wolnych mediów społeczeństwo będzie chore

Spadek, jak mówi, jest związany również z pieniędzmi. – Strumienie ogłoszeń i reklam rządowych nie płyną równomiernie do wszystkich mediów. Rząd robi dość konsekwentną politykę w tym zakresie – podkreśla.

Dodaje, że najwięcej zyskają na wprowadzeniu podatku od reklam globalni gracze, jak Facebook czy Google, którzy wypierają lokalne media przez agregację informacji: – Oni nie produkują własnych treści, są platformami reklamowo-ekspozycyjnymi, więc siłą rzeczy to właśnie producenci treści, a więc średnie media zatrudniające dziennikarzy lokalnych, są w najgorszym położeniu. Mówi się, że podatek pomoże małym wydawnictwom w walce z gigantami, ale to przecież oni są znajdą się na skraju opłacalności, jeśli będą musieli uwzględnić o kilka procent mniejsze przychody z reklam. Z przyczyn ekonomicznych np. Murdoch zamknął w Australii 60 gazet.

Jak podkreśla medioznawca, nowe prawo odbije się na wszystkich mediach, a wartościowych treści dziennikarskich może być znacznie mniej.

– Ta czerń, którą dziś zobaczyliśmy na ekranach, była swoistym eksperymentem. Skazała ludzi na przyjrzenie się mediom, które nie muszą się martwić o dochody z reklam, bo są finansowane ręką polityków.

Osoby, które przełączyły się na media, których do tej pory nie oglądali, przeżyły spory szok. Dowiedziały się z pasków w TVP Info, że zagraniczne media nie chcą płacić składki na służbę zdrowia. A przecież to kompletny absurd.

Bo przecież wszyscy przedsiębiorcy zatrudniający pracowników płacą składki w Polsce – a większość ich przychodów to nie subskrypcje, ale właśnie owe przychody z reklam! Do tego w przekazie prorządowym mamy wrażenie, że chodzi tu wyłącznie o złe, zagraniczne media, które nie chcą płacić składki zdrowotnej. Prorządowe media jakoś zapominają, że powodem wielu niedofinansowań w zakresie składek emerytalnych i zdrowotnych jest KRUS (Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego – red.), ale nikt – ze względu na silny wiejski elektorat – nie chce tego tematu podejmować – wskazuje dr hab. Wasilewski.

Według eksperta, to kolejny stopień do tego, żeby ludzie wychodzili na ulicę. – Poczucie, że nasz głos może być przestać w mediach reprezentowany, rodzi frustrację, a stąd prosta droga na ulicę – mówi.

Dr hab. Jacek Wasilewski uważa, że choć politycy opozycji domagają się szerszej dyskusji na temat wprowadzenia nowego podatku, z „dialogiem będzie podobnie, jak było w sprawie aborcji”: – Nie ma do tej pory przykładów dialogu. Od reformy szkół, przez sądy, po aborcję.

– PiS wiele wyciągnął z rządów w 2005-2007 i nauczył się, że bez wymiaru sprawiedliwości niewiele zdziała. Od 2015 roku, gdy wrócił do władzy, zaczął przejmować sądy a zwykły Kowalski, który zderzył się z Beatą Szydło na drodze, przekonał się na własnej skórze, jak trudno oczekiwać normalnego procesu. Wątpię, że strategię przejmowania różnych instytucji, uda się zatrzymać. Bo media są kolejnym elementem tej układanki – tłumaczy.

W jego opinii, zagraniczni korespondenci z zaniepokojeniem patrzą na to, co dzieje się w mediach publicznych. – Choć pierwszy punkt ustawy o radiofonii i telewizji mówi o zapewnieniu różnorodności poglądów, stanowisk, to w praktyce pracownicy mają ogromne nieprzyjemności np. za przyklejenie do bluzki serduszka akcji charytatywnej. W myśl tej zasady, dlaczego innych mediów w ten sposób nie uciszyć?

Nie chciałbym, abyśmy funkcjonowali w podobnym systemie, jak na Węgrzech czy na Białorusi, ale nastawiam się na czarny scenariusz. Oby wolne, polskie media nie musiały nadawać w przyszłości np. ze Szwajcarii – akcentuje.

Medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego apeluje o to, by przeprowadzić szeroką dyskusję, czy rzeczywiście podatek powinien być poświęcony na wskazane cele (NFZ, Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków oraz nowy fundusz celowy, służący dofinansowaniu projektów związanych z przemianami w przestrzeni cyfrowej, kulturą i dziedzictwem narodowym – red.) i czy np. przeznaczanie połowy z nich na ochronę zabytków jest sensowne.

Czytaj też:
Podatek od reklam. Przeciwko czemu protestują media?

– Według mnie to zabieg propagandowy i może prowadzić do przeznaczenia takich celowych funduszy na cele, które będą rządowi wygodne, jak Albicla czy TV Trwam. Bo trudno mi sobie wyobrazić, że potrzebne są miliony, by odkurzyć pomnik Ireny Szewińskiej. Nie bardzo wiem, jak można rozumieć dziedzictwo sportowe – podsumowuje.
Artykuł został opublikowany w 6/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.