Strategia dla wsi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z FRANZEM FISCHLEREM, komisarzem ds. rolnictwa i rybołówstwa Unii Europejskiej
Andrzej Szoszkiewicz: - Kilka renomowanych europejskich gazet doniosło, że wspólnie z dwoma innymi komisarzami - Günterem Verheugenem i Michelem Barnierem - przyjął pan strategię gry na zwłokę w rokowaniach z Polską i innymi krajami kandydującymi do Unii Europejskiej.
Franz Fischler: - Nie rozumiem, na jakiej podstawie zostały sformułowane te zarzuty. Nikt z nas czegoś takiego nie mógł powiedzieć, gdyż nie ma mowy o żadnych opóźnieniach. Po otrzymaniu polskiego stanowiska negocjacyjnego w sprawie rolnictwa zaraz zabraliśmy się do przygotowania odpowiedzi. Pierwsza część prac, którymi zajmują się już odpowiednie służby komisji, będzie zakończona na początku kwietnia. Także w kwietniu nasze stanowisko zostanie przyjęte przez całą komisję, a w maju będzie przedłożone pod obrady Rady Ministrów. Negocjacje w kolejnych sprawach, w tym dotyczące rolnictwa, powinny się rozpocząć w czerwcu. Takie były plany i nic się nie zmieniło.
- Opóźnienia mogą nastąpić po rozpoczęciu rokowań. Już dziś wiadomo, że punktem spornym będą bezpośrednie dopłaty dla rolników. Polski rząd zapowiada, że będzie się domagał jednakowego traktowania polskich i unijnych rolników.
- Docelowo rolnicy z nowo przyjętych państw powinni mieć takie same prawa jak ci z krajów piętnastki. Rozszerzenie spowoduje ogromne zmiany w polityce rolnej, stosunkach handlowych czy strukturze rolnictwa. Nikt nie wątpi, że konieczna będzie restrukturyzacja polskiej wsi i musimy uniknąć negatywnych skutków tego procesu. Obawiamy się, że wzrost dochodów rolników w Polsce będzie szybszy niż w przemyśle i spowoduje niepokoje społeczne. Te wszystkie problemy będą omawiane w trakcie negocjacji. I od rezultatów rozmów będzie zależeć, jak zaplanujemy okres przejściowy i jakie kroki powinny być przedsięwzięte w tym czasie.
- Jak długi będzie okres przejściowy?
- O tym zadecydują negocjacje. W ich trakcie ustalimy, jaki jest faktyczny stan polskiego rolnictwa, a to nam pomoże ustalić, kto ma rację: strona polska czy my? Czeka nas więc bardzo dużo pracy, zanim zapadną ostateczne ustalenia.
- Czy budżet unii przygotowany jest na wypłatę dopłat bezpośrednich dla rolników?
- Nie mamy zamiaru ustanawiać drugiej wspólnej polityki rolnej dla nowych członków. Nie podważamy więc prawa polskich rolników do dopłat, zastanawiamy się jedynie, kiedy rozpocząć wypłatę. Wcześniej czy później musimy zatem zapewnić odpowiednie sumy w unijnej kasie. Będziemy o tym rozmawiać przy ustalaniu budżetu, który będzie obowiązywał po roku 2006 r.
- Dlaczego? Przecież nie jest wykluczone, że znajdziemy się w unii przed tą datą.
- Z okresem przejściowym czy bez?
- Załóżmy, że bez.
- W takiej sytuacji przed rokiem 2006 nie jesteśmy przygotowani na pełną wypłatę bezpośrednich subwencji dla rolników.
- Jakie sumy wchodzą w rachubę?
- Cztery lata temu nasze obliczenia oparte na dostępnych wówczas danych mówiły o 12 mld euro dla wszystkich dziesięciu nowych członków, z czego 9 mld euro przeznaczone byłoby na dopłaty bezpośrednie. Ostatnie symulacje wskazują na kwotę o miliard euro mniejszą. W 
budżecie do 2006 r. dla rolników z nowych państw zarezerwowano 3,9 mld euro. Gdybyśmy założyli, że do tego czasu unia rozszerzy się tylko o sześć państw, to i tak by nie starczyło.
- Czy zmiany w budżecie nie są możliwe?
- Nie mówię, że nie są możliwe, lecz nie wiem, czy do nich dojdzie.
- Wydaje się, że na wynegocjowaniu okresu przejściowego zależy przede wszystkim Brukseli.
- Dlaczego tylko nam? To wy poinformowaliście nas, że nie będziecie w stanie wprowadzić wszystkich standardów higienicznych z pierwszym dniem gotowości do członkostwa. Polska zatem także myśli o rozwiązaniach przejściowych.
- Nasz rząd nie zamierza jednak ustępować. Kwestię bezpośrednich dopłat dla rolników traktuje jako priorytetową.
- Przepraszam bardzo, ale nie wyobrażam sobie, żeby wasz rząd zgodził się na subwencje, które mogłyby przynieść niekorzystne efekty.
- Czy wzrost dochodów rolników to niekorzystny efekt? Obawia się pan, że polscy farmerzy staną się nagle zbyt bogaci i dlatego trzeba im stopniować wysokość dopłat?
- Nie mówię, że się nadmiernie wzbogacą. Trzeba spojrzeć na gospodarkę całościowo i porównać dochody w poszczególnych sektorach. Jeżeli zgodzimy się, że należy dokonać gruntownej restrukturyzacji polskiej wsi, zwiększyć powierzchnię gospodarstw i zmniejszyć zatrudnienie, to należy zachęcać rolników do rezygnacji z produkcji rolnej i szukania zatrudnienia poza rolnictwem. Moim zdaniem, musimy znaleźć takie rozwiązania, aby wieś stała się mniej uzależniona od pracy na roli, a jednocześnie nie wymarła. Jak to zrobić? Rolnicy muszą dostrzec ekonomiczną zachętę do pracy w innych sektorach. Nikt nie będzie chciał sprzedać gospodarstwa, jeżeli nie znajdzie lepiej płatnego zajęcia. Na wsi brakuje jednak miejsc pracy poza rolnictwem. Brakuje tam działalności usługowej i przemysłowej. Czy nie powinniśmy przeznaczyć więcej pieniędzy na zmiany strukturalne - dopłaty do wcześniejszych emerytur, na tworzenie zrzeszeń producentów czy szkolenia dla menedżerów, którzy zamierzają założyć małe i średnie przedsiębiorstwa na wsi? Sukces zależy od tego, czy Polska i Unia Europejska zgodzą się na stworzenie wspólnego planu dla polskiej wsi.
- Jak przekona pan polską opinię publiczną, że okres przejściowy, w którym polscy rolnicy nie będą mieli takich samych praw jak unijni, nie będzie oznaczał członkostwa drugiej kategorii?
- Powinniśmy się skoncentrować na ostatecznym celu, jakim jest restrukturyzacja całej gospodarki. Rolnictwo trzeba włączyć w ten proces. Ponadto Polska nie będzie wyjątkiem. Rolnictwo hiszpańskie i portugalskie objęte było dziesięcioletnim - o wiele bardziej dotkliwym - okresem przejściowym. W tym czasie ani Hiszpanie, ani Portugalczycy nie mogli na przykład eksportować swoich produktów do państw członkowskich.
- Nie obawia się pan, że odpowiedzią strony polskiej na ograniczenie dopłat będzie ograniczenie dostępu unijnych towarów na polski rynek?
- Mam nadzieję, że Polska rozumie, iż mamy teraz inną sytuację niż wtedy, gdy do unii wstępowały Hiszpania i Portugalia. Wówczas jeszcze nie było wspólnego rynku bez granic. Teraz jakiekolwiek ograniczenia oznaczałyby utrzymanie kontroli na granicy z Polską, a tym polski rząd nie jest chyba zainteresowany. Musimy więc maksymalnie ograniczyć rozwiązania przejściowe w handlu produktami rolniczymi, a być może całkowicie z nich zrezygnować.
- Duży wpływ na przebieg negocjacji ma lobby rolnicze, nie zawsze chętne rozszerzeniu unii.
- To nieprawda. Federacja Organizacji Rolników Unii Europejskiej (COPA) nigdy nie występowała przeciwko rozszerzeniu. Stawia tylko jeden warunek: rozszerzenie nie może pogorszyć sytuacji rolników w krajach piętnastki. Polscy rolnicy uzyskali status obserwatora w tej organizacji. Są więc bardzo dobrze poinformowani o jej planach.
- Czy unijne stanowisko negocjacyjne w sprawie rolnictwa będzie konsultowane z organizacjami rolniczymi?
- Nie zasięgamy ich opinii. Oczywiście, doskonale wiemy, co myślą, gdyż regularnie przedstawiają swoje stanowiska na różne tematy.
- Polski rząd utrzymuje, że nasz kraj będzie przygotowany do członkostwa 1 stycznia 2003 r.
- Co to oznacza? Ja interpretuję to tak, że do końca 2002 r. zakończymy negocjacje.
- Nie, naszym zdaniem do tego czasu powinny być zakończone negocjacje, a traktat winien być podpisany i ratyfikowany we wszystkich parlamentach. Jednocześnie nasze prawo zostanie dostosowane do unijnego, z wyjątkiem obszarów, w których uzgodnione zostaną okresy przejściowe.
- To jest nierealistyczne. Do końca tego roku chcielibyśmy zakończyć reformę unijnych instytucji. Negocjacje możemy kontynuować przez cały 2001 r., a równolegle odbywać się będzie ratyfikacja traktatu o reformie instytucji. Bez znajomości ostatecznej wersji traktatu, a tę poznamy dopiero wtedy, gdy zatwierdzą go wszystkie parlamenty piętnastki, nie ma mowy o rozszerzeniu. Reforma instytucji jest bowiem podstawą do powiększenia unii. Sądzę więc, że zakończenie rokowań będzie możliwe najwcześniej w 2002 r. Następnie będziemy potrzebować około roku na ratyfikację traktatu członkowskiego. Z tego wynika, że pierwsze kraje będziemy mogli przyjąć od 1 stycznia 2004 r. Proszę nie zapominać, że przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi zapowiedział publicznie, iż chciałby zobaczyć pierwsze nowe kraje w unii podczas swojej kadencji. A upływa ona w 2005 r.
- Nie sądzi pan, że może to zadziałać demobilizująco? Polska podjęła ogromny wysiłek, by do 2003 r. zdążyć z dostosowaniem naszego prawodawstwa do unijnych standardów.
- Wiem o tym. Samo dostosowanie jednak nie wystarczy, równie istotne jest wcielanie tego prawa w życie. W tej kwestii macie jeszcze dużo do zrobienia.


Więcej możesz przeczytać w 13/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.