Dziecko za 30 tysięcy

Dziecko za 30 tysięcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leki pochodzenia organicznego, dotychczas niezastąpione w zapłodnieniu pozaustrojowym, wycofywane są ze światowych rynków. Mogą one zawierać priony wywołujące na przykład chorobę Creutzfelda i Jakoba czy mutacje genów. Niestety, lekarstwa najnowszej generacji, uzyskane drogą inżynierii genetycznej, pozostaną jeszcze zapewne długo niedostępne dla wielu kobiet.
Ponad milion par w Polsce nie może mieć potomstwa

Leki pochodzenia organicznego, dotychczas niezastąpione w zapłodnieniu pozaustrojowym, wycofywane są ze światowych rynków. Mogą one zawierać priony wywołujące na przykład chorobę Creutzfelda i Jakoba czy mutacje genów. Niestety, lekarstwa najnowszej generacji, uzyskane drogą inżynierii genetycznej, pozostaną jeszcze zapewne długo niedostępne dla wielu kobiet. Koszty zapłodnienia in vitro mogą dochodzić nawet do 30 tys. zł.

Bezpłodna populacja
Naukowcy zaobserwowali niepokojący spadek liczby narodzin. Zachodzenie w ciążę w późnym wieku, palenie papierosów, stresy - to coraz częstsze przyczyny zaburzeń płodności u kobiet. Przyczyną niepłodności mężczyzn jest niska tolerancja na negatywne czynniki środowiskowe. Na pytanie: "Czy będziemy mieć dziecko?", stawiane przez niepłodne pary, lekarze nie mogą dać jednoznacznej odpowiedzi. Jeśli trudności z zajściem w ciążę wynikają z niesprawności jajników, szansa skutecznej pomocy wynosi 20-80 proc., jeśli zaś są następstwem zaburzeń funkcjonowania jajowodów - urodzić może 10-70 proc. kobiet. W wypadku wad szyjki macicy lub samej macicy szansa na poczęcie dziecka spada do 3-25 proc.
Terapia farmakologiczna niepłodności męskiej jest mało skuteczna. Nowe metody umożliwiają wyleczenie około 50 proc. pacjentów; reszcie pozostaje tylko technika rozrodu wspomaganego medycznie (assisted reproductive technologies, ART).

Lek na dziecko
W latach 60. na rynku pojawiły się preparaty z hormonami płciowymi uzyskiwanymi z moczu, których produkcja oparta była na cytrynianie klomifenu i gonadotropinie menopauzalnej. Mocz mogły oddawać tylko kobiety w okresie przekwitania, gdyż w ich wypadku stężenie hormonów było odpowiednie. Leki te zawierały dużo białek mogących powodować uczulenia, a nawet zespoły wstrząsowe. Dlatego zaczęto je wycofywać z użytku. - Na szczęście dotychczas nie znaleziono w preparatach moczopochodnych prionów wywołujących chorobę Creutzfelda i Jakoba - twierdzi dr hab. Waldemar Kuczyński z Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku.
Członkowie Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego przestrzegają jednak, że w moczu używanym do produkcji leków mogą pozostać wirusy odporne na procesy filtracji i ekstrakcji. W wypadku tych preparatów trudno też dokładnie określić stężenie hormonu, ponieważ zależy ono od składu chemicznego moczu dawcy. Można jedynie w przybliżeniu podać zawartość substancji w ampułce, testując medykament na zwierzętach.

Nowa generacja
W latach 80. naukowcy zainteresowali się możliwością zastosowania inżynierii genetycznej do uzyskiwania substancji wpływających na procesy rozrodu u człowieka. Pomyślano o zastąpieniu preparatów produkowanych metodą ekstrakcji moczu lekami nowej generacji.
Po dziesięciu latach badań udało się drogą rekombinacji genetycznej otrzymać między innymi hormon folikulotropowy (FSH) i gonadoliberynę. Taka technologia wytwarzania leku umożliwia uzyskanie idealnie czystej substancji w określonej ilości. Preparat nie zawiera również niebezpiecznych obcych białek, wirusów i prionów. - Hormon uzyskany drogą rekombinacji wykazuje zawsze taką samą siłę oddziaływania biologicznego - mówi dr Kuczyński.

Poczęcie pod szkiełkiem
- Aby u bezpłodnej kobiety nastąpiła owulacja, pacjentka musi przyjąć około dwudziestu ampułek leku (jedna kosztuje niemal 180 zł) zawierającego hormon folikulotropowy - mówi Bartosz Chrostowski, przedstawiciel jednej z firm produkujących farmaceutyki rekombinowane. Substancja ta - w sposób naturalny wydzielana przez przysadkę mózgową - powoduje wzrost pęcherzyka jajnikowego, w którym dojrzewa komórka.
Po serii zastrzyków w jajnikach rośnie od kilku do kilkunastu pęcherzyków Graafa. Aby doszło do jajeczkowania, kobiecie trzeba jeszcze podać zastrzyk z gonadotropiny kosmówkowej. Po 36 godzinach od iniekcji lekarz pobiera dojrzałe komórki, umieszcza je w cieplarce i dodaje do nich pobrane od partnera plemniki. Komórki jajowe zostają zapłodnione i przechowywane są w warunkach cieplarnianych do momentu, gdy zarodek ma od czterech do ośmiu komórek. Później umieszcza się je w macicy. Kobieta zapładniana tą metodą po raz pierwszy ma 25-35 proc. szans na rozwój ciąży, przy szóstym cyklu - do 60 proc. Jeśli jednak szósta i kolejne próby zawiodą, oznacza to być może bezpłodność pacjentki.
W Polsce na sztuczne zapłodnienie decyduje się około 2,5 tys. kobiet rocznie.
- Mogą to zrobić na własny koszt w klinikach państwowych lub prywatnych - mówi prof. dr hab. Wiesław Szymański, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego.

Grzech Onana i pieniądze
Zakazy religijne nie są jedyną przeszkodą, którą musi pokonać bezpłodna kobieta. (Kościół katolicki nie akceptuje łamania praw natury: pobierania komórek jajowych, niszczenia nie wykorzystanych i zapłodnionych, masturbacji w celu uzyskania nasienia.) Największą barierą dla par pragnących potomka jest cena terapii - może ona dojść nawet do 30 tys. zł. Kasy chorych nie refundują nawet kilku procent tej kwoty. Tymczasem w naszym kraju obserwujemy coraz niższy przyrost naturalny. Mitem jest twierdzenie, że państwa nie stać na udział w kosztach leczenia niepłodności. W Niemczech i USA stanowią one jedynie 0,1-0,3 proc. funduszy przeznaczonych na ochronę zdrowia. W Polsce byłoby to zaledwie 0,4-4 zł rocznie na ubezpieczonego. W Słowacji, Czechach i na Węgrzech terapia ART jest refundowana.

Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.