Prawniczka odpowiada Markowi Belce. „Frankowiczu – płać i płacz… bo cię stać?!”

Prawniczka odpowiada Markowi Belce. „Frankowiczu – płać i płacz… bo cię stać?!”

Marek Belka
Marek BelkaŹródło:Newspix.pl / fot. Damian Burzykowski
Czy chcielibyśmy żyć w świecie, w którym sąd odmówiłby wydania wyroku, bo może on źle wpłynąć na sytuację pozwanego? A tak właśnie chcieliby ekonomiści w sprawach frankowiczów. Ciągle dziwi mnie jak kwestie, które w „przeciętnej” sprawie sądowej nie miałyby absolutnie żadnego znaczenia, w sprawach frankowych stają się elementem poważnej debaty publicznej na najwyższych szczeblach.

Ciekawe wnioski płyną z wywiadu udzielonego „Gazecie Prawnej” ostatnimi dniami przez prof. Marka Belkę. Ekonomista i były premier wypowiedział się w kontekście nadchodzącego rozwiązania kwestii frankowej przez Sąd Najwyższy – nie zostawiając suchej nitki na koronnym argumencie frankowiczów: dowolnym wyznaczaniu kursów przez banki.

Jednocześnie przyznał on, że kredyty walutowe były ryzykowne i nadzór powinien był w 2006 r. zakazać ich udzielania.

Z wywiadu dowiadujemy się też, że ostateczne rozwiązanie kwestii frankowej hamowane było m.in. z powodu… dobrej spłacalności portfela kredytów frankowych.

Banki nie powinny udzielać tych kredytów

Banki „były zaślepione walką o rynek” i „postąpiły źle, ryzykownie” – tak prof. Marek Belka skomentował hossę w kredytach frankowych w latach 2005-2008, przypominając, jak wypomniał to bankom stojąc na czele NBP.

Czytaj też:
Ważna wiadomość dla frankowiczów. Sąd Najwyższy uchylił rąbka tajemnicy

Faktycznie, produkt ten był w owych czasach bardzo korzystny dla kredytobiorców. Nikt zaciągający kredyt frankowy nie przypuszczał jednak, że jest to bomba z opóźnionym zapłonem.

Za to sektor bankowy wiedział o tym znakomicie – a przynajmniej powinien był wiedzieć.

Bomba ta przecież wybuchała wcześniej w innych miejscach świata (schemat udzielania masowo kredytów frankowych, a potem skokowy wzrost kursu franka i zadłużenia kredytobiorcy obserwowaliśmy już wcześniej w Australii i we Włoszech). Jak dotąd – pełna zgoda.

Unieważnianie umowy z uwagi na kursy rynkowe zbyt daleko idące?

Pomimo tego, wielu ekonomistów w publicznych wypowiedziach (nie wyłączając komentowanego przypadku prof. Belki) uznaje unieważnianie umów frankowych za zbyt daleko idące.

Czemu, skoro właśnie taka sankcja wynika z prawa Unii Europejskiej, odstraszającego celu dyrektywy 93/13?

Czemu, skoro właśnie to rozwiązanie ma uchronić nas w przyszłości przed podobnymi ekscesami bankowości?

Ekonomiści myślą w skali makro

Otóż ekonomiści zdają się patrzeć na skutki gospodarcze rozwiązania sprawy frankowej wyłącznie w skali makro i często ignorują argumenty prawne.

Do dyskursu prawnego wdziera się tutaj „osoba trzecia”, czyli złotówkowicz, wdzierają się też efekty, jakie spowoduje dla banków unieważnienie tych umów. Dla prawnika, dla sędziów Sądu Najwyższego, takie kwestie nie mają żadnego znaczenia.

Spróbujmy sobie wyobrazić co by się stało, gdyby było inaczej.

Wyobraźmy sobie, że sąd rozstrzygający o odszkodowaniu dla właściciela nieruchomości A od właściciela sąsiedniej nieruchomości B za zniszczenia spowodowane, np. zawaleniem się muru na granicy ich działek, mógłby odmówić zasądzenia odszkodowania… ponieważ byłoby to „niesprawiedliwe” w stosunku do właściciela innej sąsiedniej nieruchomości – C.

Nieruchomość C nie ucierpiała, ale przecież właściciel nieruchomości A będzie miał za pieniądze z odszkodowania nowiutkie budynki gospodarcze, będzie zatem finalnie w lepszej sytuacji niż właściciel nieruchomości C. Czy to byłoby sprawiedliwe? Oczywiście, byłoby absurdem, gdyby sąd z tego względu odmawiał odszkodowania właścicielowi nieruchomości B.

Czytaj też:
Rozwodzisz się i masz kredyt we frankach? O tym głośno się nie mówi

Inny przykład: przedsiębiorca A pozywa przedsiębiorcę B o niespłaconą fakturę. Towar wydany za potwierdzeniem, faktura podpisana przez odbiorcę, sprawa nie budzi żadnych wątpliwości. Czy chcielibyśmy żyć w świecie, w którym sąd odmówiłby wydania w takim wypadku wyroku zasądzającego z powodu tego, że może on źle wpłynąć na sytuację finansową pozwanego przedsiębiorcy B? Już widzę wzrost ilości niespłaconych zobowiązań po takim wyroku!

Stosujmy prawo… konsekwentnie

Warto więc pamiętać, że prawo nie kończy się na procesie o zapłatę czy unieważnienie umowy. Nie musimy odmawiać poszkodowanym prawa do sądu z powodu złych skutków, jakie może to wywrzeć na finansach naruszyciela.

Naruszyciel ma wiele instrumentów do obrony swoich interesów zgodnie z prawem.

Powtarzając za prof. Ewą Łętowską: „Rozmawiajmy o kształtowaniu zasad odpowiedzialności, o jej miarkowaniu, okolicznościach egzoneracyjnych, o ubezpieczeniach ryzyk i regresach, o technice repartycji strat, bo to jest realny problem. Nie należy go przesłaniać argumentem, że to pazerni poszkodowani – domagający się ochrony przed naruszającym prawo zachowaniem kontrahenta – są niemoralni. Bo wówczas rozgrzeszamy każdy hazard profesjonalisty nie liczącego się z ryzykiem prawnym”.

Kredyty się spłacają – więc w czym problem?

Tak samo dziwi obecność w wypowiedziach ekonomistów argumentu, że portfel kredytów frankowych jest jednym z lepiej spłacanych – więc jest szansa, że problem rozwiąże się sam.

Cytując za prof. Markiem Belką: „Byliśmy, jak myślę, uspokojeni faktem, że te kredyty były najlepiej spłacane. Zresztą do dziś są znakomicie spłacane. Tak naprawdę one nie grożą kredytobiorcom, mówię o generalnej tendencji, żadnymi problemami. W gruncie rzeczy uznawaliśmy, pewno błędnie, że nic się nie stanie, jak te kredyty zostaną spłacone. Brali te kredyty na ogół ludzie zamożniejsi, w międzyczasie ich płace wzrosły dwukrotnie, statystycznie rzecz biorąc”.

Rozumiem, że ekonomista zwraca uwagę na skalę makro i skutki zapadłych orzeczeń – jednak prawo patrzy na przyczyny i nie może zgodzić się na takie rozwiązanie.

Sąd nie może odmówić wymierzenia sprawiedliwości tylko dlatego, że poszkodowanego stać na znoszenie niesprawiedliwości.

Oczywistym jest też, że spłata kredytów może nie rozwiązać problemu. Masa kredytobiorców pozywa bank już po całkowitej spłacie kredytu.

Rzadko spotyka się, aby polityka tak głęboko ingerowała w problem prawny. Ciągle dziwi mnie jak kwestie, które w „przeciętnej” sprawie sądowej nie miałyby absolutnie żadnego znaczenia, w sprawach frankowych stają się elementem poważnej debaty publicznej na najwyższych szczeblach.

Jak dotąd główny nurt w orzecznictwie opiera się „nieprawniczym” argumentom. Największy test odporności czeka jednak wymiar sprawiedliwości w tym miesiącu. Konkretnie w dniach 13 i 15 kwietnia.

Czytaj też:
Idzie wiosna frankowiczów. „W kwietniu ostateczny finał kwestii frankowej”


Magdalena Pledziewicz. Radca prawny. Prawo na UMK w Toruniu ukończyła w roku 2011, od 2015 r. wpisana na listę radców prawnych przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Toruniu pod nr Tr-1079. Od 2016 r. zajmuje się sprawami związanymi z rynkiem finansowym ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw konsumenta w sporach z instytucjami finansowymi. W latach 2019-2020 ekspert zewnętrzny w biurze Rzecznika Finansowego. Właścicielka Pledziewicz Kancelarii w Toruniu.
Artykuł został opublikowany w 14/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.