Nieśmiertelny samotny

Nieśmiertelny samotny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fiasko drugiej intifady może spowodować upadek Jasera Arafata


Dziewięć miesięcy palestyńskiego powstania nie pomogło osiągnąć żadnego z zamierzonych celów politycznych i wojskowych. Decydując się na odstąpienie od procesu pokojowego, Jaser Arafat zmierzał do zaangażowania w konflikt z Izraelem sąsiednich krajów arabskich, by doprowadzić do międzynarodowej interwencji. Jej rezultatem byłoby rozmieszczenie sił pokojowych ONZ na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Wszystkie rachuby okazały się chybione. Czy Arafat zapłaci za to cenę polityczną?
Dla Palestyńczyków koszty intifady są niezwykle wysokie - prawie 400 zabitych, tysiące rannych, zapaść ekonomiczna, a co za tym idzie, pogłębiająca się anarchia wewnętrzna, połączona z coraz wyraźniejszym rozkładem dotychczasowych struktur władzy. Jaser Arafat z najwyższym trudem zdobywa pieniądze na wypłaty dla pracowników administracji, policji i tajnych służb. Wskaźnik bezrobocia w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu dawno przekroczył 60 proc., głównie dlatego, że 120 tys. robotników palestyńskich straciło zatrudnienie w Izraelu. W poszukiwaniu pracy ludzie ci próbują się przedostawać do Jordanii, która jednak zamknęła przed nimi granice. Władze w Ammanie tłumaczą to kryzysem ekonomicznym w kraju. W gruncie rzeczy obawiają się konfliktów, do jakich mogłby dojść w skupiskach ludności palestyńskiej w Jordanii.
Zwiastunem tych zagrożeń jest sytuacja w obozach uchodźców palestyńskich w Autonomii. Przeludnione obozy Dżibalia (Strefa Gazy) czy Balata (Zachodni Brzeg) - będące dawniej bastionami walki z Izraelem - przekształciły się w siedlisko anarchii i przestępczości, z którymi nie mogą sobie poradzić siły bezpieczeństwa Arafata. Ekipa Jasera Arafata ma nie tylko coraz mniejsze poparcie w Autonomii, ale też nie ma co liczyć na sympatię chociażby ze strony króla Jordanii Abdullaha. Amman z wolna zaczyna się odsuwać od Arafata, "nieśmiertelnego samotnego", jak go się tam określa. Ta tendencja z pewnością nie umocni pozycji lidera Autonomii.
Wśród ewentualnych kandydatów na następcę Arafata najczęściej wymieniani są przewodniczący parlamentu Abu-Ala i zastępca lidera Autonomii Abu-Mazen. Obaj zaliczają się do orientacji określanej przez Palestyńczyków mianem Fatah-Zewnątrz. Po wieloletniej emigracji przybyli z Arafatem do Autonomii, utworzonej na mocy pierwszych układów pokojowych z Izraelem. To właśnie ludzie z tych kręgów zajmują wszystkie ważniejsze stanowiska we władzach palestyńskich.
Zarówno Abu-Ala, jak i Abu-Mazen uczestniczyli w swoim czasie w negocjacjach pokojowych z Izraelem. Zapewne nie przypadkiem ich obecność na scenie politycznej znacznie zmalała w okresie ostatniej intifady. Gdyby któryś z nich został nowym liderem Autonomii, musiałby się zmierzyć z coraz wyraźniej aspirującymi do władzy przywódcami wyrosłymi na rodzimym gruncie (Fatah-Wewnątrz). Mowa głównie o Maruanie Bargutim, dowódcy bojówek Fatah na Zachodnim Brzegu, oraz o dowódcach tajnych służb - płk. Mohammadzie Dahlanie (Gaza) i płk. Dżibrilu Radżubie (Ramallah). Eksperci oceniają, że gdyby przejęcie władzy w Autonomii odbyło się bez większych wstrząsów, największe szanse mieliby pragmatyczni politycy Abu-Ala lub Abu-Mazen. Gdyby jednak - co jest bardziej prawdopodobne - proces ten miał przebieg gwałtowny, wzrosłoby znaczenie pozostałej trójki.
W takiej sytuacji zwycięstwo odniósłby prawdopodobnie ten, kto zdołałby sobie poradzić ze spodziewaną próbą przechwycenia władzy przez wspieranych przez Iran fundamentalistów z Hamasu i Dżihadu. Taki lider z pewnością zyskałby poparcie umiarkowanych krajów arabskich, Izraela i USA. Izraelczyków interesuje głównie to, czy odejście Arafata umożliwiłoby wznowienie procesu pokojowego. Chwilowo brak odpowiedzi.

Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: