Dopóty dzban...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kurs złotego i stopy procentowe osiągnęły w Polsce poziom absurdu

W dniu, kiedy piszę komentarz, główną pozycją w Programie I Polskiego Radia jest wiadomość, że w maju deficyt budżetowy osiągnął poziom założony na cały rok. O tym, że sytuacja budżetu się pogarsza, wiedziano wcześniej, a także o tym, że rząd zastanawia się, jak na to reagować. Oczywiście, możliwość kryzysu budżetowego to przedwyborcza gratka dla opozycji i na pewno posypią się wypowiedzi mające na celu jedno - "przyłożyć" rządowi, bez wnikania w przyczyny. A jakie one są?
Wydatki budżetu po pięciu miesiącach są prawie na poziomie ubiegłorocznym. Nie poluzowano więc dyscypliny budżetowej, na przykład z pobudek wyborczych. Wszelkie takie zarzuty, gdyby się pojawiły, będą świadectwem niewiedzy albo złej woli. Natomiast o wiele mniejsze, bo aż o cztery punkty procentowe (z 36,7 proc. do 32,7 proc.), są dochody budżetowe. Źródłem problemów z budżetem są zatem zbyt małe dochody, a nie nadmierne wydatki. Do kryzysu przyczyniły się przede wszystkim zbyt niskie wpływy z podatków pośrednich, głównie z VAT (o dwa punkty procentowe mniejsze niż w maju ubiegłego roku). Pozycja druga to należności z ceł, które są o ponad jedenaście punktów procentowych mniejsze.
Zarówno VAT, jak i cła zależą od wartości obrotów, to znaczy od sprzedaży i importu. Wartość sprzedaży maleje w stosunku do prognozy budżetowej, bo tempo wzrostu gospodarczego jest wyraźnie niższe od założonego i nadal słabnie. Niższa też od założonej jest dynamika wzrostu cen (inflacja), która wpływa na wartość obrotów, a więc pośrednio i na wysokość dochodów z VAT. Wreszcie niższy jest kurs dolara i euro, co powoduje, że w wyrażeniu złotowym mniejsza jest wartość importu, co znów obniża przychody z VAT oraz z ceł. Można oczywiście powiedzieć, że problemy z budżetem wynikają z błędnej prognozy makroekonomicznej, a więc są winą ministra finansów. Otóż nie jest to takie proste. Tempo wzrostu produktu krajowego brutto, poziom inflacji i kurs walutowy to są dzisiaj wielkości, na których kształtowanie największy wpływ - w krótkim okresie - ma Rada Polityki Pieniężnej, a więc gremium mniej przewidywalne niż siły rynkowe. To Rada Polityki Pieniężnej w stopniu decydującym przyłożyła się do zdezawuowania prognozy budżetowej i do podprowadzenia finansów państwa pod próg kryzysu.
Przyjęcie założenia, że inflacja, która jeszcze rok temu wynosiła 11 proc., do końca roku 2003 ma spaść do 4 proc., a słyszałem z ust Balcerowicza, że może nawet do 3 proc., to jest przyjęcie bardzo radykalnego celu inflacyjnego. Warto zapytać, przy jakim to ma być tempie wzrostu (ujemnym, 0 proc., 1 proc.?), przy jakim poziomie bezrobocia (20 proc., 25 proc.?), przy jakim stopniu napięć społecznych i przy jakim poziomie finansowego drenażu Polski przez walutowych spekulantów. Warto by wiedzieć, czy Rada Polityki Pieniężnej zastanawia się także nad tymi parametrami. Bo jeśli się nie zastanawia, to znaczy, że nie pełni właściwie - przynajmniej w tym składzie - funkcji, do której została powołana. Nie chodzi o to, by pozbawiać ją niezależności, ale nie może ona lekceważyć wszystkich wskaźników gospodarczej rzeczywistości z wyjątkiem stopy wzrostu cen. Nie może, bo nie działa w świecie jednowymiarowym, nie żyje "na osi inflacji", lecz w świecie realnym.
Stopy procentowe osiągnęły w Polsce poziom absurdu i kurs złotego także. Czasami można odnieść wrażenie, że przynajmniej niektórzy członkowie naszych władz monetarnych postanowili wykorzystać swą potężną władzę nie tyle do umacniania złotego, ile do przyspieszania transformacji i restrukturyzacji gospodarki. Tyle że to nie należy do nich, a odgrywając rolę reformatorów od kuchni, mogą zamienić transformację w rujnację. To, co się dzieje ze złotym, czyli sztuczne utrzymywanie jego wysokiego poziomu tym razem przez wyśrubowane stopy procentowe, powinno przywodzić na pamięć liczne, bardzo liczne przykłady klęsk tego rodzaju sposobów walki z inflacją. Gdy się z nią walczy do upadłego, najczęściej pada się samemu, a inflacja rośnie. Kilka lat temu przekonała się o tym Rosja. Czekamy na polski wariant?
Więcej możesz przeczytać w 26/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.