Matka Boska show. „Mistyczka i stygmatyczka” z Włoch czaruje Polaków. Jezuita: „To szarlataneria”

Matka Boska show. „Mistyczka i stygmatyczka” z Włoch czaruje Polaków. Jezuita: „To szarlataneria”

Gisella Cardia
Gisella Cardia Źródło: YouTube
Konin, Radęcin, Szczecin, Chojna, Dębno, Częstochowa. Włoszka Gisella Cardia, która miała doświadczyć objawienia Maryi, właśnie odwiedza kolejne polskie parafie i z kościelnych ołtarzy opowiada o „przesłaniu Matki Boskiej dla Polaków”. Tyle tylko, że włoski biskup nie uznaje jej „objawień”, a jej polskim „opiekunem” jest ksiądz, wobec którego biskup wydał dekret zakazujący prowadzenia działalności duszpasterskiej. „To rodzaj manipulacji ludźmi, wykorzystywania niewiedzy” – komentuje parafialne tournée Giselli Cardii jezuita o. Dariusz Piórkowski.

– Urodziła się martwa, nie dawała znaków życia, a jej rodzona siostra pobiegła pod figurę Matki Bożej i powiedziała, że jeśli Bóg przywróci ją do życia, na chrzcie otrzyma imię Maryja – od tych słów ks. Grzegorz Bliźniak rozpoczął jedno ze zorganizowanych w Polsce spotkań z „mistyczką” Gisellą Cardią.

– Dzieciństwo spędziła na Sycylii, potem w Rzymie skończyła prawo, ostatecznie uznała, że jej życie nie ma sensu i poprosiła Jezusa, by zabrał jej wszystko, a dał siebie. I tak się stało. Dziś mieszka w Trevignano Romano [małym miasteczku pod Rzymem - przyp. red.]. 21 kwietnia 2016 roku, gdy Gisella kładła się do snu, usłyszała „córko moja, córko moja”. Wtedy zaczęła się rozglądać i zobaczyła Matkę Bożą – mówił dalej duchowny, przedstawiając kobietę, która za chwilę miała stanąć za ołtarzem i przemawiać do zgromadzonych w kościele osób.

Ks. Bliźniak dodał jeszcze, że „w okresie Wielkiego Postu Gisella ma stygmaty rąk, nóg i głowy”, poza tym „na jej ciele od czasu do czasu pojawiają się napisy, krótkie modlitwy, wezwania do modlitwy albo uwielbienia Boga”. Także w jej domu zaczęły pojawiać się napisy, a ze ścian zaczął wypływać pachnący olej. Ten sam, który cieknie z ciała Giselli, gdy ta doświadcza objawień.

Poza tym figurka przywieziona przez Włoszkę z Medjugorie zaczęła płakać najpierw normalnymi, potem krwawymi łzami. Łzy – jak stwierdza ks. Bliźniak – miały być badane, okazało się, że to „ludzkie łzy”.

W domu Giselli płakał też obraz Jezusa Miłosiernego, zresztą ten sam, który Włoszka przywiozła do Polski i na którym, według zapewnień księdza Bliźniaka, można dostrzec jeszcze ślady krwawych łez.

Artykuł został opublikowany w 19/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.