Pierwsza restauracja w Polsce tylko dla zaszczepionych i ozdrowieńców. Właściciel wyjaśnił nam powody

Pierwsza restauracja w Polsce tylko dla zaszczepionych i ozdrowieńców. Właściciel wyjaśnił nam powody

Def Elefant
Def ElefantŹródło:Der Elefant
Pierwsza restauracja w Polsce otworzy się wyłącznie dla gości zaszczepionych, ozdrowieńców i osoby, które okażą negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. O swojej decyzji poinformował właściciel warszawskiego lokalu Der Elefant. O powody zapytałem u źródła.

Warszawska restauracja Der Elefant, jako pierwsza w Polsce postanowiła przyjmować wyłącznie gości, którzy okażą dowód zaszczepienia przeciwko COVID-19, bycia ozdrowieńcem, bądź negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. Stanie się to już 1 października. Informacja wywołała bardzo żywe reakcje wśród internautów. O przyczyny decyzji, świadomość jej konsekwencji, reakcje konkurencyjnych lokali, a także rynek pracy po pandemii, postanowiłem zapytać właściciela Der Elefant Artura Jarczyńskiego.

Marcin Haber: Decyzja o wpuszczaniu do restauracji tylko osób zaszczepionych, ozdrowieńców, lub z negatywnymi wynikami testów, wywołała prawdziwe zamieszanie w internecie. Jakie były jej powody?

Artur Jarczyński: Gdy podróżowałem latem po Europie, to w wielu krajach, odwiedzenie takich miejsc, jak muzeum, kino, czy restauracja, wiązało się z koniecznością okazania poświadczenia o zaszczepieniu. Było to zupełnie naturalne i zrozumiałe. Każdy był na to przygotowany i nikt z tym nie dyskutował. Dzięki temu mając świadomość, że wewnątrz znajdują się wyłącznie osoby uodpornione, czułem się bezpieczniej i swobodniej.

Mając takie doświadczenia zdecydowałem się zaoferować to samo w restauracji Der Elefant. Chciałem, żeby moi goście czuli się tak, jak ja czułem się podczas wspomnianych wizyt.

Ale raczej spodziewał się Pan tego, jaką wywoła to reakcję.

Jest wiele osób, które nie mają zbyt dużo do powiedzenia, a jedyną formą zaistnienia jest dla nich hejt, który wylał się m.in. w tym przypadku. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. Powiem tylko, że sprawdzaliśmy, skąd zamieszane były te komentarze i w dużej części były to miejsca bardzo odległe od Warszawy. Chciałbym jednak zaznaczyć, że dostaliśmy bardzo dużo pochwał i słów otuchy. Trzeba pamiętać, że również w tej sytuacji jest ta druga strona medalu.

Nasi goście ciągle nas odwiedzają i nie spotkaliśmy się z żadnymi negatywnymi komentarzami. Myślę, że transformacja, jaką przejdziemy 1 października, przebiegnie dosyć płynnie.

Jak to będzie wyglądało z technicznego punktu widzenia?

Przy wejściu do restauracji będziemy prosili o przedstawienie jednego z trzech dowodów – zaszczepienia, przechorowania COVID-19, bądź ważnego, negatywnego wyniku testu na obecność koronawirusa.

Tuż obok, po sąsiedzku, znajduje się restauracja Otto Pompieri, która również należy do Pana. Tam goście nie będą musieli okazywać tego typu zaświadczeń. Czy to świadomy ruch, który pokaże, jak obie decyzje wpłyną na ruch?

Ta decyzja nie ma na celu badania wpływu na ruch. Zdecydowaliśmy się na to w Elefancie, bo chcemy, aby oferta tej restauracji zawierała taką, a nie inną formę bezpieczeństwa. Otto Pompieri działa tak, jak wszystkie inne nasze restauracje i na razie tak pozostanie. Będziemy to obserwowali i jeżeli ze strony naszych gości będzie życzenie, aby również w Otto takie reguły wprowadzić, to na pewno to rozważymy.

Najlepsze rozwiązanie, jakie może się w Polsce przyjąć, to takie, gdy każdy prowadzący działalność gospodarczą, będzie mógł decydować, w jaki sposób chce to robić. Podobną decyzję będą mogli podjąć goście.

A propos decydowania każdy za siebie. Czy rozmawiał Pan z przedstawicielami branży gastronomicznej o jakimś wspólnym rozwiązaniu? Jeszcze w czasach lockdownu, rząd często wspominał, że prowadzi rozmowy z danymi sektorami gospodarki. Czy gastronomia ma jakiś wspólny pomysł co robić, jeśli zostanie ogłoszony kolejny lockdown?

Oczywiście spotykamy się czasem z kolegami i koleżankami z branży. W czasie pandemii jest to utrudnione, ale myślę, że każdy z nas szuka własnych rozwiązań. Trudno sobie wyobrazić, że jeden przedsiębiorca mówiłby drugiemu, co ma robić. To by było nie na miejscu.

W niektórych restauracjach obowiązują bardzo formalne stroje, w innych można się czuć dużo swobodniej. Tak samo jest z w tym przypadku. Jeden lokal zdecyduje się na jedno wyjście, drugi na zupełnie inne.

Gdybym ja miał wybierać, do którego lokalu pójdę, albo dokąd zaproszę gości, to kwestie bezpieczeństwa, byłyby dla mnie bardzo ważnym czynnikiem w podejmowaniu decyzji.

Czy to, co będzie się działo w Der Elefant od 1 października, to pewnego rodzaju program pilotażowy dla innych Pana restauracji?

Der Elefant pozostanie w takiej formule. Chcemy dać naszym gościom możliwość wyboru między restauracją, która wymaga potwierdzenia w stu procentach, a restauracjami, które tego nie wymagają. A to, czy wprowadzimy podobne rozwiązania w części swoich lokali, czy może we wszystkich, to się jeszcze okaże.

Restauracje od maja muszą pracować w ścisłym reżimie sanitarnym, narzuconym odgórnie przez organy państwowe. Czy rozwiązanie, które zostanie wprowadzone w Der Elefant też było konsultowane?

Nie, z nikim o tym nie rozmawialiśmy. Jest to nasza suwerenna decyzja. Natomiast od początku nastania pandemii, wprowadziliśmy dużo bardziej surowe zasady, niż wymagały tego odgórne zalecenia. Do tej pory egzekwujemy te postanowienia. Zdrowie i życie są dla nas bowiem najwyższymi wartościami.

Prawie cały nasz personel jest zaszczepiony. W momencie wprowadzenia nowych zasad w Elefancie niezaszczepiona będzie tylko jedna osoba, ale będzie miała ona obowiązek okazywania co dwa dni aktualnego, negatywnego wyniku testu na COVID-19.

Słyszał Pan o tym, że jedna z restauracji postanowiła wykorzystać Państwa decyzje do celów marketingowych? Zamieściła w internecie mapkę z trasą z Der Elefant i zachętą dla gości. Co Pan o tym sądzi?

Słyszałem, ale trochę nie wypada mi komentować działań konkurencji. Na pewno nie na miejscu jest pisanie, że podaje się lepsze produkty w nawiązaniu do sytuacji związanej z COVID-19. Gdyby napisali, że „zapraszamy wszystkich gości, bo jesteśmy niedaleko”, to pogratulowałbym refleksu i dobrego zabiegu PR-owego. Ale pisanie przy tym, że podaje się najlepsze dania... tak się nie robi. Mimo to gratuluję refleksu.

W czasie pandemii część pracowników musiała sobie znaleźć inne zajęcia. Jak to wygląda teraz? Czy te osoby udało się odzyskać?

Części najlepiej wyszkolonych nie udało się ponownie przyciągnąć. Część z nich wyjechała za granicę, jeszcze inni rozpoczęli pracę w innych branżach. Jeśli człowiek jest zdolny i pracowity, to osiągnie sukces w wielu branżach. Postanowili budować swoje kariery gdzieś indziej i mocno trzymamy za nich kciuki. Pozyskaliśmy jednak nowych, młodych ludzi z dużym zaangażowaniem i pasją, a tego nie da się nauczyć.

Czytaj też:
Magda Gessler popiera surowe restrykcje w restauracjach

Artykuł został opublikowany w 39/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl