Agonia władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najwyższy czas, żeby nasza prawica się opamiętała

Historia pełna jest przykładów, jak fatalnie odbija się na stanie państwa czekanie na zamknięcie oczu przez śmiertelnie chorego i niedołężnego władcę. Nikt w takich sytuacjach nie zajmuje się krajem. Wszyscy myślą, jak się samemu urządzić w życiu. Przegrani dygnitarze, którzy nie mają szansy na znalezienie się w nowej ekipie, troszczą się wyłącznie o pomnażanie majątku, by starczyło go na długie lata niełaski. Dostojnicy o lepszych perspektywach wyżywają się w intrygach mających im zapewnić odpowiednią pozycję w nowym układzie rządzenia.
Jest to scenariusz stary jak dzieje polityki. Znały go starożytność, średniowiecze, czasy nowożytne i najnowsze. Najlepiej chyba pozostały w zbiorowej pamięci sceny poprzedzające rozkład ZSRR, rządzonego coraz bardziej bezwładną ręką Breżniewa, Andropowa i Czernienki. Starczego uwiądu nie znają państwa demokratyczne. Tu rząd nie kona na oczach wszystkich, bo kiedy traci zdolność do kierowania krajem, obywatele zamieniają go na nowy, wyłoniony w kolejnym akcie wyborczym. Stara ekipa nie trafia do politycznej kostnicy, lecz na ławy opozycji, gdzie regeneruje siły i przygotowuje się do powrotu do władzy, czekając na wyczerpanie kapitału zwycięskich na razie rywali. Nie ma intryg i grabienia państwa, bo tak naprawdę nie ma ostatecznie wygranych i przegranych. Każdy może liczyć, że w kolejnych wyborach polityczne wahadło wychyli się w jego stronę.
Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że wszystko, co aktualnie dzieje się w obozie naszej prawicy, bardziej przypomina ten pierwszy, monarchiczno-autorytarny scenariusz. Ujawniane każdego dnia sensacje i intrygi pasują raczej do dworu bizantyjskich cesarzy czy haremów bagdadzkich kalifów niż do kraju należącego do elitarnego klubu najbardziej szanowanych demokracji świata. W kręgu euroatlantyckim nie ma miejsca na podgryzanie premiera przez własnego ministra poprzez dorabianie mu gęby marionetki manipulowanej przez służby specjalne. Tu reakcją na zarzut korupcji w Ministerstwie Obrony nie może być zrzucenie całej winy na wywiad wojskowy. Najwyższy czas, żeby nasza prawica się opamiętała. Nie działacie, panowie, na rachunek umierającego władcy, który niechlubną pamięć o ostatnich intrygach panowania zabierze z sobą do grobu. Jesteście częścią polskiej demokracji i winniście pamiętać, że kompromitując siebie, podważacie także jej autorytet.
Więcej możesz przeczytać w 28/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.