Wirus nadziei

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na chorobę Parkinsona zapadają coraz częściej ludzie młodzi

Pierwszym objawem zaniku komórek nerwowych w części mózgu zwanej istotą czarną jest drżenie rąk

Zaczyna się zazwyczaj od drżenia rąk. Z biegiem lat pojawiają się zaburzenia równowagi, następuje spowolnienie ruchów, zubożenie mimiki (twarz przypomina maskę). Chory nadmiernie się ślini i poci. Tak wyglądają objawy wciąż nieuleczalnej choroby Parkinsona. Uważa się ją powszechnie za przypadłość wieku podeszłego, tymczasem coraz częściej zapadają na nią ludzie młodzi, nawet dwudziestolatki. W ich wypadku jest to szczególnie dramatyczne, bo choroba postępuje szybciej.
Dzięki młodemu wyglądowi amerykański aktor Michael J. Fox (znany z takich filmów, jak "Powrót do przyszłości" czy "Dr Hollywood") jeszcze przez wiele lat mógłby być obsadzany w rolach nastolatków. Tymczasem w trzydziestym roku życia stwierdzono u niego pierwsze objawy parkinsonizmu. W Polsce na to schorzenie zapada rocznie 80 tys. osób (10 proc. stanowią ludzie młodzi).
Ze względu na skuteczność terapii ważne jest wczesne rozpoznanie. Szacuje się, że w Polsce tylko połowa chorych objęta jest leczeniem. - Pozytronowa tomografia emisyjna, jedyna pewna metoda diagnozowania, jest zbyt droga, by stosować ją w rutynowych badaniach. Diagnostyka polega więc przede wszystkim na wykluczeniu chorób przypominających parkinsonizm. Ponieważ nie ma testów pozwalających rozpoznać tę przypadłość, szczególnie ważne jest doświadczenie lekarza - mówi prof. Andrzej Friedman, przewodniczący Sekcji Schorzeń Pozapiramidowych Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Dopiero po śmierci pacjenta i zbadaniu jego mózgu można stwierdzić, czy rzeczywiście cierpiał na parkinsonizm. Ze statystyk wynika, że pomyłki dotyczą około 25 proc. pacjentów.
U ludzi młodych postać kliniczna choroby jest nieco inna niż u starszych. Bardziej uciążliwe jest drżenie ciała, natomiast mniej kłopotów sprawia poruszanie się. Osoby te częściej skarżą się na problemy związane z życiem seksualnym. Przez otoczenie odbierane są często jako chore psychicznie. Choroba Parkinsona nie musi jednak oznaczać wcześniejszej emerytury. Lekarze wciąż nie potrafią powstrzymać jej rozwoju, ale mogą go na wiele lat spowolnić.

Bezcenna dopamina
Terapia sprowadza się do zwalczania objawów, ponieważ wciąż nie wiadomo, co wywołuje chorobę. Znamy jedynie jej mechanizm. Zanik komórek nerwowych znajdujących się w części mózgu zwanej istotą czarną i odpowiedzialnych za produkcję dopaminy (przekaźnika umożliwiającego przesyłanie informacji do części mózgu zawiadującej mięśniami) powoduje postępujące zaburzenie funkcji ruchowych. Rolę dopaminy w przesyłaniu sygnałów w obrębie mózgu opisał szwedzki uczony Arvid Carlsson. Za to odkrycie otrzymał w ubiegłym roku Nagrodę Nobla. Doprowadziło ono bowiem do wyprodukowania lewodopy (L-dopy), na razie najskuteczniejszego leku na chorobę Parkinsona.
Walka z tym schorzeniem polega przede wszystkim na leczeniu substytucyjnym, czyli uzupełnianiu ilości dopaminy w organizmie. Ponieważ przekaźnik ten podany bezpośrednio szybko się rozkłada, stosuje się właśnie lewodopę. Jest ona prekursorem dopaminy i przekształca się w nią dopiero w mózgu. Początkowo terapia daje znakomite efekty, pacjent wraca do normalnego życia. Po kilku latach pojawiają się jednak bardzo uciążliwe skutki uboczne, tzw. fluktuacje ruchowe (na zmianę występują okresy nagłego znieruchomienia i pełnej sprawności) i dyskineza (mimowolne ruchy dodatkowe). Ponieważ efekty te mogą być bardziej uciążliwe niż zasadnicze objawy schorzenia, prof. William C. Koller z University of Miami twierdzi, że parkinsonizm to w rzeczywistości dwie choroby. Pacjentom podaje się więc dodatkowe leki, żeby zminimalizować występowanie niepożądanych efektów przyjmowania lewodopy.

Nowa strategia
W czerwcowym wydaniu pisma "Neurology" amerykańscy naukowcy zalecają zmianę dotychczasowej strategii leczenia choroby Parkinsona. Przekonują, że w początkowym okresie zamiast lewodopy warto stosować leki nazywane agonistami dopaminy. Nie zwiększają one ilości dopaminy w mózgu, ale naśladują jej działanie. Niwelują objawy choroby równie skutecznie jak lewodopa, nie powodując uciążliwych efektów ubocznych. Profesor Koller twierdzi, że dzięki lepszemu wykorzystaniu leków można przedłużyć sprawność pacjenta nawet o kilka lat.
Leczenie farmakologiczne jest głównym, ale nie jedynym sposobem walki z parkinsonizmem. - U pacjentów w zaawansowanym stadium choroby wykonuje się w Polsce dwa rodzaje zabiegów. Oba zmierzają do ograniczenia aktywności tych części mózgu, które stają się nadaktywne - mówi prof. Mirosław Ząbek, neurochirurg z Wojewódzkiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Pierwsza metoda polega na wszczepieniu pod obojczykiem elektronicznego stymulatora z elektrodą prowadzącą do mózgu. Urządzenie wysyła impulsy elektryczne, które hamując aktywność odpowiednich partii mózgu, łagodzą objawy choroby. Drugi sposób terapii polega na termicznym uszkodzeniu struktur mózgowych odpowiedzialnych za objawy.

Posłańcy GDNF
Na początku lat 90. naukowcy wyprodukowali substancję GDNF, która chroni komórki nerwowe przed śmiercią i pobudza je do regeneracji. Nie znaleziono jednak sposobu na wprowadzenie jej do mózgu. Nadzieja pojawiła się pod koniec ubiegłego roku. Badacze z Medical Center w Chicago wykorzystali do przesłania tej substancji nieszkodliwe, bo zmodyfikowane genetycznie wirusy, które wstrzyknięto do mózgów małp cierpiących na chorobę Parkinsona. Rezultat był zaskakujący. Po kilku miesiącach zwierzęta prawie całkowicie wyzdrowiały, a produkcja dopaminy w ocalonych komórkach wzrosła o 300 proc. Obecnie naukowcy pracują nad wytworzeniem podobnego wirusa, który można by wstrzyknąć ludziom.

Więcej możesz przeczytać w 29/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.