Dżuma czy cholera?

Dżuma czy cholera?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sprawie Wieczerzaka mylą się rządzący albo sąd

Przed kilkoma dniami na specjalnie zwołanej konferencji prasowej minister sprawiedliwości Stanisław Iwanicki i szef resortu spraw wewnętrznych i administracji, Marek Biernacki, oznajmili o wykryciu największej afery III Rzeczypospolitej. W roli głównego oskarżonego obsadzili byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka. Poinformowali, że jego podejrzane interesy mogły narazić skarb państwa na stratę nawet kilkuset milionów złotych, co czyni całą aferę porównywalną z rekordowym do tej pory przekrętem FOZZ. Stosownie do skali zarzucanych przestępstw Wieczerzak został zatrzymany przez policję, a prokuratura wystąpiła do sądu o jego tymczasowe aresztowanie.
Do tej chwili wszystko przebiegało jak we wzorcowej reklamie pokazującej jak rząd, sprawny i bezkompromisowy, zwalcza prowadzenie nieuczciwych interesów nawet w swoim najbliższym otoczeniu. Grzegorz Wieczerzak był bowiem zaprzyjaźniony z co najmniej kilkoma prominentnymi postaciami z kręgów rządowych, które patronowały jego błyskotliwej karierze.
W ciekawie rozpoczynającym się spektaklu szybko doszło do wydarzenia psującego całą dramaturgię. Sąd, do którego trafił wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Wieczerzaka, uznał, że nie ma wystarczających przesłanek do zastosowania takiego środka zapobiegawczego i zarządził stosunkowo niewielkie poręczenie majątkowe oraz zakaz opuszczania kraju. Podobne sankcje stosuje się w tysiącach spraw mniejszego kalibru, mało obchodzących opinię publiczną.
W tym momencie człowiek popada w kompletne osłupienie. Zdrowy rozsądek podpowiada dwa wyjaśnienia. Pierwsze oznacza całkowitą kompromitację dostojników odpowiedzialnych za wymiar sprawiedliwości i bezpieczeństwo państwa, którzy - niczym wiejskie plotkarki - zrobili ze sprawy sensację pozbawioną odpowiedniego zaplecza dowodowego. Drugie jest jeszcze gorsze. Nakazuje bowiem przyjąć, że ministrowie Iwanicki i Biernacki wcale się nie pomylili, wskazując superaferzystę, a jedynie sąd ustanowił rekord stronniczości, zwalniając go z aresztu.
Z punktu widzenia praworządności i normalnego funkcjonowania państwa jest to wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Pozostaje mieć nadzieję, że rozwój wydarzeń dostarczy precyzyjnej odpowiedzi, na jaką zarazę cierpimy. W przeciwnym razie będziemy musieli żyć z podejrzeniem zainfekowania przez oba śmiercionośne wirusy.
Więcej możesz przeczytać w 30/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.