Chodzi o życie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli kogoś nie odstrasza myśl o tym, że mógłby zabić siebie i rodzinę, to nie odstraszy go też myśl o mandacie

Od ładnych kilku dziesięcioleci wszyscy przyglądamy się, jak państwa straszą kierowców i wymyślają dla nich coraz wymyślniejsze systemy represyjne - i jak sposób jazdy tychże kierowców w zasadzie się nie zmienia, a na drogach co roku giną tysiące ludzi. Tak jest w każdym systemie politycznym i pod każdą szerokością geograficzną. Kiedyś wierzyłem jeszcze w legendy o wyjątkowej skuteczności surowej i podobno wszechobecnej policji amerykańskiej. Przestałem tak myśleć, gdy w zeszłym roku przejechałem ponad pięć tysięcy kilometrów po Kalifornii, Arizonie, Newadzie i Utah. Poza miastami przez miesiąc spotkałem jedynie dwóch policjantów, nie zauważyłem żadnego radaru. Ze strachu jechałem tylko z dozwoloną szybkością, ale zawsze znajdowali się tacy, którzy mnie wyprzedzali. Wprawdzie amerykańscy kierowcy poruszają się rzeczywiście wolniej niż europejscy, ale podejrzewam, że wynika to nie tyle ze strachu przed policją, ile z dłużej i powszechniej kultywowanej kultury jazdy oraz lepszego wyposażenia samochodów. Praktycznie każdy samochód amerykański ma tzw. stabilizator prędkości, pozwalający "zadać" pojazdowi prędkość, co jest szczególnie wygodne na długich dystansach. Kiedy w zeszłym roku próbowałem kupić samochód z takim urządzeniem we Francji, znalazłem - nie licząc, rzecz jasna, marek amerykańskich - jedynie dwa luksusowe modele. Dla przeciętnych obywateli - nic.
Czas i skala obserwacji sytuacji na drogach pozwala już na sformułowanie wstępnego wniosku, że państwu generalnie nie zależy na tym, by kierowcy jeździli dobrze, tylko na tym, by jeździli źle. Aby uzasadnić ten wniosek, nie trzeba nawet przywoływać argumentów finansowych związanych z płynącymi do skarbu państwa korzyściami z mandatów i grzywien. Wystarczy uzmysłowić sobie, że gdyby państwom zależało na dobrych kierowcach, przez tak długi czas, przy tak wielkiej publicznej ekspozycji problemu, choć w jednym z nich powinno było się udać wprowadzić w życie skuteczniejszy niż obecny system ochronny.
Gdyby państwo szczerze, z ochotą i przekonaniem szukało skutecznych rozwiązań, co najmniej jeden z jego specjalistów powinien któregoś dnia przeczytać podręcznik psychologii. Dowiedziałby się z niego, że aby kształtować zachowanie ludzi, potrzebne jest nie tylko karanie za zachowanie niepożądane i szkodliwe, ale przede wszystkim nagradzanie za zachowanie pożądane i pożyteczne. Stosowanie wyłącznie kar bez najmniejszej propozycji nagród z góry skazuje każde przedsięwzięcie na niepowodzenie. To elementarne zasady wychowawcze. Tymczasem tak właśnie postępują wszystkie państwa wobec milionów obywateli, którzy powinni preferować zachowania pożądane i pożyteczne, ponieważ codziennie ciąży na nich ogromna odpowiedzialność: w każdej chwili ich zachowanie może zdecydować o czyimś życiu i zdrowiu. Czy urzędnicy państwowi, politycy i posłowie sądzą, że jeżeli kogoś nie odstrasza myśl, że mógłby zabić siebie, swoją rodzinę i ewentualnie jeszcze parę innych osób, to odstraszy go myśl o możliwym zapłaceniu mandatu czy nawet o wyroku więzienia? Ponieważ cenię ich inteligencję, przeto zakładam, że tak nie sądzą. Po co więc z tak beznadziejnym uporem brną w ślepą uliczkę? Tu chodzi o życie ludzi.
Oczywiście zaraz usłyszę: "Jak pan taki mądry, to sam pan wymyśl, jak nagradzać kierowców". Mogę sam, ale z pomocą byłoby lepiej, zwłaszcza że po ludziach wykazujących się taką inwencją w karaniu można się spodziewać wielu pomysłów na nagradzanie. Na razie zastanówmy się nad kilkoma kierunkami myślenia. Może by część sum, wydawanych na konstruowanie i kupowanie coraz nowocześniejszych radarów, radiowozów i helikopterów oraz na opłacanie policjantów sterczących często z radarami na najbezpieczniejszych odcinkach dróg, przeznaczyć na premiowanie dobrych kierowców? Można by wtedy pomyśleć na przykład o przyznawaniu im ulg podatkowych lub prawa do zniżek przy zakupie samochodów. Państwo mogłoby także faworyzować podatkowo firmy, których pracownicy korzystają z samochodów i mają najniższe - najlepiej zerowe - wskaźniki mandatów i wypadków. Dlaczego oprócz odejmowania punktów za wykroczenia nie stosuje się ich dodawania za jazdę wzorową? Oczywiście trzeba by się jeszcze zgodzić co do definicji "dobrego kierowcy", ale to już problem wtórny. Najważniejsze, by w ogóle zacząć myśleć w taki sposób. To wręcz skandaliczne, że przez tyle lat nie próbowano nawet zacząć nagradzać - chyba że w sposób tak dyskretny, iż nic o tym nie wiadomo. Powtórzmy - chodzi o życie ludzi.

Więcej możesz przeczytać w 30/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.