Komunista oziębły

Komunista oziębły

Dodano:   /  Zmieniono: 2
Edward Gierek (1913-2001)
Z Edwardem Gierkiem pierwszy raz spotkałem się po nagraniu jego orędzia noworocznego. Było to w 1978 r. w telewizji, w gabinecie Macieja Szczepańskiego. Wtedy to zwróciłem uwagę na jego dłonie - nienaturalnie wielkie, były dłońmi człowieka pracy fizycznej. Przyglądałem się im z zafascynowaniem, bowiem z powodu licznych drobnych blizn przywoływały barwne wspomnienie zupełnie innego czasu w jego życiu.
Pamiętam, że gdy objął władzę w Polsce, powszechnie zastanawiano się, jaki wpływ na niego wywarły lata spędzone na Zachodzie. Na ile będzie inny od swych poprzedników: Gomułki, Ochaba i Bieruta. Oni mieli za sobą szkoły Kominternu i wiele lat spędzonych w ZSRR. On - przeciwnie, od dziesiątego roku życia aż do 1948 r., kiedy skończył 35 lat, żył we Francji i Belgii (z trzyletnią przerwą). Dobrze znał francuski, kaleczył rosyjski. Był więc na tle swych poprzedników, a także kolegów z tak zwanych bratnich partii, absolutnym wyjątkiem. Komunizm znał przede wszystkim w jego wersji zachodniej. Jako osiemnastoletni chłopak wstąpił do Komunistycznej Partii Francji, a osiem lat później jako dojrzały już mężczyzna do Komunistycznej Partii Belgii. Tam komunizm miał jednak inne oblicze, był bardziej strawny dla zwykłych ludzi. Jak mówił w 1989 r., gdy przeprowadzałem z nim wywiad-rzekę, z przeciwnikami z partii prawicowych chodziło się do bistra, zostawiając za drzwiami spory ideowe.
Sądzę, że życiorys Gierka za czasów Stalina dyskwalifikowałby go politycznie, ale dla Breżniewa był już do przełknięcia. Dlatego większość społeczeństwa epizod zachodni w życiu I sekretarza traktowała jako swoistą błyskotkę bez znaczenia. Sądzę jednak, że wszyscy byli wówczas w błędzie. Na Polskę lat 70. życie i doświadczenia osobiste Edwarda Gierka wywarły wpływ bardzo istotny. Zaznaczyły się zarówno w sferze ideologicznej, jak i gospodarczej. Po roku 1980 jego następcy zarzucali mu odejście od doktryny komunistycznej. Otóż komunistą Edward Gierek był, moim zdaniem, w najlepszym razie oziębłym. Gdy ekspulsowano go z Francji w 1934 r. za organizowanie strajku, wziął rozbrat z ruchem komunistycznym na całe pięć lat. W Polsce przez trzy lata nie nawiązał kontaktu z podziemną KPP, natomiast w Belgii do KPB wstąpił dwa lata po przybyciu do Flandrii. Gdy próbowano go w 1948 r. zrobić szefem PPR we Francji, nie mając policyjnego prawa pobytu w tym kraju, odmówił, narażając się na bardzo wiele.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że w jego dekadzie doktryna marksistowska stała się w Polsce oficjalną przykrywką dla pragmatyzmu monopartyjnego państwa. Stąd nie może zaskakiwać u Gierka liberalizm wobec Kościoła czy rolnictwa. Śmiertelny cios uspółdzielczeniu rolnictwa zadał właśnie on, znosząc dostawy obowiązkowe - ów łańcuch, którym gospodarka chłopska była przykuta do życzeń biurokracji państwowej.
Przyczyn tak zwanej megalomanii inwestycyjnej Gierka, z której do dziś czyni mu się zasadniczy zarzut, także należy szukać w jego przeżyciach. Dla niego bowiem bezrobocie, a poznał je w czasie pobytu w Polsce po wyrzuceniu z Francji, było najbardziej upadlającym doświadczeniem. Jako bezrobotny imał się wszelkich zajęć, łącznie z pracą w biedaszybach czy w cegielni. W tym ostatnim miejscu płacono mu za pracę cegłami, których nikt od niego nie chciał kupić. Dlatego gdy zorientował się, że w latach 70. państwo będzie musiało zapewnić pracę trzem milionom dzieci z wyżu demograficznego, zaczął w całym kraju budować fabryki. Wiele ich dziś zamknięto, nie wytrzymały bowiem próby czasu, ale większość stanowi "srebra domowe" Rzeczypospolitej, wyprzedawane rok po roku w procesie prywatyzacji. Bez jego dekady nasza oferta zgłaszana inwestorom byłaby bez porównania skromniejsza.
Edward Gierek chciał być akceptowany przez społeczeństwo. Tym w sposób zasadniczy różnił się od swego poprzednika, który wiedział, że popularność na pstrym koniu jeździ. Gierek starał się szybko i w sposób odczuwalny poprawić materialną stronę naszego życia. Stąd wzięło się niezwykłe jak na kraj komunistyczny otwarcie granic oraz zwiększenie o 46 proc. płac realnych w pierwszej połowie lat 70. W sumie można powiedzieć, że Gierek chciał za dużo osiągnąć naraz. Chciał podnieść stopę życiową społeczeństwa i rozwijać inwestycje. Początkowo wydawało się, że wszystko to sprytnie zdobędzie za zachodnie kredyty. Niektórzy sądzili, że za pieniądze z Zachodu Gierek szykuje ów leninowski sznur, na którym kapitaliści sami się powieszą. Stało się jednak odwrotnie - Polska wpadła w pułapkę zadłużenia.
Wraz z zapaścią gospodarczą spadło poparcie dla systemu. Plan zbudowania mocnej gospodarczo Polski, zdolnej do renegocjowania naszej pozycji wewnątrz bloku komunistycznego, okazał się ułudą. Gierek w powszechnej opinii z dobrodzieja przemienił się w głupca. Jego polityka odcisnęła jednak piętno na Polsce i całej wspólnocie komunistycznej. A Gierek bezwiednie nie tylko zdestabilizował system, lecz zadał mu śmiertelny cios. Zrodzona w roku 1980 "Solidarność" stała się wyzwaniem dla całej komunistycznej wspólnoty. I tak Edward Gierek znalazł się wśród tych, którzy otwierają listę grabarzy realnego socjalizmu; zamyka ją - jak wiadomo - Gorbaczow.
Za swe pomyłki i błędy zapłacił Gierek rocznym internowaniem i upodleniem. Dziś jednak zyskuje popularność. W badaniach socjologicznych 56 proc. Polaków uznało, że najlepiej żyło im się za Gierka. Nie jest to może jego zwycięstwo, lecz znak, że oceny historyczne zmieniają się wraz z upływem czasu.

Więcej możesz przeczytać w 31/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.