Powrót do służby

Powrót do służby

Dodano:   /  Zmieniono: 
Już kilkaset tysięcy polskich rodzin zatrudnia pomoc domową
Prawie co trzeci Polak deklaruje, że z chęcią zatrudniłby kogoś do pomocy w domu. Na razie stać na to co dwudziestego. Już dziś jednak służba domowa jest - tak jak w dwudziestoleciu międzywojennym - najliczniejszą grupą pracowników najemnych. I jedynym rynkiem pracy, gdzie nie ma kryzysu. Anna Kozłowska, finansistka, pracę w banku zaczyna o dziewiątej, a kończy o dziewiętnastej. - Po pracy biegłam robić zakupy, pędziłam do domu i szybko przygotowywałam obiad. Musiałam jeszcze posprzątać, zrobić pranie. Po pół roku takiego życia musiałam zatrudnić gosposię.
Helena Plucińska, właścicielka Agencji Pomoc, już na początku lat 90. spostrzegła, że zapotrzebowanie na gosposie będzie rosło. - Nie bałam się zaryzykować. Wiedziałam, że z czasem gosposie będą coraz bardziej poszukiwane - mówi Plucińska.

Trzysta tysięcy plus drugie tyle na czarno
W Polsce prawie 300 tys. osób pracuje w charakterze pomocy domowych - wynika z danych GUS. W tej liczbie są gosposie, sprzątaczki, kucharki, pokojówki, praczki, a także kierowcy, ogrodnicy, lokaje i kamerdynerzy (22 tys. mężczyzn w rubryce "zawód" wpisuje: pomoc domowa).
- Często pracodawcy nie rejestrują pomocy domowych, by nie płacić składek ubezpieczeniowych. Szara strefa jest ogromna. 300 tys. osób to zaledwie połowa - twierdzi Plucińska. Statystyki nie ujmują co najmniej tak samo licznej rzeszy cudzoziemców, głównie ze Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy pracując za mniejsze wynagrodzenie, "psują rynek".

Poszukiwany, poszukiwana
Tylko w Warszawie zarejestrowanych jest 77 agencji, które zajmują się znajdowaniem pomocy domowych. Poszukującym najbardziej zależy na uczciwości pracownika, dopiero na drugim miejscu stawiają doświadczenie. - Najważniejsze jest dla mnie zaufanie. Pod opieką pani Marii zostawiam cały dom - mówi Zofia Szukalska, właścicielka domu aukcyjnego Agra. Od trzech lat modne stało się przygotowanie przez agencję "rysu psychologicznego" przyszłej gosposi. Paulina Gąsiorek, właścicielka Agencji Bobas, pierwsza w Warszawie zdecydowała się na zatrudnienie psychologa. - Przeraziły mnie opowieści o nianiach bijących dzieci, o gosposiach, które okradły mieszkania. Chciałam tego uniknąć - tłumaczy Gąsiorek. Kandydatki rozwiązują więc testy na prawdomówność, poziom agresji, skłonność do nałogów.
Mimo wzrostu zapotrzebowania na usługi pomocy domowych ich wynagrodzenie z roku na rok spada. Cennik został dostosowany do potrzeb nowych, średnio zarabiających klientów. Kolejnym powodem spadku cen jest duże bezrobocie wśród kobiet.
Tymczasem w Niemczech zarobki służby domowej starczają na życie, a czasami nawet na wynajęcie własnej opiekunki do dziecka i pomocy domowej. Pensja sprzątaczki to przynajmniej 3 tys. marek, pani do prowadzenia domu lub dotrzymywania towarzystwa starszej osobie - 4 tys. marek. Do agencji pomocy domowych Hausdienst co tydzień trafia ponad 150 osób zainteresowanych pracą.

Lenistwo czy konieczność
Im wyższy status społeczny, tym większe przyzwolenie na zatrudnienie gospodyni domowej - wynika z ankiet opracowanych przez Polskie Biu-ro Badań Marketingowych MEMRB International Poland na zlecenie "Wprost". Kobiety ze wsi, emerytki i gospodynie domowe między 55. a 64. rokiem życia uważają, że domem i dziećmi powinna się zajmować żona lub babcia. Jeśli tego nie potrafi, jest "nieudacznikiem" bądź "wielkomiejską paniusią". Zdaniem mężczyzn z wykształceniem podstawowym lub średnim, "gosposie zatrudniane są przez próżniaków i dorobkiewiczów", ewentualnie przez "przestępców, którzy mają pieniądze z kradzieży". Dla 20 proc. ankietowanych przebywanie obcej osoby w domu jest nie do przyjęcia, gdyż nie wyobrażają sobie, żeby "ktoś obcy grzebał w ich rzeczach".
Osoby o wyższych dochodach uważają, że w ich grupie nie wypada nie mieć gosposi. Traktują to także jako "normalne zjawisko w czasach, kiedy wchodzimy do Europy". Jeśli kobieta prowadzi własną firmę, "to trudno, żeby biegała ze szmatką i ścierała kurze" - twierdzą respondenci. Innego zdania jest Kora Jackowska, według której gosposię powinno się zatrudniać wtedy, kiedy jest to konieczne. - Moim domem przez lata zajmowała się pani Lusia. Teraz, kiedy synowie dorośli, nie widzę potrzeby zatrudniania nikogo. Może mam trochę więcej obowiązków, ale też mam większe poczucie intymności.
Panie poszukujące gosposi uważają, że prowadzenie domu jest równie wyczerpujące jak praca na wysokich stanowiskach. Anke Maritiny, członkini niemieckiego SPD, obliczyła na łamach "Sterna", że gosposia zatrudniona u czteroosobowej rodziny w ciągu roku dźwiga około 5 ton naczyń, czyści 30 tys. mkw. podłogi i pokonuje 5 tys. km.
Więcej możesz przeczytać w 31/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: