European English

Dodano:   /  Zmieniono: 
Coraz więcej Europejczyków za współczesną łacinę uznaje język angielski


Dwudziestu z dwudziestu jeden członków Unii Europejskiej zaakceptowało angielski jako jedyny język roboczy. Chcą w ten sposób zaoszczędzić pieniądze wydawane na przekłady i sprawić, aby spotkania unii były efektywniejsze". Cóż, na razie jest to tylko wizja brytyjskiego politologa, szefa Instytutu ds. Reformy Europejskiej Charlesa Granta, który zawarł ją w książce "UE 2010". W 2001 r. europejscy politycy ciągle łamią sobie głowy nad tym, jak pogodzić wielojęzyczność unii z jej skutecznością. Zadanie staje się coraz trudniejsze. Ale im bardziej stolice zabiegają o pozycję własnego języka, tym szybciej na europejskie salony wkracza angielski.

Brukselski raj tłumaczy
Unia Europejska chce mieć nie tylko wspólny rynek, ale także prowadzić wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa. Jej przedstawiciele mają mówić jednym głosem. Ale nie jednym językiem. W UE obowiązuje 11 języków urzędowych i każdy ma prawo do zabierania głosu w języku ojczystym, tłumacze muszą więc sobie poradzić ze 110 kombinacjami językowymi. To zadanie sprawia niemało kłopotów. Konsekwencje bywają humorystyczne. Na przykład duńscy tłumacze unijni nie znają rzadziej używanych języków i czekają na wersję angielską. Zdarza się zatem, że delegaci z Danii wybuchają śmiechem z dużym opóźnieniem. Kto będzie się śmiał ostatni, gdy w unii znajdą się Polacy, Węgrzy, Czesi czy Estończycy? Po rozszerzeniu UE o dwanaście państw liczba oficjalnych języków wzrośnie do 23, a kombinacji - do 506! Wiadomo jedynie, że rzesza tłumaczy powiększy się o mniej więcej półtora tysiąca osób. Jeszcze bardziej wydłuży się czas tłumaczenia dokumentów i będzie ich o tony więcej.
Już dziś tłumacze stanowią jedną czwartą wszystkich zatrudnionych w Komisji Europejskiej. "Produkują" oni około miliona stron rocznie. Istnieją wprawdzie elektroniczne programy wspomagające, ale nie obywa się bez pomocy tłumacza. Gerhard Weber, dyrektor Służby Tłumaczeniowej przy Europejskim Trybunale w Luksemburgu, nawołuje więc, by "pilnie znaleźć rozwiązanie babilońskich stosunków w UE". Dotychczas bez echa. Istnieją projekty ograniczenia liczby języków urzędowych do angielskiego, francuskiego i niemieckiego, ale na to nie zgadzają się choćby Hiszpanie.
- Nie ma rewolucyjnej recepty na problem coraz większej liczby języków w rozszerzającej się UE. Można się jedynie posługiwać półśrodkami. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której część języków zostanie zdegradowana do drugiej kategorii - twierdzi Jan Truszczyński, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP i były ambasador RP w Brukseli. - Nie może być sytuacji, w której legislacja stanowiona przez unię nie będzie publikowana w którymkolwiek z języków oficjalnych. Prawo wspólnotowe wymaga, aby ci, którzy je stosują, mogli je czytać w swoim języku.
Wielojęzyczność jest "kamieniem węgielnym Europy" i ma duże znaczenie polityczne. - Biorąc pod uwagę pogłębiający się rozdźwięk między europejskimi urzędnikami a obywatelami, może się okazać, że rezygnacja z języków ojczystych okazałaby się droższa niż utrzymywanie tej europejskiej wieży Babel - zauważa proszący o zachowanie anonimowości austriacki dyplomata. On sam głosowałby przeciwko unii, gdyby nie mógł się w niej posługiwać językiem ojczystym. Kazus Austrii jest o tyle ciekawy, że Wiedeń wynegocjował z UE wprowadzenie do języka niemieckiego sformułowań typowych tylko dla własnego dialektu. Nic dziwnego, że prawa do uznania swojego języka domagają się ostatnio Katalończycy. W kolejce czekają też inni - w państwach unii jest ponad 80 grup językowych.
Czy rzeczywiście nie ma złotego środka? Równego statusu języków nie da się zmienić bez zgody wszystkich uczestników integracji. Na to się jednak nie zanosi, politycy szukają więc okrężnej drogi, na przykład korzystając z języków pośrednich. Nikt się nie łudzi, że będzie wystarczająca liczba osób zdolnych przekładać na przykład z portugalskiego na fiński i z fińskiego na grecki, a potem z powrotem na portugalski. Co prawda, kiedy po ekwilibrystyce językowej Portugalczyk, Fin i Grek spotkają się w kuluarach, rozmowę najczęściej kontynuują... po angielsku.

Wejście do wieży Babel
Do wstąpienia do europejskiej wieży Babel przygotowują się Polacy. Komisja Europejska poszukuje w naszym kraju około 100 tłumaczy pisemnych i 100-120 konferencyjnych. Z tym nie powinno być problemu. Gorzej ze specjalistami władającymi językami urzędowymi unii. Poszukiwani są na przykład prawnicy lingwiści, którzy będą w stanie ocenić, czy przekład jest poprawny. Dwa lata temu UKIE z trudem znalazł jednego takiego kandydata. W Polsce zauważa się też coraz mniejsze zainteresowanie tłumaczeniami języków rzadkich. Także nad Wisłą zaczął dominować angielski. W sondażu CBOS, przeprowadzonym pod koniec 1997 r. dla "Rzeczpospolitej", aż 63 proc. respondentów deklarowało znajomość języka angielskiego, 30 proc. - niemieckiego, a 15 proc. - francuskiego. W Europie Wschodniej dominacja angielskiego ma po części przyczyny psychologiczne - niemiecki i rosyjski wciąż kojarzą się z czasami dominacji wielkich sąsia-dów. Gdy w latach 90. przeprowadzałam wywiady z prezydentami i ministrami państw powstałych po rozpadzie ZSRR, większość wolała rozmawiać po angielsku niż po rosyjsku.

Łacina Zjednoczonej Europy
Czy angielski może się stać - jak przewiduje Grant - jedynym językiem roboczym unii? Zdaniem ministra Truszczyńskiego, na niektórych forach można sobie coś takiego wyobrazić. Będzie to jednak trudne do przeprowadzenia. Przy negocjacjach akcesyjnych pierwsze wersje dokumentów strony wspólnotowej powstają po angielsku, ale potem tłumaczone są na francuski i niemiecki. Na razie trudno sobie wyobrazić, by wszyscy się zgodzili na jedną tylko wersję - angielską. Może gdy unia będzie liczyła ponad dwudziestu członków, sytuacja to wymusi. W ostatnich latach obserwowaliśmy jednak coś odwrotnego - Niemcy i Hiszpanie obstają przy tym, by ograniczenia ze względów technicznych czy oszczędnościowych nie dotyczyły ich języków.
O języku Europy nie będą jednak decydowali politycy i urzędnicy. Niezależnie od poszukiwań "parytetów językowych" angielski w błyska-wicznym tempie staje się ła-ciną zjednoczonej Europy.
W ostatniej dekadzie zdetronizował francuszczyznę w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Pod koniec lat 80. ponad połowę wszystkich dokumentów wspólnoty tworzono po francusku, około 25 proc. - po angielsku, a kilka procent po niemiecku. Dzisiaj proporcje między angielskim i francuskim się odwróciły.
Wiele państw (w tym Polska) coraz częściej stosuje tzw. metodę okładkową - unijne normy opisane są po angielsku i tylko okładka broszury jest polskojęzyczna. W tłumaczeniach na nasz język było bowiem tyle błędów, że narażałoby to producentów na straty. Rachunek ekonomiczny przeważa w wielu dziedzinach. W Brukseli zdarza się, że spotkania robocze odbywają się po angielsku, jednak za każdym razem potrzebna jest zgoda wszystkich uczestników. Bywa, że odmawiają. Chwilę później owi "obrońcy języka" konferują z dziennikarzami po angielsku.

Więcej możesz przeczytać w 31/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.