Lapstop

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli dostajemy laptop od kumpla, to tylko pozazdrościć, ale jeśli od kogoś, kto może mieć do nas interes, to już inna sprawa
1 Opowiadano mi, że pewien wybitny ekonomista prezydencki pochwalił się kiedyś przyjacielowi czterema buteleczkami wina, które dostał w prezencie od jakiegoś ambasadora. "Cztery, bo cztery - rzekł przyjaciel znawca, podnosząc butelkę do oczu - ale pomyśl tylko, że każda z tych buteleczek jest warta ponad tysiąc dolarów!". Nie ucieszył tym bynajmniej ekonomisty, który zapakowawszy starannie prezent, odesłał go z listem przepraszającym do ofiarodawcy.

2 Przypomniano mi tę opowieść, kiedy czytałem o dotychczas znanym mi z dobrej strony przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Jest to w każdym parlamencie jedna z najważniejszych komisji, wymagająca nie tylko znajomości języków obcych, ale także stosunków międzynarodowych, protokołu, no i ogólnego wyrobienia. Niestety, to ciężka praca, bo obok przyjemności (bankiety, podróże i ciekawe rozmowy) zdarzają się sytuacje, gdy trzeba zachować zimną krew. Przewodniczący naszej komisji, poseł Czesław Bielecki, przyjął od ambasadora Chińskiej Republiki Ludowej laptop Siemensa wartości około 9 tys. zł. Przyjęcie prezentu wpisał oczywiście do poselskiego rejestru korzyści i - co równie oczywiste - naraził się prasie, która pyta, czy to w porządku. Zapytany poprzednik Bieleckiego, prof. Geremek, przypomniał, że w dyplomacji wymiana podarunków ma charakter symboliczny i ekwiwalentny. Dlaczego ekwiwalentny? Ano dlatego, żeby nie można było powiedzieć, iż jeden z dyplomatów uzależnił od siebie drugiego tak, że teraz ten drugi musi się odwdzięczyć na przykład przychylnością w sprawach międzynarodowych. A tak się zwykle dzieje, że dzięki swojej pozycji w parlamencie, a także stałemu roboczemu kontaktowi z ministrem spraw zagranicznych każdy przewodniczący komisji spraw międzynarodowych może coś realnego zrobić. Jeśli więc dostajemy od ambasadora Rosji brązowego niedźwiedzia, to w zamian zapożyczamy się w kancelarii Sejmu i wysyłamy w prezencie białego; ambasadorowi Francji za skrzynkę wina wysyłamy skrzynkę miodów pitnych itd. To jest wymiana ekwiwalentna. Druga rzecz: ta wymiana powinna obejmować prezenty symboliczne. Z tymi niedźwiedziami zatem już nie bardzo uchodzi, bo mają za dużą wartość rynkową, a skrzynka wina, jak zauważył doradca prezydencki, może mieć różną wartość - dobrego wina do kolacji lub samochodu. Na ogół wraz z podarunkami nie dostajemy metki lub faktury (cała gra w podarunki zakłada ukrywanie ich ceny), a im droższy prezent, tym trudniej się dokładnie odwzajemnić, a więc tym większa szansa na jego niedoszacowanie, co prowadzi do tego, że znów znajdziemy się w niemiłej zależności, rozmyślając, czy aby nie trzeba złożyć czegoś jeszcze w ofierze.

3 Już tylko to, co zostało przytoczone, wskazuje, jak skomplikowana jest sprawa podarunku i jak ryzykowną decyzję musiał podjąć nasz przewodniczący. A tu trzeba jeszcze dodać do tego sprawę oceny publicznej tego, co zrobi. Bo w pewnym sensie w sprawach publicznych nie jest ważna intencja, ale to, jak można odczytać to, co się stało. Jeśli dostajemy laptop na imieninach od kumpla od piwa, to w porządku, tylko pozazdrościć, ale jeśli przynosi go nam ktoś, kto może mieć do nas interes, to już inna sprawa. Społeczne prawo grawitacji głosi, że każdy dar wymaga odwzajemnienia, a przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych z ambasadorem wiąże nie tylko przyjaźń, ale także załatwianie rozmaitych spraw w naszym ogólnym interesie. Nie ma tu miejsca choćby na pozory prywaty. I nie chodzi o chińskiego ambasadora, ale o ogólną zasadę. "Ani konfidencja, ani poufałość - powiada pan poseł Bielecki pani Montgomery w Gazecie Wyborczej - normalne kontakty. Dostałem bardzo drogą lalkę japońską od japońskiego ambasadora, dywan od tureckiego. Tylko tym razem on po prostu przesadził, a ja uznałem, że zatajać niczego nie będę". Stop! Czy to znaczy, że przedtem przyjęcie korzyści zostało zatajone? Mam nadzieję, że nie. Zwłaszcza że dywan turecki - a jako amator dywanów wiem, jaką mogą mieć wartość - może znacznie przekraczać cenę laptopa.

4 Możliwości było wiele. Po pierwsze, odesłać drogie prezenty ofiarodawcom na drugi dzień z nadzwyczaj grzecznym liścikiem informującym, że przepisy nie pozwalają, niestety, na przyjęcie tak miłego daru. Po drugie, szybko wysłać w prezencie ambasadorom laptop tej samej klasy, dywan (nie kowarski) i lalkę z porcelany chińskiej. Po trzecie, szybko zgłosić się do Komisji Etyki Poselskiej, która powinna przypomnieć, że w krajach cywilizowanych nie wypada przyjmować tak drogich darów (inna sprawa, że zapewne dla obdarowanego nie był to prezent bardzo kosztowny, ale nie wszyscy o tym wiedzą). Po czwarte, przekazać dar biednej szkole i zaprosić na tę okazję ambasadora, co zapewne byłoby rzeczywistym wkładem w rozwijanie dobrych stosunków między naszymi krajami. Po piąte, złożyć dar w muzeum sejmowym, tak jak czyni to prezydent Stanów Zjednoczonych, który nie ma prawa niczego przyjmować dla siebie.

5 Posłowie, żegnając się z władzą, zrobili naprawdę wiele dobrego na koniec kadencji. Przyznali obywatelom prawo do informacji, o które w punkcie 23. występował NSZZ "Solidarność" jeszcze na pierwszym kongresie dwadzieścia lat temu. Pozbawili partie okazji do lewych zarobków i nakazali im jawność interesów (zobaczymy po kampanii wyborczej). Gdyby nie SLD i Unia Wolności, mielibyśmy informacje nawet o stanie majątkowym wybieranych przez nas posłów. Radziłbym - przynajmniej w ostatnim zrywie, skoro i tak już znacznej części nie będzie to dotyczyć - oprawić kodeks etyki poselskiej. Wzorowany rzekomo na kodeksie angielskim, a właściwie będący zbiorem kilku ogólnych dobrych zasad, opuścił jedną, dość dla Brytyjczyków oczywistą regułę - zasadę przywództwa. Poseł angielski ma swoim postępowaniem dawać przykład innym. A tu cóż za przykład? Chińczycy - mimo że jest ich miliard - i tak dla wszystkich nas nie mają po laptopie za 9 tys. zł. Żartuję, ale sprawa nie jest błaha. Tym bardziej że ktoś mógł być takim wzorem.

Więcej możesz przeczytać w 32/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.