Trwa przeciąganie liny w Zjednoczonej Prawicy. Brać unijne pieniądze, czy ich nie brać?

Trwa przeciąganie liny w Zjednoczonej Prawicy. Brać unijne pieniądze, czy ich nie brać?

Mateusz Morawiecki w Brukseli
Mateusz Morawiecki w BrukseliŹródło:X / @PremierRP
W Zjednoczonej Prawicy trwa przeciąganie liny w sprawie relacji z Unią Europejską. Obóz premiera Morawieckiego niemal otwarcie przekonuje opinię publiczną, że pieniądze unijne są nam potrzebne, trzeba zatem iść na ustępstwa. Zwolennicy konfrontacji mówią tak, jak Janusz Kowalski: „Czas na dokręcenie śruby wszystkim działającym na szkodę Polski”.

Publiczna dyskusja o polityce wobec Unii Europejskiej mogłaby dowodzić, że Zjednoczona Prawica wbrew dotychczasowemu stanowisku, iż więcej ustępstw nie będzie, szykuje się do zakończenia konfliktu z Brukselą. I być może dlatego prawicowe jastrzębie zagrzewają do eskalacji, bo porozumienie z Brukselą wcale nie jest im na rękę.

Czas na dokręcanie śruby

Publiczny spór na temat relacji z Komisją Europejską toczy się od kilku dni. Ofensywę rozpoczęło otoczenie premiera, lansując narrację, o której pisaliśmy w „Niedyskrecjach parlamentarnych” – że finanse Polski znalazły się na krawędzi i bez unijnych środków sobie nie poradzimy.

Gdy wyciekła informacja, że Polska nie tylko nie dostanie pieniędzy z KPO, ale też z perspektywy budżetowej (np. z Funduszu Spójności) przez chwilę naprawdę powiało grozą. Oprocentowanie obligacji rządowych mocno poszło do góry. Rządzącym strach mógł zajrzeć w oczy.

Cały artykuł dostępny jest w 43/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.