Cyberhamulec

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nasz kraj spada do czwartej ligi internetowej
Pod względem popularności globalnej sieci zawsze dystansowały nas Ameryka Północna i Skandynawia. Polskę wyprzedziły też szybko kraje Europy Zachodniej, a teraz zostajemy w tyle nawet za państwami naszego regionu. Nic dziwnego, skoro nasze ceny dostępu do Internetu należą do najwyższych w świecie i właściwie nie istnieje oferta szybkiego połączenia z siecią skierowana do indywidualnych odbiorców. Obowiązujące regulacje prawne i praktyka Telekomunikacji Polskiej nie dają nadziei na szybką poprawę. Nasz kraj spada właśnie do czwartej ligi internetowej.
W Polsce Internet ruszył w tym samym czasie, co w Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Dziś mamy w stosunku do tych państw rok opóźnienia. Poziom obecnej popularności sieci w Belgii czy Niemczech osiągniemy dopiero za trzy lata - oceniają analitycy Computer Industry Almanac (CIA), autorzy raportu o rozwoju Internetu na świecie do 2005 r. Przepaść między nami a liderami - Finlandią, Szwecją, Kanadą czy Stanami Zjednoczonymi - szacowana jest na co najmniej siedem lat.
Pod względem liczby internautów na tysiąc mieszkańców Polska znalazła się na 31. miejscu - wynika z raportu CIA. W ubiegłym roku regularnie z sieci korzystało u nas 80 na 1000 osób. To prawie o 20 mniej niż na Węgrzech, o 30 mniej niż w Czechach i o ponad 90 mniej niż na Słowacji! W 2005 r. dopiero 30 proc. Polaków będzie miało dostęp do Internetu. W tym samym czasie już w dziesięciu państwach internauci będą stanowić 70 proc. ogółu społeczeństwa. "Polska należy do krajów najwolniej adaptujących technologie internetowe" - skonstatowali analitycy Computer Industry Almanac.
W naszym kraju działa tylko jeden duży operator internetowy obsługujący klientów indywidualnych - Telekomunikacja Polska. Konkurencyjne firmy się nie rozwijają, bo w obecnych warunkach prawnych jest to nieopłacalne.
- Wpływy z opłat za przesyłanie danych stanowią teraz tylko niewielką część dochodów operatorów telekomunikacyjnych na całym świecie. Reszta pochodzi z należności za rozmowy. Dopiero za kilka lat te proporcje się odwrócą. Są już wprawdzie firmy gotowe zainwestować w zintegrowany pakiet (obejmujący transmisję rozmów i danych), ale nasze prawo reglamentuje usługi telefoniczne. Tak więc, choć wydano wiele zezwoleń na transmisję danych, rozwija się tylko niszowy segment obsługujący duże firmy - twierdzi Andrzej Piotrowski, dyrektor Instytutu eGospodarki Centrum im. A. Smitha.
Do niedawna trzeba było mieć koncesję, aby świadczyć usługi związane z przesyłaniem danych. Jej uzyskanie trwało latami. - Telekomunikacji Polskiej postanowiono zaoszczędzić konkurencji, licząc na większe wpływy z jej prywatyzacji. To była ślepa uliczka - ocenia Piotrowski. Zamiast doprowadzić do deregulacji rynku telekomunikacyjnego - co pozytywnie wpłynęłoby na rozwój usług związanych z dostępem do Internetu - zdecydowano się na dopuszczenie tylko po jednym dodatkowym operatorze w poszczególnych regionach. - Pieniądze, które można by zainwestować w infrastrukturę i nowoczesne usługi, w tym w Internet, musiały zostać przeznaczone na bardzo wysokie opłaty koncesyjne. Ze względu na niekorzystne warunki finansowe w wielu regionach Polski konkurencyjni operatorzy w ogóle nie rozpoczęli działalności - podaje ekspert Centrum im. A. Smitha. Przepisy te uderzają też we właścicieli sieci telewizji kablowej.
- W Niemczech koncern Deutsche Telekom został zmuszony przez urząd regulacji telekomunikacji do udostępnienia innym firmom swoich łączy doprowadzonych do mieszkań, czyli tzw. pętli abonenckiej. Dzięki temu błyskawicznie rozszerzyła się oferta nowoczesnych usług telekomunikacyjnych i jednocześnie spadły ceny - mówi Maciej Srebro, prezes firmy analitycznej Synergies, były minister łączności. Doprowadzenie sieci do poszczególnych domów jest bardzo kosztowne. Poza tym sytuacja, w której każdy operator prowadziłby własne kable do mieszkania abonenta, jest nieracjonalna. Dlatego w ustawodawstwie wielu państw wprowadzono zapis o obligatoryjnym wynajmowaniu lokalnych łączy wszystkim zainteresowanym operatorom.
W Polsce podobne rozwiązanie pojawiło się w przyjętym w ubiegłym roku prawie telekomunikacyjnym. - Niestety, to wciąż martwy zapis. Przyczynia się do tego brak precyzyjnych regulacji dotyczących warunków współużytkowania linii abonenckich. Tymczasem przed potencjalnymi inwestorami - i tak borykającymi się z recesją na rynku - rysuje się zniechęcający obraz sporów toczących się między operatorami międzymiastowymi a TP SA. Pokazuje on, jak trudno uzgodnić wydawałoby się proste zasady rozliczeń, gdy Telekomunikacja Polska usilnie broni swojego monopolu, a regulatorzy rynku są dosyć bezradni - ocenia Srebro.
TP SA nie tylko nie chce udostępniać łączy, ale nawet studzienek, w których inne firmy mogłyby poprowadzić swoje linie.
Najwyższe opłaty za dostęp do sieci obowiązują w Japonii i Polsce - dowiodły badania przeprowadzone w ubiegłym roku wśród członków Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
Dopiero we wrześniu - po wieloletnich żądaniach klientów - Telekomunikacja Polska wprowadziła zryczałtowaną opłatę za połączenie z globalną siecią. Objęto nią jednak przestarzałe technologie, nie odpowiadające obecnym potrzebom internautów. Oferta TP SA jest spóźniona o co najmniej dwa lata w porównaniu z propozycjami operatorów z Europy Zachodniej. W Skandynawii już od dawna, i to za niższą cenę można wykupić łącza kilkakrotnie szybsze.
Rozwiązanie jest tylko jedno - wzrost konkurencyjności. Dlatego Andrzej Piotrowski przekonuje: - Trzeba jak najszybciej znieść ograniczenia dla innych operatorów i podzielić TP SA na mniejsze firmy. Będą one bardziej efektywne, nastawią się na zdobywanie klientów i wprowadzanie nowoczesnych usług, w tym szybkiego dostępu do globalnej sieci. A ceny dostępu do Internetu spadną.

Michał Adamczyk
Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.