O sprzedaży majtek w byku

O sprzedaży majtek w byku

Dodano:   /  Zmieniono: 
A w którym banku masz konto? - W pekao. - Ale w którym pekao? W byku czy w skarbonce? Taki fragment rozmowy usłyszałem niedawno. Obie nazwy "pekao" mają swój szlachetny rodowód: jeden bank niegdyś nazywał się Powszechna Kasa Oszczędności, drugi - Polska Kasa Opieki. A skróty - niestety - takie same. W tym drugim banku - w czasach, gdy pisał się PeKaO- emitowano bony dolarowe i był to jedyny bank na świecie, w którym można było kupić wódkę albo majtki. Sam zresztą bon dolarowy PeKaO był zjawiskiem kuriozalnym: miał wartość nabywczą dolara, ale tylko w swoim banku i w kilku okolicznych bramach. Na terenie reszty świata nie miał żadnej wartości. Po prostu w czasach, w których nie wolno było w Polsce handlować walutą, wolno było handlować bonami. Zresztą bon dolarowy w nieoficjalnym obrocie nigdy nie osiągnął wartości dolara. I było to zrozumiałe, gdyż był wymienialny tylko na złotówki, a w tamtych czasach nigdy złotówka nie miała wartości nabywczej jednego złotego. Po prostu była to epoka, gdy pieniądz miał wartość użytkową, a nie nabywczą. Przykład? Proszę! Dwie monety pięćdziesięciogroszowe były sporo więcej warte niż moneta złotówkowa. Dlaczego? Bo pięćdziesięciogroszówki były żetonami do połączeń telefonicznych, a wybili tych monet za mało. Kulturalny człowiek, który chciał dostać 50 groszy w jednym kawałku, dawał minimum 70 groszy w dwóch lub trzech monetach.
Dzisiejsi młodzi ekonomiści, wychowani na prywatnych uczelniach lub przez światowe fundacje, mogą tego nie rozumieć. I dobrze! Niech zawsze mają świadomość, że z czegoś mogą dostać pałę. Natomiast wiedzę tę do perfekcji opanowali ówcześni cinkciarze ("cing"- słowiańskie zmiękczenie angielskiego słowa "change" - "zamienić"). Była to wówczas jedyna grupa społeczna, która wiedziała, o co chodzi w naszym systemie walutowym, a współpraca z SB pomagała im przewidzieć, co się stanie pojutrze. Dlatego najcwańsi po latach trafili na listy najfartowniejszych krajowych kapitalistów.
Ale wróćmy do podobieństwa (identyczności) nazw dwóch najpoważniejszych krajowych banków. Gdyby w kraju rozwiniętym pojawiły się na przykład dwa Citibanki, to jeden natychmiast zmieniłby nazwę, bo przez nią mimowolnie uzależnia się od drugiego. Zachód jest czuły na takie sprawy. Już w latach 60., kiedy produkowaliśmy samochód (?) Warszawa 203, firma Peugeot poprosiła, by tę liczbę z tyłu zmienić, bo sami wcześniej robili modele 404, a wkrótce potem 504 i trzycyfrowa liczba z zerem w środku mogłaby niesłusznie sugerować, że warszawa i peugeot to ta sama firma. I zmieniliśmy.
Może więc warto, żeby jedno "pekao" nazwało się "byk" albo "skarbonka"? Bo tak już mówi ulica, a w ostatecznym rozrachunku rację ma zawsze nie lewica, nie prawica, tylko ulica.

Więcej możesz przeczytać w 39/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.