Wieczny kisielizm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kisiel wiecznie żywy - oto jest zadanie! Oczywiste zadanie dla pokolenia, które krzepiło się mądrością Kisiela w epoce PRL. Szczególnie zaś dla grona laureatów Nagród Kisiela, którzy stali się oficjalnymi depozytariuszami jego pamięci. Kisielizm jest tożsamy z obroną zdrowego rozsądku i trzeźwego myślenia.
Kisiel w pojedynkę był wyzwaniem dla całej PRL!

Kisiel wiecznie żywy - oto jest zadanie! Oczywiste zadanie dla pokolenia, które krzepiło się mądrością Kisiela w epoce PRL. Szczególnie zaś dla grona laureatów Nagród Kisiela, którzy stali się oficjalnymi depozytariuszami jego pamięci. Kisielizm jest tożsamy z obroną zdrowego rozsądku i trzeźwego myślenia. Komunizm upadł, zadanie pozostało. Nietrzeźwe wątki programowe w tegorocznej kampanii wyborczej przypominają, że obrona zdrowego rozsądku jest zadaniem ciągłym. Ale jak zaszczepić kisielizm pokoleniom wyrastającym w wolnej Polsce?

Jednoosobowa loża szyderców
Armia ludzi chętnie przyzna, że lekturę "Tygodnika Powszechnego" zaczynali kiedyś od ostatniej strony - felietonu Kisiela. Prenumerata "Tygodnika Powszechnego" była w PRL wyznacznikiem jakości życia (podobno zapisywano ją w testamencie). Stefan Kisielewski był oczywiście kimś więcej niż tylko autorem felietonów i rozmaitych druków, które później stawały się bestsellerami drugiego obiegu. To postać renesansowa - kompozytor, pisarz, publicysta, a także poseł na Sejm. Ale największy dorobek, jaki po sobie pozostawił, to krótkie formy, których był mistrzem. Te celnie wymierzone ciosy słowne sprawiły, że Kisiel w pojedynkę był wyzwaniem dla całej PRL. Ta jednoosobowa loża szyderców dawała pociechę niepokornej polskiej inteligencji. Kisielewski pokonał całe zastępy cenzorów. Byli bezradni wobec jego inwencji, jak choćby w felietonie "Moje typy", w którym - bez śladu komentarza usprawiedliwiającego ewentualną ingerencję cenzury - padały nazwiska osób wysługujących się komunie. Dyktatura ciemniaków miała swego Stańczyka.
Szczególny dług wdzięczności wobec Stefana Kisielewskiego mają liberałowie. Trudno nam było znaleźć korzenie w naszej narodowej przeszłości. Wątła i niekiedy dwuznaczna była tradycja liberalizmu w kraju, który ciągle stawał w obronie niepodległości. Ale mieliśmy Kisiela. Jego otwarty antykomunizm nie kończył się na polityce i symbolach. Sięgał głęboko w materialną glebę, która odróżnia totalitaryzm od społeczeństwa wolnych obywateli. Upominał się o prywatną własność i prawa rynku, sceptycznie zapatrywał na kult klasy robotniczej, w jaki wpadła polska inteligencja w sierpniu 1980 r. Dlatego krąg gdańskich liberałów od początku widział w nim swego mistrza. Wiemy od Jerzego Kisielewskiego, syna Stefana, że był to obustronny przekaz energii. My uważaliśmy, iż uprawiamy kisielizm praktyczny, a Kisiel wracał ze spotkań z młodzieżą naładowany optymizmem, że ziarno liberalizmu zostało zasiane. Później, gdy polski liberalizm przywdział szaty partyjne, a nawet był przewodnikiem na szlaku wielkich reform, Kisiel po swojemu trzymał dystans. Jako wieczny żeglarz pod wiatr bywał surowym sędzią pierwszych kroków polskiego kapitalizmu.

Kisiel w NATO
No, dobrze. Kisiel trwa w pamięci mego pokolenia. Ale co dalej? Żyjemy w wolnej Polsce. Doświadczamy jasnych i ciemnych stron wczesnego kapitalizmu. Polska jako członek NATO to coś więcej, niż Kisiel mógł się spodziewać. W roku 1991, gdy odszedł od nas, o takiej możliwości mówiło się półgębkiem w cieniu garnizonów Armii Czerwonej. Oglądając kraj z wysoka, pewnie jest zadowolony, że Polska i cała Europa zwiera szyki z Ameryką. Euroatlantycka solidarność to jeden z kanonów Kisielowej geopolityki. Irytowały go europejskie egoizmy, a nade wszystko megalomania Francji, jako przejaw osłabiania frontu antykomunistycznego i zrzucania całej odpowiedzialności na amerykańskich marines. Byłby zbudowany, widząc jedność i czujność społeczeństw Zachodu w obliczu nowych zagrożeń, czego brakowało w latach powojennych, kiedy intelektualiści zapadli na chorobę lewicowości, a europejskie demokracje przymykały oczy na niedolę społeczeństw zza żelaznej kurtyny. Geopolityka stała się dla nas bardziej łaskawa, a podpowiedzi Kisiela mogą być busolą w urządzeniu Rzeczypospolitej. Wprawdzie jego twórczość, podobnie jak Mrożka, wzięła się z systemowego absurdu PRL, a tego systemu już nie ma, nonsensów w naszym życiu publicznym nie brakuje i starczy roboty dla obrońców zdrowego rozsądku. Oto trzy wymiary aktualności myśli Kisiela, czyli powody jej przywoływania we współczesnej Polsce.

Trzy do zera dla Kisiela
Po pierwsze, jakże aktualne jest spojrzenie przez okulary Kisiela na problemy polskiej transformacji. Już w 1970 r. przewidział w swoich "Dziennikach", jak mocno "odczujemy skutki głupich inwestycji (...). Co więcej, ludzie zatrudnieni w hutach czy kopalniach dalecy będą od uznania, że właśnie ich praca obciążyła fatalnie nasze plany i budżety; człowiek nader niechętnie uznaje nieprzydatność czy małą przydatność swej całożyciowej pracy.... W istocie racjonalne posunięcia naprawcze musiałyby być nader niepopularne: zamknąć część zbędnych fabryk czy kopalni, stworzyć rezerwową armię bezrobotnych". To wróżba na lata 90. Kisiel nie mógł zgadnąć, że polityczny interes na kłopotach hut i kopalń zbiją następcy towarzysza Gierka, przefarbowani na europejską socjaldemokrację, którzy pochylą się nad losem tysięcy robotników wpędzonych w ową industrialną pułapkę przez planistów PRL i wytłumaczą im, że wszystko przez te reformy... Podobnym językiem (ochrony przemysłowych skarbów socjalizmu) przemówi nieoczekiwanie duża część obozu solidarnościowego - fenomen antyrynkowej, antykapitalistycznej prawicy stanie się wyróżnikiem polskiej sceny politycznej. Tu przypomnieć należy nieufność Kisiela wobec polityki wznoszonej na fundamencie związków zawodowych.
Drugim wymiarem aktualności myśli Kisiela są wskazówki na przyszłość. Kisiel, świadek przełomu 1989 r., przewidział, że przeminie światowa moda na Polskę jako kraj walczący o wolność naszą i waszą, a wtedy zagrozi nam drugorzędność, jeśli "nie pojawi się koncepcja przetwarzająca energię patriotyczno-ideologiczną w pęd do materialnej twórczości, ale rodzimej". Kampania o miejsce Polski pośród krajów przenosi się z bitewnych pól na arenę gospodarki, nauki i kultury, a pierwszorzędną jej postacią jest przedsiębiorca - osoba spoza narodowego panteonu, spychana na margines przez trójkąt pana, wójta i plebana. Etos mieszczański, etos uczciwego kupca ma słabsze umocowanie w naszej tradycji niż rycerski. Ale dzisiejszy patriotyzm to właśnie codzienna praca na rzecz awansu cywilizacyjnego kraju. Kisiel wiedział, że wybiła godzina tego powszedniego patriotyzmu, codziennej twórczości...
Trzeci wymiar aktualności myśli Kisiela ujawniła ostatnia kampania wyborcza. Język wielu ugrupowań brzmiał jak antyrynkowa populistyczna rewolta. Zamiast prywatyzacji - państwowa kontrola majątku, zamiast obniżki podatków - lustracja bogatych, zamiast swobody gospodarowania - protekcja i opiekuńcza ręka państwa. Takimi hasłami można już sobie utorować drogę do parlamentu, a jeszcze w kampanii prezydenckiej 2000 r. był to margines, rodzaj politycznego folkloru. Nędza rządzenia i rosnące socjalne lęki zmieniły jednak postawę opinii społecznej. Populistyczna retoryka trafiła w gusta i posługiwały się nią już nie tylko radykalna prawica, radykalna lewica i ugrupowania chłopskie, ale także SLD.
Po raz pierwszy od czasu Tymińskiego przewodnim tonem kampanii była krucjata przeciw kapitałowi. W przedziwny sposób odnowiona miłość do Ameryki sąsiaduje z iście bolszewicką wiarą, że biednym się poprawi, jeśli zabierze się bogatym. W jeszcze dziwniejszy sposób chęć walki z korupcją łączy się z zamiłowaniem do kapitalizmu państwowego. Chociaż właśnie taki kapitalizm jest największą wylęgarnią korupcyjnych związków polityki z gospodarką. Przypomnę radykalny pogląd Kisiela z roku 1990: "Upaństwowienie naszej gospodarki przebiegało w sposób rewolucyjny... Sądziłem, że przytrafi nam się szczęście rewolucji prywatyzacyjnej, a dopiero później zostaną zalegalizowane jej efekty". Proponując legalizację zmiany własności ex post, Kisiel nie przypuszczał, że po dziesięciu latach rozbrzmi chór partii nawołujących do delegalizacji prywatyzacji! Ta wzbierająca fala egalitaryzmu i etatyzmu jest odwrotnością kuracji, jakiej Polska potrzebuje, by wybronić się przed kryzysem, stagnacją, bezrobociem i dziurą budżetową. Wzorem krajów, które sobie radzą, trzeba szukać szansy w odblokowaniu energii i przedsiębiorczości, czyli zgodnie ze wskazaniami Kisiela.

Kisiela życie po życiu
Zdrowy rozsądek Kisiela jest ponadczasową odtrutką na gospodarczy populizm. Zapewnienie mu "życia po życiu" to zacny cel i najlepszy sposób uczczenia dziesięciolecia jego śmierci. Wiedzą o tym członkowie kapituły Nagród Kisiela, którzy skrzykują się co roku pod wezwaniem redakcji tygodnika "Wprost". Mieliśmy wielu bohaterów Polski walczącej, narodowych wieszczów, a nawet proroków polskiego mesjanizmu. Ale mieliśmy tylko jednego Kisiela i ten skarb trzeba ocalić dla następnych generacji. Odpowiedzialne jest za to całe pokolenie jego czytelników, które doczekało się przełomu i dostrzega potrzebę obrony liberalnych wartości w III Rzeczypospolitej.

Janusz Lewandowski
Więcej możesz przeczytać w 39/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.