Zdobycie Reichstagu

Zdobycie Reichstagu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Berlinie poznaliśmy wizję świata według Putina
Czym się różni były agent Stasi od byłego agenta KGB? Ten pierwszy nie ma wstępu do Bundestagu, a drugi jest jego honorowym gościem, fetowanym owacją. "Rosja jest przyjaznym, europejskim krajem", brak jej tylko "realnych możliwości wpływu na podejmowane decyzje" - przekonywał niedawno rosyjski prezydent niemieckich parlamentarzystów. Władimir Putin, były agent ZSRR w Dreźnie, który jeszcze w 1988 r. otrzymał od Ericha Mielkego Medal Zasługi Armii Ludowej NRD, tym razem wystąpił w roli przyjaciela Zachodu, a przede wszystkim Niemiec.

"Nowy impuls współpracy"
Nowy "pragmatyczny kanclerz" i nowy "obliczalny prezydent" postanowili nadać "nowy impuls współpracy" niemiecko-rosyjskiej. Schröder już podczas pierwszych odwiedzin Putina w Berlinie nazwał stosunki niemiecko-rosyjskie "partnerstwem strategicznym", a prezydent zrewanżował mu się nazwaniem Niemiec "najważniejszym partnerem Rosji". Obaj panowie widywali się jeszcze kilkakrotnie, między innymi w Petersburgu i w Moskwie, odbyli wspólną noworoczną sannę z pochodniami, po czym Putin został zaproszony przez nowego przyjaciela do wygłoszenia przemówienia w Bundestagu. Okoliczność tę prezydent Rosji wykorzystał po mistrzowsku; tym razem stosunki wzajemne stanowiły już tylko tło do przedstawienia głębszych przemyśleń, skierowanych z berlińskiego Reichstagu do całej Europy. "Europa dopiero wtedy na trwałe umocni pozycję silnego i samodzielnego centrum polityki światowej, gdy zjednoczy swe możliwości z rosyjskim potencjałem ludzkim, terytorialnym, surowcowym, jak również gospodarczym, kulturalnym i obronnym" - oświadczył Putin. Prezydent Rosji przez trzy dni zabiegał w Niemczech o stworzenie "jednolitej wielkiej Europy" i "nowej architektury bezpieczeństwa międzynarodowego". W cieniu tragedii World Trade Center Rosjanie śmielej podejmują dyplomatyczną grę, obliczoną na zmianę układu sił w polityce światowej.

Rozgrzeszenie pogromcy Czeczenów
RFN tymczasem chce przy wsparciu Rosji upiec swoją pieczeń. O braku zaufania do Niemiec mówił były kanclerz Helmut Kohl już kilka miesięcy po zjednoczeniu z NRD, gdy rozpoczął starania o dostawienie krzesła dla Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. W brytyjskiej prasie proces ten przedstawiany był jako tworzenie IV Rzeszy, a francuski minister spraw wewnętrznych Jean-Pierre Chevenement jeszcze niedawno uznał projekt Joschki Fischera dotyczący przekształcenia UE w federację za "nieuleczalne ciągoty z czasów niemieckiego nacjonalizmu". Zabiegi Berlina o polityczną nobilitację doprowadziły wręcz do osłabienia dotychczasowych więzów z Paryżem.
Gdy o ostatnich wizjach Europy ť la Fischer i Schröder Francuzi dowiedzieli się z gazet, poczuli się dotknięci do żywego. Norbert Wagner, szef Fundacji Adenauera w Paryżu, ostrzega swych rodaków: "Politycy Francji i Niemiec odbywają wiele spotkań, lecz nie ma między nimi żadnego dialogu"... Wytrawny gracz Putin zdaje sobie sprawę zarówno z dysonansów na linii Berlin-Paryż i Berlin-Waszyngton, jak i z aspiracji Berlina. Awansowanie Niemiec do roli adwo-kata Rosji wobec całego Zachodu odpowiada obu stronom. Putin liczy też, że przy okazji uda mu się osłabić sojusz euroatlantycki.
Widać już pierwsze owoce tej polityki. Co prawda Putin liczył, że tworzenie międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej po tragedii w Nowym Jorku osłabi krytykę Moskwy za działania w Czeczenii, nie oczekiwał jednak, że "rozgrzeszenie" otrzyma tak szybko. Po przemówieniu w Bundestagu, w którym nawiązał do historycznych więzów Niemiec i Rosji - w tym z czasów księżniczki Anhalt-Zerbst, znanej powszechnie jako caryca Katarzyna II - oraz do potrzeby budowy "wielkiej Europy", odbyła się konferencja prasowa, na której kanclerz Schröder stwierdził, że należy "zróżnicować ocenę sytuacji w Czeczenii". Na czym ma polegać owe zróżnicowanie, nie wyjaśnił. Zaskoczony Putin przyznał, że "im bliżej poznaje kanclerza, tym bardziej go zadziwia".

Putin - przyjaciel Zachodu
Po zamachu na World Trade Center Rosja z pewnością zyska większą swobodę w polityce wobec krajów azjatyckich. Putin zadeklarował w Berlinie chęć podzielenia się informacjami swego wywiadu dotyczącymi terrorystów, uzależnił to jednak od udziału w podejmowaniu decyzji. W innych kwestiach zachował powściągliwość, co oznacza, że nie zmienił zdania. "Rozszerzanie NATO na wschód nie chroni przed atakami terrorystycznymi" - zauważył lakonicznie. Po raz kolejny wspomniał o możliwości przystąpienia Rosji do NATO, oczywiście "w zależności od tego, co zostanie jej zaoferowane". Podobnie rzecz się ma z amerykańskim projektem budowy systemu obrony przeciwrakietowej; teraz Putin nie grozi już eskalacją zbrojeń.
W Berlinie rosyjski prezydent wykreował się na nowego przyjaciela Zachodu. Niemieccy politycy przyjęli tę metamorfozę entuzjastycznie, media zachowały zaś chłodny dystans. W telewizji ARD były rzecznik praw człowieka Siergiej Kowaliow zarzucił Putinowi uprawianie w Czeczenii "państwowego terroru", a dziennik "Frankfurter Rundschau" przypomniał, że poszlaki wskazują, iż zamachy w 1999 r. w Rosji były raczej prowokacją rosyjskich tajnych służb, a nie dziełem Czeczenów. Putinowi wypomniano pielęgnowanie dobrych stosunków z najbardziej represyjnymi reżimami, ograniczanie wolności prasy w Rosji, autorytarne sprawowanie władzy, wszechobecną przestępczość czy ignorancję w sprawach ochrony środowiska. "To właśnie należałoby wziąć pod uwagę, nim przedwcześnie powita się Putina jako nowego przyjaciela Zachodu" - skonstatował komentator "Frankfurter Rundschau".
Ranga i rozgłos, jaki nadano trzydniowej wizycie Putina w Niemczech, nasunęły znanemu komentatorowi Giudo Heinenowi symptomatyczne skojarzenie: "Współpraca Berlina i Moskwy znów ożywia stare hasło: Rapallo". Jednak, jak uspokaja Heinen: "Nic nie jest dziś takie, jak było", gdyż "w przeciwieństwie do lat 20. rozwija się szeroki sojusz Zachodu, a terroryzmu nie da się zwalczyć układami dwustronnymi".
Nowy przyjaciel Zachodu zakończył swe wystąpienie w Bundestagu zdaniem: "Jestem przekonany, że otwieramy nową kartę w historii naszych stosunków, a tym samym wnosimy wspólny wkład w budowę europejskiego domu". Prezydent odczytał tekst przemówienia nienagannym niemieckim. Jedynie raz posłużył się językiem ojczystym, gdy - mówiąc o Europie - wymknął mu się "rosyjski kontynent". To zapewne tylko przejęzyczenie...


Więcej możesz przeczytać w 40/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.