O tych, których nie ma

O tych, których nie ma

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdumiewające, że w kraju o takich tradycjach i wpływach katolickich jak Polska nie ma chrześcijańskiej demokracji
Wybory wygrała Partia Absencji, która równocześnie je przegrała. 54 proc. głosów, ale ani jednego posła w Sejmie, nie mówiąc już o kierowaniu rządem. A przecież do Partii Absencji należy wielu godnych szacunku, zrównoważonych obywateli o całkiem rozsądnych poglądach.
Niektórzy z nich uważają, że w życiu jest wiele ciekawszych i ważniejszych rzeczy niż polityka, a ponieważ właśnie zajmują się tymi ciekawszymi i ważniejszymi rzeczami, więc się na polityce nie znają - a sądzą, iż nie wypada się mieszać do spraw, o których się nie ma pojęcia. Trudno nie przyznać im racji i nie wyrazić podziwu dla trzeźwości spojrzenia na siebie i świat.
Inni powiadają, że jest im wszystko jedno, kto będzie nimi rządził, gdyż wyobrażenie o tym, na czym polega sprawowanie władzy, jest wspólne wszystkim formacjom politycznym, które do tej pory miały okazję to czynić. Większość działaczy tych formacji wzrastała w PRL i tylko stamtąd mogła czerpać wzorce sprawowania władzy, bo innych przez pół wieku nie było. Bardziej lub mniej świadomie utrwaliło się więc w nich przekonanie, że filary i atrybuty władzy da się streścić w dwóch pojęciach: żłób i arogancja. Jeśliby ktoś pytał, gdzie kryją się największe i najtrwalsze spustoszenia poczynione w Polsce przez komunistów, tutaj znalazłby wdzięczne pole do analiz. Trudno zatem odmówić temu odłamowi Partii Absencji przytomności w ocenie sytuacji i racjonalności wniosków.
Trzecia z głównych frakcji tego największego w Polsce elektoratu jest wprawdzie zainteresowana polityką i nie jest jej obojętne, kto będzie rządził, ale wśród dostępnych na politycznym rynku ugrupowań nie widzi nikogo, kto wystarczająco dobrze reprezentowałby jej poglądy i/lub interesy. Wyborcy ci doznają tego samego rozdzierającego uczucia, jakie stało się udziałem Kubusia Puchatka, gdy poszukiwał Prosiaczka: "Im bardziej zaglądał, tym bardziej Prosiaczka nie było". Odczucia zafrasowanego Puchatka dzieli dziś znaczna grupa obywateli RP. Jest na przykład rzeczą zdumiewającą, że w kraju o takich tradycjach i wpływach katolickich jak Polska nie ma chrześcijańskiej demokracji - a jeśli już, to w formach szczątkowo-groteskowych i bez realnego znaczenia politycznego.
W Polsce istnieje chrześcijaństwo i istnieje demokracja, tylko nie ma chadecji. Być może - paradoksalnie - przyczyniła się do tego wyjątkowa jak na warunki europejskie potęga organizacyjna Kościoła, niejako automatycznie monopolizującego wszystko, co chrześcijańskie. Musiało to bardzo przytłaczająco działać na nurty myślowe odwołujące się do tych samych wartości, ale biorące pod uwagę działanie niezależne w sensie organizacyjnym i politycznym. Nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, by zauważyć, że w innych krajach właśnie chadecja jest często siłą, wokół której organizuje się umiarkowana prawica, zdolna do utworzenia przeciwwagi dla bloku lewicowego.
Wybory z 23 września okazały się krokiem naprzód w budowaniu normalnej sceny politycznej, chociaż takich kroków będzie jeszcze musiało być sporo. Na razie rozwiązał się problem tzw. legitymacji politycznej do sprawowania władzy. Zostało jasno powiedziane, że legitymacja historyczna nie ma już zasadniczego znaczenia, a liczą się przede wszystkim pomysły na "tu i teraz". Nie może dziwić, iż poklask zyskują także pomysły egzotyczne albo tak bardzo skoncentrowane na "tu i teraz", że groźne dla przyszłości. To jest w każdym elektoracie normalne. Jesteśmy na etapie rozbicia starego i tworzenia nowego układu. Z natury rzeczy jest to okres niestabilny i sprzyjający przegięciom w różne strony, więc nie może zaskakiwać, że do parlamentu dostają się m.in. osoby, które w układach ustabilizowanych stanowią zwykle barwne ozdoby życia pozaparlamentarnego. Nie jest to dobry moment na ich występy, ale trzeba z tym żyć i wykorzystać ich sukces w przekonywaniu UE do ustępstw. W roli straszaka Andrzej Lepper jest niezastąpiony.
Wykrystalizował się już dość dobrze blok lewicowy, który dorobił się nawet skrajnej, populistycznej lewicy antyglobalizacyjnej i antyeuropejskiej. Interesująco (choć być może mozolnie) zapowiada się - dzięki Platformie Obywatelskiej - kształtowanie politycznego centrum, bo jeśli formacja ta nie ulegnie syrenim śpiewom SLD, będzie zmuszona do wypracowania odrębnej tożsamości, w widoczny sposób odróżniającej ją i od lewicy, i od prawicy, reprezentowanej w Sejmie jedynie w skrajnie konserwatywnych wersjach. Pozostaje do wypełnienia dziura, ziejąca na prawicy w miejscu, gdzie zwykle sytuują się partie umiarkowanie konserwatywne. Część Partii Absencji zapewne tylko czeka, by dać się w tę dziurę wessać. W Polsce nie jest jednak łatwo być nowoczesnym katolikiem, umiejącym trafnie dostrzegać granice i punkty styczne między wiarą, jej wartościami i tradycjami, a świeckimi funkcjami i świeckim otoczeniem państwa. Może dlatego konstrukcja prawej strony sceny posuwa się najbardziej opornie. Nowa sytuacja sprzyja jednak uhomieniu sił, które mogą w tym pomóc. Tak nam dopomóż Bóg.
Więcej możesz przeczytać w 40/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.