Bankructwo Internetu

Bankructwo Internetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Większości spółek działających w sieci grozi plajta
Interesów nie da się prowadzić, mając zamiast kapitału jedynie nadzieję na przyszłe zyski. Podobnie jak pompowanie balona nie zmienia masy gumy, z której został wykonany, tak kredytowanie kolejnych emisji akcji pod przyszłe dochody nie zwiększa kapitału spółek sieciowych - mówi prof. Erik Brynjolfsson, specjalista e-biznesu w Sloan School of Management w Massachusetts Institute of Technology. Brynjolfsson uważa, że e-biznesowi brakuje tego, co było podstawą rozwoju kapitalizmu - wiarygodności. Dlatego ma kłopoty, także w Polsce, gdzie do końca roku zostaną zamknięte cztery deficytowe portale internetowe. Pozostałe też przynoszą straty, ale - przynajmniej na razie - mają hojnych sponsorów.
W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy w Stanach Zjednoczonych upadło ponad pięćset dotcomów. W sieci bowiem - wbrew wcześniejszym prognozom - pieniędzy nie chcą zostawiać ani internauci, ani reklamodawcy. - Atmosfera w Dolinie Krzemowej zrobiła się bardzo ciężka. Ludzie nie rozmawiają o niczym innym, tylko o tym, jak długo przetrwają ich firmy. A e-spółki wywracają się jedna za drugą - potwierdza Marek Hołyński, dyrektor w firmie ATM, który wiele lat pracował w Dolinie Krzemowej. Internet stanął na skraju bankructwa.

Bogactwo bez kapitału
Sylwester 2000 r. był jednym z najszczęśliwszych dni w życiu twórców serwisów internetowych. Nie było negatywnych skutków "problemu roku 2000", co gwarantowało dalszy wzrost i tak już olbrzymich inwestycji w spółki nowych technologii. I rzeczywiście - indeks Nasdaq bił z tygodnia na tydzień kolejne rekordy, osiągając w marcu ubiegłego roku 5 tys. punktów. Tysiące młodych ludzi z dnia na dzień stały się milionerami. Dziś, gdy wartość indeksu Nasdaq sięga 1500 punktów, większość internetowych potentatów straciła - po wizytach komorników - swoje posiadłości, jachty, sportowe auta. - Pierwsze serwisy przyniosły inwestorom niesamowite zyski. Z kilkudziesięciu milionów dolarów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki robiło się kilka miliardów. Do Doliny Krzemowej zaczęło napływać wiele funduszy inwestycyjnych, które szukały wszelkich firm posługujących się hasłem "Internet". Szybko stracili z oczu rzeczywistość. I rynek brutalnie to zweryfikował - ocenia Hołyński.
Kiedy w Stanach Zjednoczonych kruszyły się fundamenty nowej ekonomii, w Polsce żyto jeszcze mirażem internetowego bogactwa. W ubiegłym roku otwarto w naszym kraju dziesięć portali. Z dużą pompą rozpoczęło działalność także kilka inkubatorów internetowych - funduszy nastawionych na finansowanie przedsiębiorstw działających w sieci. Nikt nie przejmował się nielicznymi trzeźwymi głosami, ostrzegającymi, że wirtualny rynek w naszym kraju jest stanowczo za mały, by utrzymało się na nim tak dużo serwisów.
Niemal dwieście milionów złotych pochłonęło w ubiegłym roku stworzenie i prowadzenie kilkunastu działających w Polsce portali. Praktycznie wyłącznym źródłem ich wpływów były reklamy, z których pozyskano - według optymistycznych szacunków - jedynie 50 mln zł (poza portalami zabiegało o nie kilka tysięcy mniejszych serwisów). Prospekty emisyjne wirtualnych spółek, których akcje dopuszczono do obrotu publicznego, dobitnie pokazują konsekwencje takiej sytuacji. Interia straciła w ubiegłym roku ponad 10,7 mln zł przy przychodach sięgających 8 mln zł, zaś straty Hogi wyniosły przeszło 1,6 mln zł przy wpływach nie przekraczających 0,5 mln zł. Właściciele portali zgodnie jednak zapewniali, że mają lub wkrótce znajdą partnerów gotowych zapewnić im wieloletnią egzystencję. Pieniądze miała też zapewnić giełda.
Z takim przekonaniem portale wkroczyły w nowy wiek. Wiosną rozwiały się ostatnie złudzenia. Budowany kosztem milionów dolarów przez Disneya portal Go.com dołączył do długiej listy sieciowych bankrutów. Pierwsze od wielu kwartałów straty poniósł portal Yahoo!, co odstraszyło inwestorów. Rozpoczynająca się w Ameryce recesja przekreśliła szansę na szybką poprawę sytuacji. W ostatniej chwili na warszawski parkiet trafiły Hoga, Interia i MCI (fundusz inwestujący w spółki internetowe), choć inwestorzy szybko się na ich walorach sparzyli.

Wyścig bankrutów
W Polsce długo udawało się zachować pozory spokoju. Bodaj pierwszym kamieniem w lawinie było zamknięcie w kwietniu serwisu PilotFinansowy. W tym samym czasie pieniądze skończyły się właścicielom serwisu Ahoj. Ratunek ze strony Chemiskóru (obecnie 4Media) zdaje się być jedynie przedłużeniem agonii, gdyż spółka jest w fatalnej kondycji finansowej. Nic nie wyszło z ambitnych planów Areny. Portal nie dostał się na giełdę - skąd miał pozyskać nawet 100 mln zł - i także stanął na skraju bankructwa. Dotychczasowa działalność Areny pochłonęła prawie 30 mln zł. Elektrim i MCI zdecydowały się przedłużyć życie portalowi Poland.com, choć obie firmy poczyniły już rezerwy na wypadek jego bankructwa. Wniosek o upadłość YoYo złożył w sądzie jego główny udziałowiec - STGroup. Szanse twórców portali - mających mniejszościowe pakiety akcji - na znalezienie innego inwestora są niewielkie. Prawdopodobnie cała czwórka zniknie z sieci w najbliższych miesiącach.
Lista potencjalnych bankrutów na tym się jednak nie kończy. Trudno bowiem na przykład oczekiwać od przeżywającej kłopoty Netii znaczących inwestycji w jej portal Internetia. Tajemnicą pozostaje zasobność portfeli właścicieli e.pl i Panoramy Firm, ale bez pomocy dodatkowych inwestorów trudno im będzie się utrzymać na rynku. Niewątpliwie też niedługo wyczerpią się fundusze (9 mln zł) pozyskane z emisji akcji przez Hogę. Nawet liderzy nie mogą spać spokojnie. Ciężaru finansowego, jakim był Onet, musiał się pozbyć Optimus. Obecnie obciąża on konto holdingu ITI. Nawet tak duża firma jak Prokom musi szukać pomocy w finansowaniu działalności internetowej. Prawdopodobnie partnerem gdyńskiej spółki, współfinansującym Wirtualną Polskę, będzie Telekomunikacja Polska. Straty Interii w tym roku przekroczyły już 4 mln zł. Chwilowo serwis może funkcjonować dzięki funduszom uzyskanym z giełdy. Sporą stratę przyniósł Agorze portal gazeta.pl (prawie 9 mln zł), ale wydawca "Gazety Wyborczej" deklaruje długofalowe finansowanie swojego projektu.
Właściciele mniejszych serwisów niechętnie publikują dane finansowe. Większość z nich przyznaje jednak, że jest pod kreską. Jeden z największych serwisów finansowych - Expander - ujawnił, że w tym roku straci 5 mln zł. Straty Getinu, który próbuje przyciągnąć małe i średnie firmy, w połowie roku sięgały 3 mln zł. Z rynku zniknął serwis Euromoney, przejęty przez konkurencyjnego Bankiera. Na stronach Olimpu można przeczytać list pożegnalny. Bez rozgłosu znikają witryny wielu małych firm, których właściciele marzyli o internetowym bogactwie.

Seksualne pogotowie ratunkowe
Jednym z nielicznych dochodowych segmentów działalności internetowej jest seksbiznes. Właściciele serwisów informacyjnych, zamiast zmieniać profil działalności, liczą na wykorzystanie innego pomysłu rozpropagowanego przez branżę erotyczną. Chcą, by wzorem sekstelefonów operatorzy telekomunikacyjnymi dzielili się z nimi wpływami z opłat za generowany w sieci ruch. Przedstawiciele portali argumentują, że to właśnie ich witryny zachęcają internautów do spędzania godzin na łączach, a wpływy z tego tytułu trafiają wyłącznie do kieszeni operatorów, przede wszystkim TP SA. Na razie nie ma odzewu ze strony właścicieli infrastruktury telekomunikacyjnej.
Szansą dla portali i serwisów jest także pobieranie niewielkich opłat za przeglądanie przygotowanych przez nich materiałów. Rozwiązanie takie testuje Onet. Portal pobiera 9 zł miesięcznie za możliwość odwiedzania stron poświęconych programowi "Big Brother". Czy te zabiegi pozwolą przetrwać światową recesję i doczekać czasów, gdy do sieci wrócą reklamodawcy, a internauci ruszą na wirtualne zakupy? - W Dolinie Krzemowej nie rezygnuje się z nowych inwestycji, choć poprzedza je bardzo wnikliwa analiza. Internet będzie się rozwijał, tylko tym razem na solidnych fundamentach - zapewnia Marek Hołyński. Na razie nie ma na to jednak przekonujących dowodów.

Więcej możesz przeczytać w 41/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.