Wspólnik zbrodni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Białoruś zaopatruje w broń terrorystów i reżimy rozbójnicze
Broń wartą 600 mln dolarów ma krajom arabskim, Palestyńczykom i albańskim ekstremistom w ciągu sześciu miesięcy dostarczyć reżim Aleksandra Łukaszenki. Gdzie jeszcze trafia białoruski sprzęt wojskowy? Centralna Agencja Wywiadowcza podejrzewa, że mniej lub bardziej legalnymi kanałami broń sprzedawana jest także terrorystom i tak zwanym reżimom rozbójniczym. Dysponując olbrzymim arsenałem odziedziczonym po armii ZSRR oraz technologią produkcji podzespołów do broni jądrowej, Łukaszenka jeszcze przez lata może podsycać konflikty na świecie.

Spadek po imperium
Po rozpadzie Związku Sowieckiego Białoruś miała zredukować zapasy uzbrojenia, znacznie przewyższające potrzeby dziesięciomilionowego państwa.
Według ówczesnego przewodniczącego Komisji do spraw Bezpieczeństwa Narodowego Rady Najwyższej Mieczysława Gryba, zapasy broni konwencjonalnej powinny być zmniejszone prawie o połowę. Po podpisaniu w roku 1992 porozumienia w Taszkencie białoruska armia miała zachować tylko 1800 czołgów, 2600 wozów opancerzonych, 1615 jednostek artylerii, 260 myśliwców oraz 80 helikopterów, z czego jedynie około 85 proc. sprzętu mogło być sprawne. Reszta miała być rozmontowana albo zniszczona.
Tuż po wyborczym zwycięstwie w roku 1994 Łukaszenka zakazał niszczenia sprzętu wojskowego. Zamiast wyrzucać drogą technikę na śmietnik, zaczął ją sprzedawać reżimom dyktatorskim, a także grupom terrorystycznym w Ameryce Południowej, na Bałkanach, w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Iracki łącznik
Już w 1994 r. Białoruś sprzedała do Tadżykistanu karabiny automatyczne i wozy opancerzone. Nie naruszało to umów międzynarodowych, tyle że część uzbrojenia błyskawicznie trafiła w ręce bojowników afgańskich i tadżyckich mudżahedinów. W 1995 r. Irak kupił na Białorusi obrabiarki diamentowe, używane do wytwarzania komponentów do broni nuklearnej i pocisków rakietowych dalekiego zasięgu. Pod koniec 1998 r. Białoruś - obchodząc sankcje ONZ - sprzedała reżimowi Saddama Husajna następną partię zaawansowanego technologicznie sprzętu do produkcji urządzeń optycznych.
Rozwijając tę owocną współpracę, Husajn zwiększył liczbę pracowników ambasady w Moskwie odpowiedzialnych za stosunki z Białorusią (interesy załatwiano w stolicy Rosji, by utrudnić międzynarodową kontrolę). Rok później Łukaszenka podpisał kolejny kontrakt na modernizację irackiego systemu przeciwlotniczego i rakiet przeciwlotniczych SA-3.
Sprzedaż broni do krajów objętych embargiem ONZ wymagała stworzenia łańcucha pośredników. Białoruska broń i urządzenia do jej produkcji przemycane były przez jordański port Abadan. W Iraku białoruscy specjaliści wojskowi instalowali sprzęt, oddając go do sprawdzenia chińskim inżynierom.
W 1998 r. Peru kupiło na Białorusi 8 migów-29. Za ich pomocą Alberto Fujimori miał zamiar rzucić na kolana sąsiedni Ekwador, z którym toczył spór terytorialny. Owdzięczając się Łukaszence, Fujimori zgodził się zdeponować w peruwiańskich bankach pieniądze pochodzące z nielegalnych transferów broni.

Złoty interes
Sprzedawana przez Białoruś broń podsycała większość konfliktów zbrojnych w Afryce. Angolska UNITA kupowała od Łukaszenki czołgi i systemy kierowania ogniem Smiercz. Sudan upodobał sobie systemy rakiet Grad, czołgi T-55 i helikoptery Mi-24B. Algieria kupiła zaś migi. Podczas wojny domowej w Ruandzie wykorzystywano białoruskie działa. Do Maroka trafiło 50 czołgów T-72. Właśnie dzięki handlowi z krajami afrykańskimi prowadzącymi wojny domowe reżim Łukaszenki awansował do pierwszej dziesiątki światowych eksporterów broni. Izraelscy i europejscy eksperci twierdzą, że Mińsk jest największym dostawcą broni dla muzułmańskich ekstremistów na Bliskim Wschodzie oraz dla rebeliantów albańskich.
Łukaszenka nie zostałby potentatem w handlu bronią bez pomocy polityków z państw byłej Jugosławii. Interes rozwinął się po nawiązaniu kontaktów z bałkańską siecią dystrybucyjną, zorganizowaną jeszcze w połowie lat 90. przez byłego zastępcę ministra obrony Chorwacji Libo Rozesa. Przedstawiciele organizacji Rozesa, mającej kwaterę główną w Zagrzebiu, rezydują w regionach, gdzie toczą się konflikty zbrojne.

Fundusz specjalny prezydenta
Łukaszenka chętnie pośredniczy w handlu rosyjską techniką wojskową. Rosja, dbając o wizerunek państwa przestrzegającego prawa międzynarodowego, wykorzystuje Białoruś do prowadzenia interesów z krajami o złej reputacji. Niedawno Iran zwrócił się do Łukaszenki o pomoc w zdobyciu "pewnych zaawansowanych technologii wojskowych". Irańczycy wiedzą, iż Białoruś nimi nie dysponuje, ale spodziewają się, że ludzie prezydenta znajdą je w Rosji.
W latach 1997-2000 Białoruś zarobiła na handlu bronią ponad miliard dolarów. Byli współpracownicy Łukaszenki uważają, że w rzeczywistości dane te są zaniżone. Nikt nie wierzy, że miga-29 sprzedano Peru tylko za 10 mln USD. Według byłego ministra obrony Białorusi Pauła Kazłouskiego, za broń w rzeczywistości zapłacono prawie dwa razy więcej. Dodatkowe pieniądze szły na tajne konta bankowe Łukaszenki w rajach podatkowych oraz na jego "fundusz specjalny" na Białorusi. Jeszcze kilka lat temu w funduszu, którego nie ma prawa kontrolować żaden organ państwowy, zgromadzono ponad miliard dolarów.
Nie wiadomo, ile jeszcze czołgów, myśliwców, armat, granatów i karabinów maszynowych ma do sprzedania Łukaszenka. Władze w Mińsku nigdy nie wyraziły zgody na inspekcje ONZ i innych struktur międzynarodowych, choć podpisana przez Białoruś umowa o redukcji broni konwencjonalnej przewiduje taką możliwość.

Więcej możesz przeczytać w 42/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.