Szklany magiel

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czasami wydaje mi się, że pochodzę od innej małpy niż większość współobywateli

Nie twierdzę, że od lepszej, może tylko od bardziej konserwatywnej. Do tego wniosku dochodzę, analizując własne zachowania. Jeśli na drodze jest wypadek i większość moich rodaków zwalnia, pasąc oczy ludzkim dramatem na żywo, ja odwracam głowę i w miarę możliwości staram się jak najszybciej minąć nieszczęsne miejsce. Podobnie ma się z telewizją - nie znoszę szklanego magla; wszelkie programy, w których rozmówcy pławią się w ekshibicjonistycznych wynurzeniach napawają mnie niesmakiem. Nie odczuwam ekscytacji, gdy jest transmitowany poród, gdy godzi się na wizji zwaśnione rodziny lub w świetle jupiterów rozprawia się o swoich urazach i seksualnych fobiach.
Nie znaczy to, żebym był pozbawiony ciekawości świata i spraw moich bliźnich; pamiętam jednak, że jeszcze do niedawna ciekawość taka zaspokajana była na dwóch piętrach. W suterenie mieli używanie wszelkiej maści podglądacze, plotkarze, kumoszki lub detektywi amatorzy - na piętrach zaś zamieszkiwanych przez ludzi kulturalnych celom takim służyła literatura, film, dostarczając dzieł artystycznych, podszytych refleksją, dydaktyką, ironią.
Ale czasy się zmieniają. Demokracja zniosła różnice między piętrami, unieważniając przy okazji poczucie smaku, bon tonu, a nawet przyzwoitości. Można pokazać wszystko (poza pornografią, chyba że pan prezydent zawetuje), na co znajdzie się kupiec i za co zapłaci sponsor. Dawna prywatność i intymność też są na sprzedaż i jeśli ktoś chce płacić za mieszkanie w szklanym domu i załatwianie swych intymnych potrzeb na oczach kamer, to czemu nie, ochotników nie zabraknie. Wolna wola! Można się popisywać własną niewiedzą, dyskontować własną głupotę, zbrodnicze ciągoty, epatować szajbą. Towar to towar. O to walczyliśmy! Z drugiej strony, ludzkość umawiała się mniej lub bardziej formalnie, że pewnych rzeczy się nie robi, że nie wypada. I to różniło nas od wspomnianych małp.
Dziś propozycja, żeby nadawcy umówili się w sprawie niewykorzystywania najbardziej cynicznych i tanich chwytów, zakrawa na próbę wskrzeszania kodeksu Hayesa lub zgoła Boziewicza. Dlatego, Bracia w Kineskopie, nie apeluję, abyście głosowali pilotami za pięknem, rozsądkiem, szlachetnością, za sztuką, savoir-vivre'em lub elementarnym taktem. Oglądajcież sobie, co oglądacie! W pakietach, zestawach, przy użyciu anten, kabli, dekoderów, z wypiekami na twarzy, tak jak kiedyś, gdy oglądało się przez dziurkę od klucza ciotkę w kąpieli lub WF-mena z WF-menką na macie przez otwory z wnętrza skrzyni do skoków. Błagam was o jedno: róbcie to z drobnym poczuciem zażenowania czy - jak powiadają w telewizji - "z pewną nieśmiałością" właściwą naszemu (?) gatunkowi.

Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.