Upiorny mąż

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kasa państwowa przypomina ser pilnowany przez armię wygłodniałych myszy
Sejm rozpoczął pracę nad budżetem państwa na rok 2002. Lektura projektu budżetu nie nastraja optymistycznie. Co chwila napotyka się na informacje zapowiadające ograniczanie nakładów, i to na dziedziny, na których oszczędzać już się nie powinno. Lewicowemu rządowi, który taki projekt budżetu wyrzeczeń musiał przedłożyć Sejmowi, trudno zazdrościć położenia. Większość społeczeństwa oczekiwała przecież od lewicy poprawy warunków życia, a na to szybko się nie zanosi. W pierwszej kolejności trzeba zasypać ogromną dziurę budżetową, pozostawioną w spadku przez prawicę. Zaniechanie owej bolesnej operacji może bowiem doprowadzić do jeszcze większej katastrofy. Bez ograniczenia wydatków i zwiększenia dochodów państwa nie można nawet myśleć o uzdrowieniu finansów publicznych, wpędzonych przez prawicę w galopujące suchoty.
W obliczu tak drakońskiej terapii trudno się dziwić, że propozycje ograniczeń budżetowych wywołują zniechęcenie i krytykę. Nikt nie lubi oszczędności czynionych jego kosztem, zwłaszcza gdy władza wyciąga z kieszeni ostatnie pieniądze. Niektóre osoby jednak powinny przynajmniej milczeć, jeśli już nie mogą się zdobyć na dokonanie aktu skruchy. Chodzi, rzecz jasna, o polityków prawicy. Tymczasem w debacie nad budżetem to właśnie prawica ciskała największe gromy na propozycje niezbędnych przecież oszczędności. Najbardziej zajadle atakowali budżet posłowie jeszcze do niedawna funkcjonujący w orbicie AWS i Unii Wolności, a dziś zasiadający w ławach Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin. Najwyraźniej przyświecała im nadzieja, że ludzie już zapomnieli, kto przez cztery lata nawarzył piwa, które teraz będzie musiał wypić cały naród.
Prawica może się jednak zawieść, jeśli liczy na zbiorową amnezję. Ludzie mają dobrą pamięć i nie lubią, kiedy im się robi wodę z mózgu. A takim przecież zabiegiem jest domaganie się większych wydatków z kasy państwowej, która po czterech latach rządów prawicy przypomina ser pilnowany całą zimę przez armię wygłodniałych myszy. Pan Zagłoba zwykł w takiej sytuacji mówić, że diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni.
Nasuwa się jeszcze jedno porównanie, tym razem zaczerpnięte z codziennego życia wielu polskich rodzin. Oto nad planem rodzinnych wydatków biedzi się żona, która może zaplanować wydanie tylko tego, co zarobił mąż. Ów zaś niezaradny i rozrzutny mężczyzna, który zaledwie w połowie wypełnił rodzinny portfel, stoi za plecami nieszczęsnej kobiety i wrzeszczy na nią za zbyt oszczędne planowanie wydatków. Jeszcze moment i użyje pięści, aby zademonstrować, jak bardzo troszczy się o odpowiedni poziom egzystencji rodziny.
Dzisiaj polska prawica kojarzy się milionom obywateli właśnie z takim upiornym małżonkiem. Warto więc jej przypomnieć, zwłaszcza w kontekście odległych jeszcze, ale przecież nieuchronnych wyborów, że w normalnym domu nie czeka się z utęsknieniem na powrót tak niesympatycznie zachowującej się głowy rodziny. Nawet jeśli ślubowało się jej wierność aż do grobowej deski.

Więcej możesz przeczytać w 50/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.