Doktryna Kissingera

Doktryna Kissingera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Putin chce realizować swoje cele przy wsparciu Stanów Zjednoczonych
Jeśli Rosja stanie się członkiem NATO, sojusz przekształci się w dziwne narzędzie zbiorowego bezpieczeństwa

Punktem zwrotnym w procesie tworzenia ładu międzynarodowego XXI wieku będą wydarzenia z 11 września 2001 r. To wówczas rozwiały się złudzenia żywione w latach 90., kiedy wydawało się, że politykę międzynarodową zepchnęły na dalszy plan problemy globalnej gospodarki i Internetu.



Pogląd, że jednocząca się Europa powinna szukać swej tożsamości w odrębności od Stanów Zjednoczonych, został zastąpiony europejskimi propozycjami dołączenia do amerykańskiej kampanii dyplomatycznej i wojskowej przeciwko terroryzmowi.
W tej kampanii partnerem stała się również Rosja. Chiny dostarczyły dane wywiadowcze. Poprawiły się również stosunki z Indiami, mimo że Ameryka w wojnie przeciwko Afganistanowi wykorzystuje pakistańskie bazy. Stany Zjednoczone po cichu wyciągają rękę do Iranu. Dwa pokonane w II wojnie światowej państwa - Niemcy i Japonia - porzuciły wewnątrzpolityczne ograniczenia. Niemcy wysłały swoje oddziały poza granice NATO, a Japonia rozmieściła okręty na Oceanie Indyjskim, z dala od swych wód terytorialnych. Żaden z tych kroków nie byłby wyobrażalny jeszcze pół roku temu.

Nowa geopolityka
Motywy koalicjantów niekoniecznie są zgodne. Europa poznała swoje słabe punkty. Prezydent Putin uświadomił sobie, że chcąc odgrywać ważną rolę w stosunkach międzynarodowych, Rosja musi porzucić konfrontację z Ameryką na rzecz współpracy. Chiny doszły do podobnych wniosków: ich ogromna potrzeba wzrostu i reform była nie do pogodzenia z napięciami w stosunkach z USA. Wola Indii, by porzucić ruch tzw. niezaangażowanych, pojawiła się wraz z zaniepokojeniem nastrojami mniejszości muzułmańskiej, która jest drugą co do wielkości społecznością muzułmańską na świecie. Wrześniowy atak uświadomił głównym aktorom międzynarodowej sceny, jak ważna jest rola Ameryki w utrzymaniu stabilności i pokoju na świecie.
W rezultacie po raz pierwszy od półwiecza Stany Zjednoczone nie stawiają czoła żadnemu strategicznemu przeciwnikowi ani państwu i sytuacja ta może się nie zmienić przynajmniej przez kolejną dekadę. Inne mocarstwa też nie postrzegają się nawzajem jako strategiczne zagrożenie. Niebezpieczeństwo dla nich wszystkich nadchodzi nie z zewnątrz, lecz z komórek terrorystycznych wszczepionych w ich własne organizmy albo wynika z kłótni między państwami o drugorzędnym znaczeniu wojskowym. Ten nowy układ geopolityczny nigdzie nie jest widoczny lepiej niż w stosunkach między Ameryką, Europą i Rosją, czyli na najważniejszym obszarze amerykańskiej polityki zagranicznej od zakończenia II wojny światowej.

Nowa Europa
11 września uświadomił naszym sojusznikom, że Europa nie ma środków do odwetu za podobne ataki, dlatego nadal potrzebny jest system wspólnego bezpieczeństwa transatlantyckiego. Poprawa stosunków rosyjsko-amerykańskich eliminuje potrzebę mediacji, której chcieli się podjąć niektórzy europejscy politycy. Z tych powodów 48 godzin po ataku terrorystów rada NATO, po raz pierwszy w historii, powołała się na art. 5 traktatu waszyngtońskiego, mówiący o wspólnej obronie. Dyplomacja powstałej koalicji kładła nacisk raczej na dwustronną współpracę z Waszyngtonem, której podstawą miałyby być struktury NATO, a nie instytucje Unii Europejskiej.
Po zakończeniu epizodu afgańskiego postrzeganie właściwej - i koniecznej - drugiej fazy kampanii antyterrorystycznej zmieni się, zwłaszcza jeśli będzie ona dotyczyć Iraku. Wysiłki na rzecz integracji Europy też zaczynają nabierać tempa. Kiedy premier Blair przejął kierownictwo koalicji antyterrorystycznej, przyczynił się do poprawy stosunków dwustronnych z Ameryką, lecz miał także na uwadze brytyjskie interesy w Europie. Niemiecki kanclerz Gerhard Schröder prowadzi podobną politykę. W tych okolicznościach wywołująca wcześniej rozdźwięki kwestia budowy tarczy antyrakietowej schodzi na dalszy plan. Po części dlatego, że Europa zdała sobie sprawę ze swej słabej pozycji, a także - co ważne - dlatego, że Stany Zjednoczone weszły w nową fazę stosunków z Rosją. W tym kontekście może także zostać zrewidowane - początkowo chłodne - amerykańskie stanowisko w sprawie planów stworzenia europejskich sił zbrojnych. Afganistan pokazał, że Ameryka woli działać z sojusznikami, ale poza NATO (podobne może być podejście do sił europejskich).

Oś Waszyngton-Moskwa
Świeże spojrzenie na stosunki z Rosją jest teraz najważniejszym problemem. Przez większą część swej historii Moskwa traktowała zachodnich sąsiadów jak zagrożenie i odpowiadała ciągłą ekspansją i tworzeniem stref buforowych. Wydaje się, że Władimir Putin, absolwent Wydziału Analiz KGB, zdał sobie sprawę, że imperializm przyniósł Rosji więcej tragedii niż triumfów. Dlatego strategia Putina polega na stworzeniu swoistego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, co oznacza, że chciałby on realizować cele Rosji przy wsparciu amerykańskiej potęgi. Prezydent Bush zdecydowanie wykorzystał to otwarcie. Należy jednak pamiętać, że rosyjska polityka wynika nie z osobistych preferencji, lecz z chłodnej oceny interesów Rosji. Putin pozostawił sobie jeszcze inne wyjścia: chińskie i europejskie - szczególnie niemieckie - co pozwala mu w pewien sposób naciskać na Amerykanów. Dlatego osobiste kontakty między przywódcami - konieczne do stworzenia psychologicznych ram dialogu - muszą zostać przełożone na wspólne interesy. Inaczej istnieje ryzyko powtórzenia wcześniejszych doświadczeń przywódców Zachodu, którzy polegali na Gorbaczowie i Jelcynie (a wcześniej na Stalinie i jego następcach).
Nadzieja na poprawę stosunków Ameryki i NATO z Rosją istnieje właśnie dlatego, że są ku temu solidne podstawy. Nie tylko dlatego, że obecna polityczna struktura Europy jest w stanie powstrzymać najazdy w rodzaju napoleońskiego czy hitlerowskiego, które zawsze dawały Rosjanom powody do obaw o bezpieczeństwo, a koszty ewentualnych wojen między potęgami nuklearnymi wykraczają poza wszelkie racjonalne odniesienia. Polityczne kalkulacje zmieniły się przede wszystkim w regionach historycznej rywalizacji, takich jak Bliski Wschód. Podczas zimnej wojny - i w pewnym okresie po jej zakończeniu - zarówno amerykańscy, jak i rosyjscy przywódcy sądzili, że zysk po jednej stronie oznacza strategiczną stratę dla drugiej. Po 11 września taka polityka osłabiłaby pozycję obu krajów wobec fundamentalizmu islamskiego i podkopałaby stabilizację w regionie, w którym obie strony mają żywotne interesy.

NATOizacja Rosji
Wyzwaniem jest stworzenie mechanizmu konsultacyjnego, pozwalającego na wspólne uporanie się z nową rzeczywistością, nie dając jednocześnie Europie poczucia, że oto powstaje amerykańsko-rosyjskie kondominium. Podjęto już próby stworzenia takiego mechanizmu. Sekretarz generalny NATO George Robertson (idąc śladem premiera Blaira) przedstawił plan wpasowania Rosji w sojusz. Nowa rada NATO - z Rosją - miałaby się zajmować ściśle wyznaczonymi obszarami politycznymi, podczas gdy rada w obecnym kształcie rozwiązywałaby pozostałe problemy. Decyzje nowego ciała byłyby podejmowane jednogłośnie, co dawałoby Rosji prawo weta w ramach NATO. Na razie obszary wspólnej polityki nie zostały dokładnie wyznaczone, ale lord Robertson wspominał o terroryzmie, rozprzestrzenianiu broni atomowej i problemach uchodźców.
Te sprawy z pewnością zasługują na to, by zająć się nimi wspólnie z Rosją. Ale rosyjskie członkostwo w NATO - nawet częściowe - nie jest rozwiązaniem. Sojusz jest i pozostanie przede wszystkim organizacją wojskową, która wyznaczyła sobie jako jeden z celów ochronę Europy przed rosyjską inwazją. Od końca zimnej wojny i powstania wspólnego frontu walki z terroryzmem to niebezpieczeństwo zniknęło na dającą się przewidzieć przyszłość. Mimo to dawni członkowie Układu Warszawskiego wstąpili do NATO, a inne państwa zamierzają to zrobić, głównie z powodu swych doświadczeń historycznych. NATO nie chroni swych członków przed sobą nawzajem. Powiązanie rozszerzenia NATO z choćby częściowym członkostwem w nim Rosji jest zatem w pewnym sensie próbą łączenia dwóch nie przystających do siebie kierunków działania.
Odezwą się głosy, że uniknięcie tego problemu będzie możliwe dzięki dokładnemu określeniu celów rady Rosja-NATO. Ale to nie rozwiąże problemów ani Rosji, ani NATO. Jeśli bowiem środki przeznaczone do ochrony przed odrodzeniem się rosyjskiego imperializmu - jakkolwiek nieprawdopodobna byłaby to ewentualność - będą kontrolowane przez tę samą grupę ambasadorów, którzy zakładając inne kapelusze, będą współpracować z Rosją, to wówczas będzie ona skłonna do podnoszenia zarzutu dyskryminacji. Jeśli Rosja w przyszłości stanie się de facto członkiem NATO, organizacja ta przestanie być sojuszem lub przekształci się w dziwne narzędzie zbiorowego bezpieczeństwa. Stała rada ambasadorów NATO nie jest też najlepszym forum rozważania takich zagadnień, jak terroryzm, rozprzestrzenianie broni jądrowej czy migracje. Potrzebny jest nowy schemat konsultacji - poza NATO.

Wielka rekonstrukcja
Sytuacja jest podobna do tej, która powstała po upadku imperium Napoleona. Odsunięcie go od władzy nie osłabiło strachu przed odrodzeniem się potęgi Francji. Równocześnie okazało się, że trwały pokój wymaga pełnego udziału Francji w międzynarodowej dyplomacji. Rozwiązaniem było powołanie Sojuszu Czterech, by uchronić Europę przed odrodzeniem się francuskiego ekspansjonizmu. Francja nie była członkiem sojuszu wojskowego, ale zaproszono ją do tak zwanego Koncertu Europejskiego. Podobne ramy instytucjonalne są potrzebne, by sprostać obecnym wyzwaniom. Rosja powinna się stać równorzędnym partnerem w dyskusji politycznej dotyczącej porządku międzynarodowego. Sprawy dotyczące stosunków atlantyckich trzeba zostawić w gestii OBWE. Przy tym należy podnieść rangę tej organizacji, czyniąc z niej forum spotkań głów państw. W sprawach globalnych spotkania G-8 mogłyby odzyskać formę dyskusji na tematy polityczne, a nie wyłącznie ekonomiczne. Być może należy stworzyć nowe ramy instytucjonalne. Nie powiedzie się próba nalania nowego wina międzynarodowego ładu w stare butelki instytucji stworzonych pół wieku temu w innych celach.

Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.