Pigułki szczęścia

Pigułki szczęścia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do lekarza po dobre samopoczucie

29-letnia mieszkanka Londynu była tak nieśmiała, że bała się wyjść z domu. Po trzech miesiącach zażywania leku przeciwdepresyjnego, działającego podobnie jak prozac, stała się duszą towarzystwa. Zaczęła regularnie odwiedzać puby i nocne kluby, by nadrobić stracony czas. Podobny środek pomógł też June Hurme z San Antonio, która po zamachu terrorystycznym 11 września bała się latać samolotami. Lekarz przepisał go jej po silnym ataku paniki, jakiego doświadczyła podczas kołowania przed startem: wtargnęła wówczas do kabiny pilotów i kazała im zawracać, grożąc, że nie odpowiada za siebie.
Środki psychotropowe, używane do niedawna wyłącznie w leczeniu depresji, coraz częściej wykorzystywane są do korygowania zachowań ludzi nie cierpiących na żadne choroby psychiczne. Lekarze przepisują je osobom nie umiejącym przezwyciężyć paraliżującego lęku przed wystąpieniami publicznymi, obawiającym się kompromitacji i upokorzenia. Dzieci sprawiające trudności wychowawcze otrzymują leki, dzięki którym chętniej wykonują polecenia nauczycieli i rodziców. Pięcioletni Keith stał się innym chłopcem, od kiedy zaczął je zażywać. Zawsze był w ruchu, nigdy nie potrafił dłużej się czymś zająć. Dzieci nie chciały się z nim bawić i ciągle był za coś karany. Lek sprawił, że przestał być impulsywny, niespokojny i rozkojarzony. Chętniej wykonywał zadania i współpracował w grupie rówieśników. Jego koledzy nabrali do niego zaufania i zaczęli się z nim przyjaźnić.

Psychotropy dla przedszkolaków
Wkrótce w podobny sposób będzie można leczyć chandrę i napięcie przedmiesiączkowe u kobiet, a także obniżać agresję i wrogość, na przykład u więźniów wypuszczanych na przepustkę. Zaczyna się era psychoinżynierii farmakologicznej. Coraz bardziej realna staje się wizja, jaką w 1962 r. przedstawił w powieści "Mechaniczna pomarańcza" Brytyjczyk Anthony Burgess. Stworzył on obraz więzienia przyszłości, w którym ludzie agresywni po naszpikowaniu ich rozmaitymi środkami farmakologicznymi są potulni i bezwolni.
W USA ponad 4 mln dzieci i dorosłych zażywa już ritalin i inne tego typu środki działające na neuroprzekaźniki móz-gu (dopaminę i serotoninę). Przed ponad dziesięciu laty lekarze zaczęli je przepisywać dzieciom w wieku szkolnym, które były nadpobudliwe ruchowo i z trudnością się koncentrowały. Od 1990 r. spożycie tych leków na świecie zwiększyło się aż siedmiokrotnie. W Wielkiej Brytanii ich sprzedaż każdego roku się podwaja, bo rodzice coraz częś-ciej żądają od specjalistów, by przepisywali tabletki dzieciom, nad którymi nie potrafią zapanować. Podawane są więc nawet przedszkolakom.
Stwierdzono, że na świecie jest już 5-15 proc. dzieci nadpobudliwych ruchowo. Ich liczba stale się zwiększa, bo rodzicom brakuje cierpliwości; sami zresztą nie radzą sobie z trudnościami w domu i pracy. Sięgają po pigułki, bo to najprostszy sposób na wszelkie kłopoty. Otrzymują je też nadpobudliwe nastolatki, kiedy w okresie dojrzewania częściej od rówieśników nadużywają alkoholu i narkotyków. Dorośli natomiast za pomocą leków chcą poprawić zdolność koncentracji, zwiększyć swoją dyspozycyjność i lepiej współpracować w zespole.

Osobowość na zamówienie
"Za 50 lat ludzie częściej będą przychodzić do lekarza, by zmodyfikować swój charakter, niż leczyć choroby psychiczne" - uważa prof. Jerome Kagan, psychiatra dziecięcy Uniwersytetu Harvarda. Uważa on, że farmakoterapia zdominuje psychiatrię. Dostępne będą środki zdolne zmienić nawet niektóre cechy osobowości człowieka. Ustalono już, że osoby bardziej agresywne i wrogie wobec otoczenia mają w mózgu mniejsze stężenie serotoniny, od której w znacznym stopniu zależy samopoczucie. Inny neuroprzekaźnik - noradrenalina - sprawia, że ludzie są nadwrażliwi, chętniej udzielają innym bezinteresownej pomocy i mają potrzebę zawierania trwałych związków. Osoby z wysokim poziomem dopaminy są ambitne, przebojowe i impulsywne. Jej nadmiar wywołuje z kolei lękliwość i niepewność.
Wątpliwe jest tylko, by za pomocą odpowiednich środków farmakologicznych można było dowolnie sterować ludźmi. Większość psychiatrów uważa, że skomplikowanej psychiki człowieka nie da się sprowadzić jedynie do wzajemnej gry neuroprzekaźników - nawet gdyby wykryto ich kilkaset. Poza tym istotny wpływ na zachowanie ludzi wywierają ich doświadczenia i środowisko, w jakim żyją. Pewne obawy budzą jednak wyniki badań Larry’ego Younga z Uniwersytetu Emory. Okazało się bowiem, że dzięki odpowiednim substancjom zawartym w jednym zastrzyku można kierować tak złożonymi zachowaniami zwierząt, jak opiekowanie się potomstwem, dochowanie wierności, obrona własnego terytorium i agresja wobec intruzów.

Hormon wierności
Szkodnik pól uprawnych, amerykański nornik z gatunku Microtus ochrogaster, znany jest z tego, że przez całe życie dochowuje wierności wybranej samiczce. Wystarczy jednak zablokować w jego mózgu działanie hormonu przysadki mózgowej - wazopresyny - by został rozpustnikiem. Wykorzystując tę wiedzę, zmieniono zachowanie norników z gatunku Microtus montanus, które z kolei nie chcą się wiązać z żadnym partnerem. Kiedy ich mózg uwrażliwiono na działanie wazopresyny, stały się wierne i zaczęły się troszczyć się o potomstwo. Na samice norników podobnie działa oksytocyna, wydzielana szczególnie obficie podczas porodu, stosunku płciowego i ssania sutka. U myszy natomiast badacze z Uniwersytetu w Birmingham zmniejszyli agresję po wstrzyknięciu niewielkiej ilości serotoniny.
Niektórzy ludzie mogą wykazywać niedostrzegalne dla otoczenia lekkie zaburzenia, których nie można zakwalifikować jako depresji, nerwicy natręctw czy napadów paniki. "Właśnie u takich osób może się ujawniać niewielki niedobór dopaminy i serotoniny lub uszkodzenie receptorów" - uważa Larry Sievert, psychiatra Akademii Medycznej Mount Sinai. Leki psychotropowe - jego zdaniem - coraz częściej będą zażywać ludzie wykazujący zaburzenia, których wcześniej nie diagnozowano. Przykładem jest wspomniana już nadpopudliwość ruchowa u dzieci (przed dwudziestu laty mało kto o niej słyszał).
Zwolennicy psychoinżynierii nie mają wątpliwości, że nowe leki będą poprawiać ludziom samopoczucie. Przekonani są o tym także genetycy. Odkrywają oni kolejne geny odpowiedzialne za zaburzenia psychiczne. A każdy taki fragment DNA koduje neurohormon lub neuroprzekaźnik, który można wykorzystać do produkcji nowego leku. W coraz bardziej zestresowanym społeczeństwie dobrobytu psychokosmetologia farmakologiczna może się stać tak samo popularna jak chirurgia plastyczna.
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.