Bomba Saddama

Dodano:   /  Zmieniono: 
Irak, Somalia, Sudan - następne cele w wojnie przeciwko terrorowi?

Wojna z Saddamem Husajnem po 11 września wisiała na włosku. Amerykańscy stratedzy wyznaczyli już nawet główne cele ataku na Irak. Do odpalenia rakiet wystarczyłby rozkaz. Kilka dni potem prezydent George Bush oficjalnie wykluczył możliwość ataku na Bagdad do czasu zakończenia akcji w Afganistanie. Za takim rozwiązaniem stanowczo opowiadał się szef amerykańskiej dyplomacji Colin Powell, tłumacząc, że jedna wojna na razie wystarczy.

Wróg publiczny Ameryki
Saddam Husajn nie może jednak spać spokojnie. Blitzkrieg w Afganistanie sprawił, że Waszyngton myśli już o kolejnym celu wojny z terroryzmem. Prą do tego także urzędnicy Pentagonu, których duma ucierpiała po 11 września nie mniej niż budynek ministerstwa obrony. Irak może być celem dlatego, że odmawia podporządkowania się decyzjom ONZ i rozbudowuje arsenały broni biologicznej oraz chemicznej. Wyznania włoskiego inżyniera, który w ostatniej chwili wycofał się ze sprzedaży Irakijczykom materiałów rozszczepialnych, dowodzą, że Saddam Husajn nadal dąży do pozyskania bomby atomowej. Rozgromienie irackiego reżimu pozwoliłoby prezydentowi Bushowi zrobić to, co nie powiodło się jego ojcu - udałoby się odsunąć od władzy Saddama Husajna.
Bush junior nigdy zresztą nie zapominał o Saddamie. Już w czasie kampanii wyborczej obiecywał, że będzie twardszy w tej kwestii niż Bill Clinton. Niedługo po tym, jak wzięto Kabul, a opór talibów ograniczył się do Kandaharu, prezydent USA zażądał od Bagdadu zgody na powrót inspektorów ONZ, którzy sprawdziliby, czy Irak nie rozbudowuje arsenałów broni masowego rażenia. Przemawiając do żołnierzy, prezydent stwierdził: "Afganistan to tylko początek wojny z terrorem. Są inni terroryści, którzy grożą Ameryce i naszym przyjaciołom, i są inne kraje gotowe im pomagać. Nie będziemy bezpieczni dopóty, dopóki wszystkie te niebezpieczeństwa nie zostaną usunięte". Sekretarz obrony Donald Rumsfeld dodał: "Nie ma wątpliwości, że Irak dopuszczał się aktów terrorystycznych i je sponsorował".

Przeciwnicy drugiego frontu
Takie postawienie sprawy zaniepokoiło innych członków antyterrorystycznej koalicji. Przed braniem na cel różnych miejsc na Bliskim Wschodzie ostrzegł kanclerz Niemiec Gerhard Schröder: "Może nam tam wybuchnąć w twarz więcej, niż ktokolwiek z nas się spodziewa". Podobne stanowisko zajął Paryż. Londyn - najwierniejszy sojusznik Waszyngtonu - sugerował, że militarne działania na przykład przeciwko Irakowi będą usprawiedliwione tylko wtedy, gdy zostaną przedstawione jednoznaczne dowody na sponsorowanie terroru przez Saddama, a inne metody przywołania go do porządku zawiodą.
Państwa arabskie nie chcą słyszeć o wojnie z Irakiem. "To byłaby katastrofa" - uznał król Jordanii Abdullah. Nawet w 1990 r. nie wszyscy Arabowie poparli atak na Irak, choć napadł on na Kuwejt i zagrażał Arabii Saudyjskiej. Teraz akcję byłby skłonny poprzeć chyba tylko Kuwejt.
Bush wciąż jednak dysponuje silnymi argumentami przemawiającymi za zdecydowanym działaniem wobec Iraku. 78 proc. Amerykanów opowiada się za atakiem, którego celem byłoby obalenie Husajna. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ z 1991 r. uzależniała zawieszenie broni od podporządkowania się Iraku żądaniom zniszczenia zapasów broni biologicznej i chemicznej. Tymczasem Bagdad nie tylko na wszelkie sposoby starał się omijać sankcje gospodarcze, ale też wciąż się zbroił oraz groził sąsiadom.

Iracki łącznik?
Dyktator Iraku był jedynym przywódcą w świecie arabskim, który nie potępił ataku z 11 września, stając się co najmniej cichym kibicem zbrodni. Grzmiał przeciwko "agresji" USA na Afganistan. Amerykański wywiad nie natrafił dotychczas na żaden ślad jednoznacznie łączący reżim w Bagdadzie z zamachami w Nowym Jorku i Waszyngtonie, choć wiadomo, że członkowie Bazy bin Ladena, w tym kierujący komórką zamachowców Mohammed Atta, spotykali się z irackimi agentami. Irak dostarczał terrorystom bakterie wąglika - twierdzi Richard Butler, były szef ONZ-owskich inspektorów rozbrojeniowych w Iraku. Dwaj zbiegli z kraju Irakijczycy utrzymują, że byli zatrudnieni w bazie szkolenia terrorystów, gdzie "wykładano" metody zamachów, porwań ludzi i samolotów. Częstymi gośćmi mieli tam być Arabowie spoza Iraku. Nie ma wątpliwości, że Irak wspiera organizatorów zamachów bombowych w Iranie.
Irak prowadzi prace nad budową samolotu bezzałogowego, który mógłby służyć do przenoszenia środków masowego rażenia - wynika z wrześniowego raportu CIA dla Kongresu. Po klęsce z 1991 r. Irak musiał przystać na zniszczenie całego swojego arsenału broni masowego rażenia i jej nośników (z wyjątkiem rakiet krótkiego zasięgu). Mieli tego dopilnować inspektorzy ONZ. Od pozyskania bomby nuklearnej dzieliły wtedy reżim tylko miesiące. Husajn stosował też broń chemiczną w walce z Iranem oraz przeciwko Kurdom w samym Iraku.
Strategia ewentualnego ataku na Irak może być wzorowana na sprawdzonym scenariuszu afgańskim. Siły lotnicze miałyby obecnie większe znaczenie niż ponad 10 lat temu: podczas wojny w zatoce pociski precyzyjne stanowiły mniej niż 10 proc. użytej amunicji, w Afganistanie - więcej niż 90 proc. Opozycja antyreżimowa - Kurdowie na północy i szyici na południu - mogłaby odegrać podobną rolę jak Sojusz Północny w Afganistanie. Tym razem będzie też większa pokusa usunięcia od władzy nie tylko Husajna, lecz także stanowiącej zaplecze władzy partii Baas.
Sęk w tym, że zmiana układu sił w Iraku w efekcie operacji zbrojnej zaniepokoiłaby sąsiadów. Bodaj największe obawy mają dwaj najważniejsi sojusznicy USA w regionie. Saudyjczycy drżą na myśl, że iraccy szyici odłączą się od Iraku, a może nawet połączą z Iranem. Turcy obawiają się secesji Kurdów. Trudno też przewidzieć, jak potoczyłby się konflikt palestyńsko-izraelski, gdyby doszło do ataku na Irak.
Szef amerykańskiej dyplomacji Colin Powell uspokaja, że nie ma jeszcze żadnej decyzji o ataku na Irak. Na razie następnym celem Amerykanów ma być nie jakieś państwo, ale siatka Bazy poza Afganistanem. Stąd pomoc finansowa, wywiadowcza, ekspercka i wojskowa dla władz Filipin w walce z organizacją Abu Sayyaf. Podobnie dzieje się w wypadku Pakistanu, Somalii i Jemenu. Izrael nakłania Stany Zjednoczone do walki z palestyńskimi organizacjami - Hamasem, Hezbollahem i Islamskim Dżihadem - wspieranymi przez Iran, Syrię i Liban. Bezpośrednie zaangażowanie Amerykanów w konflikt bliskowschodni wydaje się jednak znacznie mniej prawdopodobne niż uderzenie na Irak.

Wybór celu
W ostatnich dniach Amerykanie zdobyli dodatkowe informacje na temat irackiej broni masowego rażenia.
Z kraju Husajna uciekł niedawno inżynier Adnan Ihsan Said Haideri, który twierdzi, że był w ponad dwudziestu zakładach produkujących lub przechowujących taką broń. Z jego informacji wynika, że znajdują się one w podziemiach, na zapleczach firm państwowych, prywatnych willi, a także pod największym szpitalem w Bagdadzie.
Irak nie jest jedynym potencjalnym celem antyterrorystycznej kontrofensywy. Wiele wskazuje na to, że broń biologiczną posiada też Sudan, którego władze nie ukrywały dobrych kontaktów z bin Ladenem. Idealną kryjówkę dla powiązanych z al Kaidą ugrupowań terrorystycznych stanowi nie mogąca się wydobyć z chaosu Somalia, w której wciąż istnieje tylko tymczasowy rząd, a struktury państwowe są szczątkowe. Dziwnie wyrozumiałe dla terrorystycznej międzynarodówki były także przez długie lata władze Jemenu - ojczyzny rodu bin Ladena. W grudniu wojska rządowe zaatakowały jednak kilka baz fundamentalistów islamskich. Rząd w Sanie najwyraźniej wolał nie czekać, aż nad jemeńskim niebem pojawią się amerykańskie bombowce.
Więcej możesz przeczytać w 1/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.