Islamski tygrys

Dodano:   /  Zmieniono: 
Malezja jest modelowym państwem muzułmański
Malezja znalazła równowagę między tradycją muzułmańską a cywilizacją XXI wieku - pisze z Kuala Lumpur Olgierd Budrewicz

Tak przynajmniej twierdzi Abdul Razak Baginda, dyrektor Malezyjskiego Strategicznego Centrum Badawczego, i wiele wskazuje na to, że ma rację. Już lądowanie w Kuala Lumpur, na jednym z najnowocześ-niejszych lotnisk na świecie, zaskakuje - jego wielkość, konstrukcja, czystość, organizacja świadczą o dotarciu do "modelu". Potem jedzie się 70 km świetną autostradą do stolicy, gdzie przybyszy witają najwyższe na kuli ziemskiej budynki, stalowo-szklani "bracia syjamscy", czyli Petronas Towers (452 m wysokości).

Federacja spokojnego islamu
Naturalnie, Bagindzie nie chodziło jedynie o wrażenia wizualne. Modelowość oznacza chyba także normalność cywilizacyjną państwa. Kiedy dotarłem do Kuala Lumpur, miejscowy "New Straits Times" oznajmiał właśnie wielkim tytułem: "Inwestycje amerykańskie będą kontynuowane", w podtytule zaś dodawał nie bez dumy: "Malezja w czołówce kwitnących krajów islamu".
Malezyjczycy garściami czerpią ze współpracy ze światem zachodnim, ale atak Ameryki na Afganistan potępili. "Terroryści zasługują na karę, lecz nie wolno karać islamskiego państwa" - to opinia Bagindy i innych, z którymi rozmawiam. Czy sympatyzują z talibami? "W żadnym razie. To przestępcy, którzy mają na sumieniu tysiące Afgańczyków i trwają jeszcze w głębokim średniowieczu".
Ktoś charakteryzuje Malezję jako oświeconą autokrację. Widoczna jest wola marginalizacji islamu radykalnego i niechęć do ekstremizmów. Artykuł 3.1 konstytucji Malezji głosi: "Islam jest religią federacji", ale ta sama konsty-tucja gwarantuje każdemu "swobodę praktykowania w pokoju i harmonii wyznawanej przez siebie religii".
Dwa spośród trzynastu stanów Malezji - Kelantan i Terengganu - są rządzone przez muzułmanów. Najsilniejsza partia muzułmańska PAS dąży teraz do zdobycia wpływów w następnej prowincji. W związku z wojną w Afganistanie PAS wzywała mężczyzn do wyjazdu na front w celu wsparcia talibów, lecz na co dzień zachowuje się bez emocji. W rządzonych przez siebie prowincjach nie forsuje islamizacji - przeciwnie, dziesięć dni po wygranych wyborach nowe władze wyraziły zgodę na hodowlę świń i sprzedaż wieprzowiny.

Pytania mędrców Koranu
Byłoby uproszczeniem twierdzenie, że wszyscy muzułmanie w Malezji znajdują się po stronie spokojnych sił islamu. Są także fundamentaliści, przeciwnicy zachodniej cywilizacji. Ale i oni nie byli zbyt wojowniczy w czasie manifestacji antyamerykańskich organizowanych na skwerze Merdeka. Malezja jest jednym z nielicznych krajów muzułmańskich, w których można otwarcie zadać pytanie: czy bin Laden nie wyrządził całemu islamowi straszliwej szkody?
Wyznawcy islamu, głównie Malajowie, stanowią około 55 proc. z 22 mln mieszkańców Malezji, gdzie żyje też 600 tys. chrześcijan, ponad półtora miliona hinduistów, a także buddyści i taoiści. We wschodnich stanach Sarawak i Sabah (na wyspie Borneo) większość ludzi wyznaje animizm. Mozaika religijna, mozaika narodowościowa, a może już ludnościowa symbioza? Skok cywilizacyjny, który w ostatnich latach był udziałem Malezji, zdumiewa wszystkich, również samych Malezyjczyków (tempo wzrostu dochodu narodowego wynosi 8 proc. rocznie, inflacja - 1,5 proc., bezrobocie jest minimalne).
Dyrektor Abdul Razak Baginda mówi, że islam wpadł kiedyś w dołek historii i nigdy z niego nie wyszedł. Powtarza jednak argument, który słyszałem przedtem z ust Ali M. Al-Raschida, muzułmanina niegdyś związanego z islamskimi grupami terrorystycznymi na Mindanao: "Islam nie ma monopolu na terroryzm. Wcześniej mieliśmy do czynienia z Czerwonymi Brygadami i grupą Baader-Meinhof, które narodziły się w krajach chrześcijańskich".
A co na ten temat mają do powiedzenia uczeni profesorowie z Międzynarodowego Uniwersytetu Islamskiego w Gombak? To przecież kuźnia muzułmańskich kadr. Studiuje tu 50 tys. studentów, językiem wykładowym jest angielski. Wykładowca historii Stanów Zjednoczonych i Rosji na tej uczelni ma zdecydowane poglądy: - Świat ruszył do krucjaty przeciw islamowi! Początkiem wszystkiego był atak na Nowy Jork i Waszyngton. Utworzono wspólny front przeciw muzułmanom, także takim jak ja, bardzo religijnym. Ja jestem hadżi. Na to może być jedna odpowiedź: dżihad.
Mój rozmówca, profesor uniwersytetu islamskiego, ortodoksyjny muzułmanin, urodził się w 1949 r. na Śląsku, ożenił się z Palestynką, mówi biegle po polsku, a nazywa się Stanisław Kopański.

Wyspa przyszłego wieku
Dramatyczne wydarzenia nie tłumią malezyjskiego poczucia humoru. Kiedy w parlamencie pojawił się brodaty minister budownictwa Datuk M. Kayveas, ktoś na sali zauważył, że z pewnością przystąpił on do talibów. Minister gorąco zaprzeczył i jakby chcąc podkreślić brak związków ze średniowieczem, poinformował izbę, że wydano już licencje dla 1279 cyberkawiarni.
Malezja każdego dnia udowadnia, że nie ignoruje nowoczesności, że w tym kraju z trudem można by sobie wyobrazić konflikt cywilizacji. Dowodem jest wielka inwestycja w postaci tzw. korytarza multimedialnego. Chodzi o koncentrację ośrodków naukowo-badawczych, fabryk sprzętu elektronicznego, przedstawicielstw korporacji międzynarodowych, ośrodków handlowych. Przewidziano stworzenie sieci światłowodów o przepustowości od 2,5 do 10 gigabajtów, bezpośrednie połączenia światłowodowe ze światem. Ta malezyjska Dolina Krzemowa zajmuje pas szerokości 30 km i długości 50 km. Korytarz ma się stać pierwszym na świecie tak dużym polem doświadczalnym kompleksowych zastosowań technologii informatycznych.
Największym dla mnie zaskoczeniem było dotarcie do nowego centrum administracyjnego Malezji - Putrajaya. Całkowicie nowe miasto położone 25 km na południe od Kuala Lumpur a Sepangiem. Jeszcze jedna Brasilia czy Canberra? Inwestycja jest już w części gotowa. Premier i ministrowie już tutaj urzędują. Budynki rozsypane wśród wzgórz, gładkie szosy, gaje palmowe. Wielkie bryły gmachów publicznych, nowoczesne domy mieszkalne. Urząd premiera przypomina klasztor w Lhasie, ale jego piękna rezydencja nad sztucznym jeziorem - pałac w Szwajcarii. W centrum wznosi się wielki meczet.
Kilkakrotnie w Malezji przebywał Bill Gates, szef Microsoftu. Wszedł do międzynarodowej rady nadzorczej, w której znaleźli się wszyscy święci informatyki: szefowie takich firm, jak Apple, Netscape, British Telecom, IBM, Sony, Hewlett-Packard, NEC, Ericsson, Siemens, Motorola, a także przedstawiciele czołowych amerykańskich uniwersytetów.
Gdyby nie slumsy na tyłach hotelu, w którym mieszkam, gdyby nie wiedza o feudalnych ciągle warunkach życia na malezyjskiej wsi, a także dziurawe granice (200 punktów przemytu na sąsiednim wybrzeżu Indonezji), uwierzyłbym w szybką realizację tutaj takich cudów cywilizacji, jak multimedialny system edukacyjny, telemedycyna, a nawet zapowiadane wprowadzenie w krótkim czasie "inteligentnej karty", która ma być dokumentem tożsamości i prawem jazdy, narzędziem elektronicznej odprawy paszportowej i regulowania zobowiązań podatkowych, a nawet kartą kredytową i telefoniczną. W Malezji nie bardzo sprawdzają się słowa Rudyarda Kiplinga: "Wschód jest Wschodem, a Zachód Zachodem. Ta para nigdy się nie spotka". 


Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.