Pochwała profesjonalizmu

Pochwała profesjonalizmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tylko w komunizmie można było w mediach pozwolić sobie na to, by być nudnym
Upadek komunizmu otworzył drogę do wolności mediów. Trudno przecenić znaczenie tej zmiany; wszak współczesne środki masowego przekazu, zwłaszcza elektroniczne, kształtują nasze oceny świata wykraczającego poza osobiste doświadczenie. Upadek komunistycznej dyktatury dał również ostateczną władzę w państwie wyborcom. Przeobrażające się media mają zatem niemały wpływ na to, co wybierają oni dla siebie i dla swoich dzieci.
Środki masowego przekazu w komunizmie były skrępowane przez cenzurę i inne mechanizmy politycznej kontroli. W efekcie nie mogły pokazywać ciemnych stron ówczesnej komunistycznej rzeczywistości: biedy, marnotrawstwa, zacofania, zakłamania, układów i powiązań, braku szans. Negatywne zjawiska przedstawiano jako przypadkowe wypaczenia fundamentalnie dobrego ustroju. Komunistyczną rzeczywistość przedstawiano więc przez różowe okulary. Ta manipulacja nie była w pełni skuteczna; świadczyły o tym choćby zjadliwe dowcipy polityczne. Ale trudno też przyjąć, że pozostawała i pozostała bez śladu.
Upadek komunizmu rozpoczął podwójną zmianę. Zaczął się przeobrażać nie tylko świat realny: społeczeństwa, gospodarki, polityki, ale - wskutek zmian w mediach - również sposób jego pokazywania, czyli świat wirtualny. Z kolei zmiana świata wirtualnego musiała - poprzez wpływ na decyzje obdarzonych władzą wyborców - oddziaływać na to, co się dzieje w świecie realnym. Ta podwójna i sprzężona zmiana zasługuje na wnikliwe badania. Dzisiaj chciałbym się podzielić tylko kilkoma obserwacjami.
Upadek komunizmu zrodził pytanie o status mediów publicznych, czyli pozostających potencjalnie w orbicie władz politycznych i wskutek tego narażonych na niebezpieczeństwa upolitycznienia nowego typu: związanego z otwartą rywalizacją o władzę w państwie. W Polsce uznaliśmy za normalność, że gazety nie muszą być państwowe (choć mamy gazety partyjne). I dorobiliśmy się - generalnie - bardzo dobrej prasy. W stosunku do odziedziczonych mediów elektronicznych, zwłaszcza TVP, pokutuje natomiast pogląd, że powinny pozostać "publiczne". Skąd ten podwójny standard? Czy dlatego, że telewizja ma najszerszy wpływ, a więc jej ewentualne sprzężenie z polityką może w szczególnym stopniu naruszać równe szanse w rywalizacji o władzę w państwie? Niebezpieczeństwo polega między innymi na tym, że jeśli szczególne wpływy w najpotężniejszym środku masowego przekazu ma opcja pozostająca w określonym czasie w opozycji i nie przebierająca w środkach, przekazywany społeczeństwu obraz pokomunistycznej rzeczywistości może być zabarwiony na czarno. Wtedy kontrast z poprzednim, różowym obrazem rzeczywistości komunistycznej, fabrykowanym przez zniewolone w komunizmie media, będzie jaskrawy, a nostalgia za ustrojem, który miał przed sobą tylko czarną przyszłość, odpowiednio większa. Zwiększa to popularność najbardziej populistycznych sił.
Jest też problem bardziej generalny. Wolne środki masowego przekazu muszą konkurować o miejsce na rynku, czyli walczyć o uwagę (i pieniądze) widzów, słuchaczy i czytelników. To jest, oczywiście, sytuacja o wiele lepsza niż zależność od politycznych dysponentów, decydujących o treści i zasięgu poszczególnych mediów. Wolność mediów rodzi jednak zasadnicze pytanie, jak konkurują one o uwagę odbiorców. Nie można się, rzecz jasna, gorszyć, że poszczególne media starają się być wyraziste, w przeciwnym razie przecież nie miałyby szans w rynkowej konkurencji. Tylko w komunizmie można było w mediach pozwolić sobie na to, aby być nudnym; najważniejsze bowiem było być posłusznym. Nie dążenie wolnych mediów do wyrazistości jest więc problemem, lecz to, jak się ją próbuje osiągnąć. Tu w największym stopniu ujawniają się różnice w wiedzy i w etyce dziennikarzy. W wielkim uproszczeniu możemy wśród nich wyróżnić dwie postawy: świadomy lub bezrefleksyjny negatywizm oraz profesjonalizm. Pomijam tu dyspozycyjność wobec politycznych mocodawców, która zdarza się tam, gdzie media są uzależnione politycznie. Dla dyspozycyjnego dziennikarza (wydawcy, redaktora) ofiary mrozu są w jednym wypadku zawinione przez rząd (gdy jego dysponenci zajmują ławy opozycji), a w innym - są zjawiskiem naturalnym (gdy mocodawcy wędrują do ław rządowych).
Negatywizm przejawia się w nieustającej gonitwie za zdarzeniami negatywnymi, bez próby określenia ich porównawczej skali oraz przyczyn. Odbiorca nie wie więc, jak się ma natężenie danego negatywnego zjawiska: przestępczości, bezrobocia czy korupcji, do jego skali w porównywalnych krajach. Nie dowiaduje się też, czy jest ono efektem ubocznym reform, czy przeciwnie - wynika z ich blokowania lub wręcz odwracania. Negatywizm nie wymaga zatem określonych poglądów i wiedzy, które z kolei wymagają pracy. Jest przejawem intelektualnej fuszerki albo łatwego schlebiania niewybrednym gustom.
Profesjonalizm nie stroni od tropienia zjawisk negatywnych, ale potrafi je osadzić w porównawczym kontekście i określić ich przyczyny. Dzięki profesjonalnym dziennikarzom i publicystom możemy się na przykład dowiedzieć, gdzie jest mniej, a gdzie więcej bezrobocia czy korupcji i od czego to zależy. Profesjonalizm wyrasta z ciężkiej umysłowej pracy, która daje poglądy i wiedzę.
Nietrudno zauważyć, że obraz pokomunistycznej rzeczywistości prezentowany przez wyzwolone media zależy od proporcji, w jakich występuje w nich negatywizm i profesjonalizm. Im więcej w nich negatywizmu, a mniej profesjonalizmu, tym czarniejszy musi być - w oczach masowej publiczności - wizerunek tej rzeczywistości i tym większy jest kontrast ze sztucznie uróżowionym obrazem komunizmu, jaki wcześniej przedstawiały zniewolone media. Duża dawka negatywizmu w wolnych mediach musi potęgować w opinii publicznej wrażenie, że wszystko, co złe, powstało po upadku komunizmu, czyli że winowajcą są reformy. Negatywizm jest więc - często nieświadomym - sojusznikiem antyreformatorskiego populizmu.
Od względnej siły negatywizmu i profesjonalizmu w wolnych mediach zależy też to, jakie szanse oddziaływania na opinię publiczną mają politycy, którzy stosują najgorsze metody: kłamstwo, oszczerstwo i manipulację. Niewyedukowany negatywista nie jest w stanie dać odporu osobnikowi, który strzela za pomocą kilku liczb, by sprawić wrażenie, że w Polsce jest gorzej niż na Białorusi, bo połowę naszego kraju "rozkradziono". Negatywizm daje więc szansę kłamcom. Profesjonalista, jeśli już taką osobę zaprosi, jest w stanie przekłuć nadęty balon.

Leszek Balcerowicz
Więcej możesz przeczytać w 3/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.