Sparing liderów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siły zbrojne, polityka zagraniczna, służby specjalne, media publiczne i prywatne, Sojusz Lewicy Demokratycznej - oto pola sparingowych walk toczonych między Aleksandrem Kwaśniewskim a Leszkiem Millerem
Kwaśniewski i Miller na wyciągnięcie ręki 

Niektóre z tych walk trwają od lat. Przed kamerami obaj politycy przyjaźnie poklepują się po ramieniu, lecz w rzeczywistości są twardymi konkurentami, a starcia między nimi będą w najbliższych latach jedną z głównych osi konfliktów politycznych w Polsce. Walczą z sobą o faktyczną władzę oraz o to, który z nich ma w przyszłości przewodzić centrolewicy.

Historia wojen podjazdowych
Rankiem 20 grudnia 1999 r. Aleksander Kwaśniewski nerwowo spoglądał na zegarek - za parę godzin do prezydenckiego pałacu mieli przyjechać członkowie nowych władz SLD z Leszkiem Millerem. Do spotkania jednak nie doszło. Kierownictwo partii w ostatniej chwili odwołało wizytę, tłumacząc to zajęciami "w terenie". Nieoficjalnie było wiadomo, że liderzy sojuszu woleli pojechać na wycieczkę za miasto, niż pić herbatę u prezydenta, skoro ten nie znalazł czasu na kongres SLD.
Wprowadzenie się Kwaśniewskiego do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu pomogło Millerowi podporządkować sobie partię i odsunąć na bok zwolenników konkurenta, m.in. Danutę Waniek, Włodzimierza Cimoszewicza i Zbigniewa Siemiątkowskiego; lidera sojuszu otaczali tacy działacze, jak Krzysztof Janik, Jerzy Szmajdziński, Jerzy Jaskiernia. Ułatwiło też Millerowi porzucenie wizerunku przywódcy zachowawczego skrzydła partii.
- Mają odmienny stosunek do przeszłości. Miller zapewne nie podpisałby się pod oświadczeniem prezydenta z okazji dwudziestej rocznicy stanu wojennego. Jednak to Miller rozwiązał sprawę Kuklińskiego - zauważa prof. Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu z rekomendacji Unii Pracy. Objęcie prezydentury przez Kwaśniewskiego wcale nie zakończyło walki, tylko uczyniło ją bardziej widoczną. "Jeżeli prezydent Aleksander Kwaśniewski wymówił nam przyjaźń, to z pewnością znalazł nowych przyjaciół" - mówił w kwietniu 1998 r. Miller, komentując w ten sposób podpisanie przez prezydenta ustawy przesuwającej termin wyborów samorządowych na jesień.

Współczesne pole walki
- Mniejszościowy, słaby rząd AWS przyczynił się do wzmocnienia pozycji prezydenta. Silny rząd Leszka Millera oznacza dla niego powrót do funkcji honorowej. Toteż jeszcze przed wyborami Kwaśniewski dawał do zrozumienia, że źle by się działo, gdyby wszystko przeszło w ręce jednej partii - zauważa prof. Antoni Kamiński, politolog.
Prezydentowi udało się zdobyć kilka stanowisk w rządzie. Tekę wicepremiera i ministra finansów otrzymał prof. Marek Belka, były doradca ekonomiczny prezydenta. Głównym negocjatorem Polski z Unią Europejską został Jan Truszczyński, wcześniej szef prezydenckiego Biura Integracji Europejskiej. Stanowisko szefa Urzędu Integracji Europejskiej objęła Danuta Hübner, była szefowa Kancelarii Prezydenta. Wreszcie szefem Wojskowych Służb Informacyjnych został Marek Dukaczewski, były podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Prezydent poniósł też porażki. Teki ministra sprawiedliwości nie powierzono Ryszardowi Kaliszowi, który kierował Kancelarią Prezydenta, lecz Barbarze Piwnik. Prezydentowi nie udało się również zablokować nominacji Wiesława Kaczmarka na stanowisko ministra skarbu. Prezydentowi zależało na tym, bo uznał, że Kaczmarek przeszedł z jego obozu na stronę Leszka Millera.
I nie jest on ostatnim, który opuścił szeregi prezydenckiej gwardii. Od Kwaśniewskiego oddalił się Włodzimierz Cimoszewicz, minister spraw zagranicznych - głosowanie nad wotum nieufności dla niego ujawniło, na kogo może liczyć. Do grona zwolenników Millera dołączył też Zbigniew Siemiątkowski, tymczasowy szef UOP. Polityczne transfery widoczne są także w mediach publicznych. Powołany przez prezydenta na członka KRRiTV Włodzimierz Czarzasty był - jak to opisuje poseł sojuszu - "człowiekiem pałacu, lecz teraz ma lepsze kontakty z Millerem. To on jest pomysłodawcą nowelizacji ustawy o telewizji i wszystko konsultuje z premierem". Kilka miesięcy temu politycy sojuszu przewidywali, że Czarzasty zastąpi na stanowisku prezesa telewizji Roberta Kwiatkowskiego, także niegdyś uważanego za "człowieka Kwaśniewskiego". Obecnie jednak Kwiatkowski jest raczej zaliczany do obozu premiera.
Prezydent nie składa jednak broni. Gdy okazało się, że Barbara Piwnik jest lepsza od Ryszarda Kalisza, pałac przystąpił do ataku na jej zastępcę Jacka Kaucza. Barbara Labuda, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, nazwała go "wyjątkowym podlecem". Kampania przeciw Kauczowi - relacjonowana na bieżąco przez "Gazetę Wyborczą" - skończyła się dopiero wtedy, gdy podał się on do dymisji. Wkrótce na wierzch wypłynęła bulwersująca sprawa ułaskawienia przez prezydenta Jerzego Sz., skazanego na 25 lat więzienia za zabójstwo swej ciężarnej przyjaciółki. Wedle naszych informacji, sprawa ta przed ujawnieniem znalazła się na biurku minister sprawiedliwości.

Dwuwładza
Mniej widoczne dla opinii publicznej są walki o wpływy w armii, służbach specjalnych i dyplomacji. Reforma służb specjalnych, której patronuje Zbigniew Siemiątkowski, pozbawiłaby prezydenta wpływów, jakie ma choćby dzięki Markowi Dukaczewskiemu, szefowi WSI. Prezydent jest też niechętny reorganizacji sił zbrojnych i pełnemu podporządkowaniu Sztabu Generalnego Ministerstwu Obrony Narodowej. W obecnym układzie sztab jest faktycznie podporządkowany Markowi Siwcowi, szefowi prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent i premier mają odmienne zdanie w kwestii zakupu samolotów bojowych. Według dwóch niezależnych źródeł, prezydent opowiada się za zakupem amerykańskich F-16, podczas gdy premier skłania się ku ofercie szwedzko-brytyjskiego Gripena. Starcia przenoszą się więc na płaszczyznę międzynarodową. Kancelaria Prezydenta zmarginalizowała udział rządu w przygotowaniu wizyty prezydenta Rosji: zajmował się nią Andrzej Majkowski, podsekretarz stanu w prezydenckiej kancelarii. Podczas koncertu na cześć gościa w Teatrze Wielkim na widowni zabrakło premiera Leszka Millera.
Spory między obozem premiera a pałacem są coraz częściej widoczne gołym okiem. - Mam nadzieję, że Rada Polityki Pieniężnej włączy się w proces ratowania Polaków przed nieszczęściem - mówił w Sejmie premier, sugerując, że w przeciwnym wypadku trzeba będzie zmienić ustawę określającą kompetencje i skład rady. "Dajcie radzie pracować" - kontratakował prezydent. "Jestem przeciwny zmniejszaniu niezależności NBP" - wspomagał Kwaśniewskiego wicepremier Belka.

Co może robić były prezydent
Jednym z powodów walk między Leszkiem Millerem a Aleksandrem Kwaśniewskim staje się polityczna przyszłość prezydenta. Gdyby Kwaśniewskiemu udało się wokół siebie skonsolidować część polityków sojuszu oraz być może Unii Wolności, Unii Pracy i Platformy Obywatelskiej, a premier utraciłby sympatię wyborców, to po zakończeniu kadencji Aleksander Kwaśniewski stanąłby na czele nowej, centrolewicowej formacji. Nazywałaby się Socjaldemokracja Polska - Gdyby mu się to udało, mógłby myśleć o przeczekaniu jednej kadencji prezydenckiej i ponownym wyborze - spekuluje poseł lewicy. Kwaśniewski zadowoliłby się też stanowiskiem premiera, bo Polska byłaby już wówczas w Unii Europejskiej, a on mógłby się starać o fotel szefa Komisji Europejskiej lub wysokie stanowisko w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim.
- W tej chwili są to rozważania teoretyczne, co nie zmienia faktu, że SLD ciągle stoi przed koniecznością określenia nowej formuły działania. Ostrzegałem, że partia może popaść w bezruch, skoro jej kierownictwo znalazło się w rządzie. Ale nawet te moje subtelne sygnały spotykały się z niezadowoleniem, a u niektórych z irytacją - mówi poseł Józef Oleksy. Nie dla wszystkich są to rozważania teoretyczne.
- Zastanawiamy się nad przyszłością, bo w partii Millera drogi awansu są zablokowane. Na razie jednak to Miller rozdaje karty, więc czekamy - mówi jeden ze związanych z prezydentem polityków sojuszu. - Docierają do mnie sygnały o podskórnych sporach o wizję lewicy. Są poważni politycy sojuszu zainteresowani kulturalnym podziałem tej formacji na "centrum Kwaśniewskiego" i "lewicę Millera" - twierdzi Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu z rekomendacji Platformy Obywatelskiej. - W rozbicie SLD powątpiewam, bo to jest środowisko mocno zintegrowane. A budowanie ugrupowania konkurencyjnego byłoby poniżej ambicji Kwaśniewskiego - twierdzi z kolei dr Mirosława Grabowska, socjolog.

Skazani na spory
Gdyby nawet prezydent nie myślał o tworzeniu nowej formacji, to i tak jest skazany na konflikty z premierem. Konstytucja zaciera bowiem podział kompetencji między premierem a prezydentem w sprawach kierowania siłami zbrojnymi, prowadzenia polityki zagranicznej, bezpieczeństwa państwa. - Do konstytucji trzeba będzie wrócić. Należy się zdecydować albo na układ kanclerski, co wiązałoby się ze zniesieniem bezpośrednich wyborów prezydenta, albo też na pozostawienie takich wyborów i przyjęcie systemu prezydenckiego - uważa wicemarszałek Tusk. - Trzeba się zastanowić, jaki ustrój sobie sprawiliśmy po ośmiu latach myślenia i debatowania nad konstytucją. Jej zmiana wydaje się nierealistyczna, ale byłaby sensowna - dodaje prof. Antoni Kamiński.

Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.