Waszyngton pod prądem

Waszyngton pod prądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
George W. Bush może wciąż spać spokojnie - twierdzą eksperci polityczni w Waszyngtonie, którzy analizują konsekwencje bankructwa Enronu
Enrongate przesądzi o drugiej kadencji Busha w Białym Domu

- Nie ma żadnych dowodów na to, że prezydent złamał prawo - twierdzi w rozmowie z "Wprost" Lawrence E. Mitchell, profesor prawa na Uniwersytecie Waszyngtona, autor poświęconej etyce wielkiego biznesu książki "Corporate Inresponsibility: America’s Newest Export".
- Ten atak histerii, w którym wszyscy oskarżają wszystkich, wkrótce ustąpi racjonalnej analizie dowodów.
- To, że prezydent konsultuje swoje plany z liderami biznesu, jest czymś naturalnym - mówi Mitchell, dodając, że choć nie jest zwolennikiem obecnej administracji, to musi uczciwie przyznać, iż nadal nie ma podstaw, by sądzić, że Enron złamie Bushowi karierę. Republikanie sugerują wręcz, że "upolitycznienie" upadłości Enronu to zemsta demokratów za "aferę rozporkową" Clintona. Wielkie zaangażowanie amerykańskiego świata polityki w Enrongate - napisał Robert Tracinski, konserwatywny komentator z Kalifornii - to strata czasu i energii w czasie, gdy USA mają znacznie ważniejsze problemy, takie jak wojna z terroryzmem i groźba kryzysu ekonomicznego.

Doradca Kenneth Lay
Nikt w Waszyngtonie nie ma wątpliwości, że szefowie koncernu sponsorowali kampanie wyborcze polityków. Pozostaje tylko odpowiedź na pytanie, czy przy okazji nie łamano prawa. Chodzi o niebagatelne kwoty, a emocje budzi to, że powiązania szefów Enronu sięgały bardzo wysoko. Sam prezydent Bush tylko w 2000 r. dostał od hojnych przyjaciół z teksańskiego koncernu pół miliona dolarów. Kenneth Lay, były prezes upadłej firmy i jeden z głównych bohaterów skandalu, zyskał przydomek "Kenny Boy". Teraz Bush o swoim "drogim chłopcu" nie mówi inaczej jak "pan Lay", podkreślając, że nie rozmawiał z nim od kwietnia ubiegłego roku.
W istocie nie wiadomo, jak bardzo Lay mógł wpływać na politykę Białego Domu. Jeśli - jak twierdzą republikanie - oskarżenia są przesadzone, dlaczego wiceprezydent Dick Cheney odmawia ujawnienia dokumentów z posiedzeń Komisji ds. Polityki Energetycznej, podczas których Lay miał rzekomo przekazywać wiceprezydentowi swoje sugestie? Z żądaniem przekazania tych dokumentów wystąpiło Generalne Biuro Rachunkowości (GAO, odpowiednik polskiej NIK).
Wiadomo już, że niedługo po wyborach prezydenckich Kenneth Lay podsuwał Bushowi propozycje nominacji na wysokie stanowiska państwowe. Wiceprezydent Cheney konsultował z byłym szefem Enronu założenia polityki energetycznej Stanów Zjednoczonych. W efekcie tych rozmów dwóch byłych konsultantów Enronu, Larry Lindsey i Robert Zoelick, przeszło na państwowe posady - pierwszy z nich został szefem doradców ekonomicznych prezydenta, a drugi specjalnym przedstawicielem handlowym USA.

Lekcja etyki biznesu
Z puzzli Enronu długo jeszcze składany będzie pełny obraz sposobu działania giganta. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości i oszustw, które przywiodły Enron do bankructwa, prowadzi aż kilkanaście komisji i podkomisji obu izb Kongresu. Niektóre z nich zajmują się sprawami jedynie pośrednio związanymi z Enronem, na przykład niszczeniem dokumentów przez rewidenta księgowego i konsultanta koncernu, firmę Arthur Andersen. W najbliższych tygodniach zaplanowano co najmniej dziesięć przesłuchań. Mało kto wierzy jednak, że na tym sprawa się zakończy, tym bardziej że wciąż pojawiają się nowe szczegóły.
Jeśli nawet okaże się, że afera Enronu to raczej kwestia naruszenia zasad etyki biznesu niż skandal korupcyjny, dla wyborców ujawnienie kontaktów polityków ze skompromitowanym koncernem może być co najmniej dwuznaczne. Dlatego senatorowie i kongresmani, którzy w ostatnich latach otrzymywali od Enronu niebagatelne sumy na swoje kampanie wyborcze, w pośpiechu zwracają pieniądze. Wpłacają je na specjalny fundusz pomocy poszkodowanym pracownikom firmy. Jednocześnie zapowiadają, że "będą bezlitośni" wobec swojego niedawnego sponsora.

Wyborczy test Busha
Prof. Sarah Binder, specjalistka do spraw politycznych z Instytutu Brookings, niezależnej organizacji zrzeszającej ekspertów i analityków politycznych, nawołuje do wstrzemięźliwości. - Na razie sprawa Enronu nie wpłynęła wyraźnie na pozycję George’a W. Busha. Prezydent ma nadal bardzo wysokie notowania w sondażach - mówi się prof. Binder. Wkrótce jednak mogą zostać ujawnione kolejne niewygodne dla Białego Domu fakty - decydujące będzie zapewne przesłuchanie szefów Enronu, w tym samego Kennetha Laya. Na razie Lay konsekwentnie odmawia zeznań.
Ostrożny w ocenach jest także prof. Ernesto Vergara z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. - Na razie jest zbyt wiele przypuszczeń i za mało dowodów. Moim zdaniem, sprawa Enronu jeszcze nabierze rozpędu - odpowiada na pytanie "Wprost" o polityczne konsekwencje sprawy Enronu.
- Przegrana republikanów w tegorocznych wyborach uzupełniających do Kongresu będzie oznaczać, że amerykańscy wyborcy nie życzą sobie ingerencji wielkich korporacji w politykę - uważa prof. Binder. - Wtedy Bushowi zostanie jeszcze półtora roku na naprawienie błędów, by zostać w Białym Domu na drugą kadencję.


Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.