Harry na stosie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Znowu zapłonęły stosy
Niektórzy rodzice przestraszyli się bohaterów "Harry’ego Pottera" bardziej niż swoich dzieci
Spalono na nich książki i płyty, a nadzorujący tę ceremonię duchowny głośno przestrzegał przed szatanem kryjącym się w palonych tomach, przyznając jednocześnie, że sam żadnego z nich nie czytał. Na szczęście ów duchowny nie był Polakiem i stosu nie podpalono w Polsce, choć i u nas z wielu ust (a nawet ambon!) słyszy się ostrzeżenia: "Chrońcie dzieci przed szatańskim wpływem Harry’ego Pottera".Owym duchownym był 74-letni pastor Kościoła Wspólnoty Chrystusowej w Alamogordo w stanie Nowy Meksyk, a na stosie płonęły nie tylko książki o Harrym Potterze, ale także powieści Stephena Kinga oraz płyty rockowej grupy AC/DC. Jak podała BBC, duchowny starzec wyjaśnił, że pozycje te zachęcają dzieci i młodzież do zapoznania się z praktykami czarownic, czarnoksiężników i czarną magią. Deprawują młodych ludzi i są obrazą stwórcy. Za niewinną twarzą Harry’ego Pottera kryje się ponoć moc szatańskiej ciemności.

Harry deprawator
Na reakcje polskich oszołomów nie trzeba było długo czekać. Na Podkarpaciu rodzice wystąpili przeciwko szkolnym wycieczkom do kina na "Harry’ego Pottera". Do dyrekcji Szkoły Podstawowej nr 3 w Rzeszowie wpłynął protest przerażonych rodziców obawiających się, że film zawiera elementy okultyzmu, a pokazywany w nim świat magii źle wpłynie na psychikę dzieci. Z kolei dwudziestu mieszkańców Tarnowa zwróciło się do władz miasta o wycofanie filmu z miejscowych kin, gdyż propaguje on wiarę w magię i godzi w wartości katolickie. Z ambony kościoła w Rzeszowie padło zaś ostrzeżenie, że dzieci, które pójdą na film o Harrym Potterze, nie będą mogły przystąpić do pierwszej komunii.

Potter kontra Pismo Święte?
Myślę, że tym, co najboleśniej ubodło starego pastora z Nowego Meksyku, a potem "wielu zaniepokojonych rodziców", jest reklamowa informacja, że książki o Harrym Potterze zostały już przetłumaczone na więcej języków niż Biblia. A zatem mogą dotrzeć do większej liczby czytelników, niejako wyprzedzić Pismo Święte. Czy jednak siła Biblii miałaby polegać na jej popularności? Czy w ogóle ktoś chciałby poważnie porównywać te dwie książki, traktując Harry’ego jako konkurencję dla Chrystusa? Pomysł absurdalny, ale jeśli komuś przyszedł do głowy, to należy się zastanowić dlaczego. Stanisław Krajski na łamach organu prasowego Radia Maryja napisał, że powieść Joanne Rowling w zręczny sposób propaguje magię, a magia to przecież odwołanie się do złych duchów, oddanie się szatanowi. To zaś prowadzi już prostą drogą do negacji Boga, czyli neopogaństwa. Stanisław Krajski, podobnie jak większość krytyków "Harry’ego Pottera", zapomniał jednak, że te książki przeznaczone są dla dzieci, a więc nie można ich oceniać według tych samych kryteriów, co Biblii czy literatury filozoficznej dla dorosłych. Świat dzieci jest bez wątpienia światem magicznym. Wynika to z niemożności zrozumienia przez nie wielu konwencji i wydarzeń, a także z nieskrępowanej wyobraźni. Magiczne jest to, co niezrozumiałe, a więc prawie wszystko. Magiczne jest to, co możliwe, a więc także - jak się wtedy jeszcze człowiekowi wydaje - prawie wszystko. Wiedzieli o tym od zawsze autorzy literatury dla dzieci i dlatego pełna jest ona magii: począwszy od baśni Andersena i braci Grimm, przez "Przygody Alicji w Krainie Czarów", "Małego Księcia" i "Kubusia Puchatka", na "Akademii Pana Kleksa" Jana Brzechwy kończąc. Dotychczas jakoś te książki nie kojarzyły nam się jednak z okultyzmem i szatanem. Być może przyczyna obecnego stanu rzeczy tkwi w zacierającej się granicy między literaturą dla dzieci i dla dorosłych. Dzieci zrobiły się nad wiek dojrzałe, pod wieloma względami poruszają się sprawniej we współczesnym świecie niż ich rodzice (vide komputery). Dorośli z kolei - zagubieni, sfrustrowani, nie nadążający za pociechami - uciekają w bajki jak w pasjonujące powieści, nareszcie przystępnie napisane i dające się w pełni zrozumieć. Małolaty w książkach o Harrym Potterze spotkały dzieci takie same jak one - samodzielne, pełne inicjatywy. Harry jest trochę zagubiony, ale z pasją odkrywa swoje nowe możliwości, jego przyjaciel Ron to najzwyklejszy chłopak, za to koleżanka Hermiona jest prawdziwym geniuszem naszpikowanym wiedzą. Dzieci zaakceptowały takich bohaterów i zainicjowały potteromanię. Kłopot tylko z niektórymi rodzicami: przestraszyli się Harry’ego Pottera i jego przyjaciół bardziej niż własnych pociech.


Wszystko już było
Oczywistemu sukcesowi "Harry’ego Pottera" warto się przyjrzeć bliżej. Czy czasem nie wynika on jeszcze z czegoś? Otóż mam wrażenie, że autorka najpierw zapoznała się z całym kanonem literatury dziecięcej i młodzieżowej, a potem wykorzystując wiele zapamiętanych wątków, niejako niechcący stworzyła nowy gatunek literacki. Jest on połączeniem tradycji książek dla dzieci z dorobkiem literatury fantasy, przeznaczonej dotychczas raczej dla starszych czytelników. I tak w "Harrym Potterze" mamy cały zestaw elementów napotkanych wcześniej gdzie indziej: motyw Kopciuszka (to sam Harry i jego dzieciństwo odrzuconej sierotki w domu krewnych mugoli), stylistykę z "Marry Poppins" (okolica, gdzie mieszka Harry, wizyta potwornej ciotki w trzecim tomie) czy czarodziejskie sytuacje spotykające dzieci z książek Edith Nesbith. To wszystko w klimacie znanym z fantasy. Począwszy od znamienia na czole, które jest widomym znakiem bohatera przychodzącego znikąd, przez Hogwart, przypominający magiczne zamki z fantastycznego cyklu "Xanth" Piersa Anthony’ego czy uniwersytet będący szkołą magii, mający sekretne przejścia i tajemnice jak w "Świecie dysku" Terry’ego Pratchetta, po równoczesne istnienie świata magii i świata mugoli, czyli zwykłych ludzi, ukazane w "Świecie czarownic" Andre Norton. Aż chciałoby się powiedzieć: wszystko już było, i rak, i ryba, a co nie było, śniło się chyba. Nigdzie jednak nie zostało to zmiksowane tak równomiernie, dając konsystencję wyjątkowo łatwą do spożycia. Harry Potter okazał się prawdziwym sukcesem - trochę literackim, trochę filmowym, ale najbardziej marketingowym. Nawet jeśli ileś tam egzemplarzy książki zostanie spalonych na stosach (z całą pewnością wyglądających niestosownie w pierwszych latach XXI wieku), nie ma już sposobu ani powodu, by przeciwdziałać potteromanii. Należy tylko mieć nadzieję, że wychowane na tych książkach dzieci uwierzą w dobrą magię, a gdy dorosną, uczynią możliwe to, co nam wydaje się niemożliwe.

Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.